Nie mam ŻADNYCH znajomych na uczelni. Czy to z zazdrości o pieniądze moich rodziców? Paulina, 19 l.

24.10.2015

Słuchajcie, bardzo zależy mi na zdaniu dziewczyn, które coś mają w głowach i nie są tak zawistne, jak moje otoczenie. W tym roku zaczęłam studia na publicznej uczelni, na dodatek dziennie, więc za darmo. Chwilę później dowiedziałam się, że to nie jest fair, bo przecież pochodzę z bogatej rodziny, więc za naukę mogę sobie płacić. Ukradłam miejsce komuś bardziej potrzebującemu. Mniejsza z tym, że to idiotyzm, bo moi rodzice płacą takie same, a nawet jeszcze większe podatki, więc to mi się należy. Najlepsze uczelnie są państwowe. Bardziej boli mnie to, że ktoś ocenia mnie przez pryzmat pieniędzy.

Czy fakt, że mojej rodzinie powodzi się lepiej, to powód do wstydu? Czasami mam wrażenie, że powinnam się ubrać w byle szmatę, żeby ludzie zaczęli mnie szanować. Jak biedna, to na pewno mądrzejsza, sympatyczniejsza i bardziej ludzka. Bogacze są beznadziejni. Nic nie wiedzą o prawdziwym życiu, są chamscy, zależy im tylko na zysku i nie potrafią się dogadać z normalnymi ludźmi. Nigdy taka nie byłam i nie będę, a tak próbuje się mnie oceniać!

Ubieram się tak, jak lubię i na co mnie stać. Mam taki telefon, jaki mam. Samochód też dostałam. Nie muszę mieszkać w akademiku, bo rodzice wynajęli mi mieszkanie. Fajnie, prawda? Ja też się cieszę. Inni widzą w tym jednak problem. Dla nich to nie jest normalne i dlatego źle o mnie myślą. Zawiść niektórych pozbawia rozumu. Ja wcale nie „epatuję swoim bogactwem”. Jestem, jaka jestem. Do każdego odnoszę się z szacunkiem, nigdy nie patrzę na to, co kto nosi, ile ma kasy i jakie ma możliwości.

Ja potrafię dostrzec w człowieku człowieka. We mnie się podobno nie da. Jestem nielubiana tylko dlatego, że niektórzy chcieliby być na moim miejscu. Wkurza ich, że ich rodzice ledwo wiążą koniec z końcem, muszą spać w brudnej bursie i ciężko pracować na wszystkie przyjemności. Rozumiem, bo sama bym tak nie chciała. Ale dlaczego ja padam tego ofiarą?

Dobrze wiem, co się mówi za moimi plecami. Jestem wyniosła, chamska, niesympatyczna, złośliwa i do tego jeszcze pusta. Rodzice kupili mi wszystko, ale ich przyjaźni nie mogą. Wydaje mi się, że jest inaczej. Sama garnę się do tego, żeby się z nimi zakolegować. W normalnej rozmowie niczym się od nich nie różnię. Ale potem sobie myślą, że bogata, to na pewno zła.

Zastanawiam się, co ja mam zrobić, żeby było inaczej. Tylko nie wmawiajcie mi proszę, że nie widzę swoich wad. Widzę, ale na pewno nie jestem próżną laską z dolarami w oczach. Absolutnie nie! Nigdy taka nie byłam. Lubię normalność. Nie „panoszę się”.

Czy to możliwe, że jedynym problemem jest dobra sytuacja materialna i finansowa?! Dla mnie to podłość.

Paulina

57 % tak
43 % nie

Polecane wideo

Komentarze (29)
Ocena: 4.9 / 5
Anonim (Ocena: 5) 05.11.2015 03:41
Ale durnie z tych co komentują. Dla Was to, że ludzie na uczelni wiedzą o mieszkaniu czy samochodzie to obnoszenie się z kasą? Nie przyszło Wam do głowy, że jak ludzie się poznają to normalne są pytania typu "gdzie mieszkasz?", "albo czy idziesz na przystanek?" jak ludzie wracają razem z zajęć? Może miała skłamać, że tak idzie na przystanek i jedzie do akademika tylko po to żeby się nikt nie dowiedział albo udawać specjalnie że niby nie wsiądzie z nimi do autobusu bo musi jeszcze coś załatwić. Widzę, że ukrywać się trzeba jak tylko ktoś coś ma.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.10.2015 23:18
A skad wiedza ze ty taka bogata jestes ,jak nie masz znajomych ,nie masz innych tematow ,tylko musisz chyba gadac o pieniadzach rodzicow .Pomysl troszeczke ,bo jedno wyklucza drugie .
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.10.2015 13:31
daj spokoj! ja mialam cos podobnego, nie bylam bogata, ale bylam zawsze fajnie ubrana, chodzilam do fryzjera, sama na siebie juz zarabialam jakis grosz wiec bylo mnie stac, jestem ladna, do tego siwtenie sie uczylam, nawet z mega ciezkich przedmiotow zgarnialam plusy i sie siedzialam cihco jak znalam odp, nie lazilam w okienkach na piwsko, nie imprezowalam codziennie po akademikach i oskronych kubach studenckich jak wiekszosc mojego roku i dlatego mnie nie lubili i wiesz co? wcale mi ich nie szkoda, wkurza mnie jedynie fakt ze kiedy ja rylam oni chlali a slizgali sie na sciagach bo jeden drugiemu pomagal...ale za znajomych nie chcialabym ich miec za zadne skarby, mialam swoje towarzystwo i mimo ze wyjechalam z kraju, kontakty sie odrobine rozluznily mam ta paczke do tej pory... za to smieje sie jak widze na facebooku jak sie wielce na swoich slubach wyswietlaja laski, jako wielkie przyjaciolki a jedna drugiej d co 5 minuit obrabiala, obsmiewala. takie przyjznie za korzysc na studiach, za sciage, albo tak falszywe nie sa warte twojego zachodu!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.10.2015 12:11
Skoro się obnosisz na dzień dobry to czemu się dziwisz? Jestem na 4 roku, a do dzisiaj nie wiem jaki "status materialny" ma większość rodziców znajomych ze studiów. To nie jest kwestia ani urody, ani pieniędzy tylko tego, że widocznie masz się za kogoś lepszego bo rodzice Ci wszystko fundują i jesteś egocentryczna. Mam znajomych którzy mają bogatych rodziców, ale są normalnymi ludźmi, zachowują się normalnie i nie zauważyłam, żeby ktoś ich tylko z tego powodu traktował gorzej. Jakaś tam zazdrość jest, jasne, że tak, tyle, że taka ZDROWA.
odpowiedz
M (Ocena: 5) 26.10.2015 07:29
Poszłaś dopiero na pierwszy rok i już wszyscy wiedzą, że masz samochód, a rodzice wynajęli Ci mieszkanie? Rzeczywiście nie obnosisz się z kasą :)
odpowiedz

Polecane dla Ciebie