Był parę lat młodszy, kumał klimaty artystyczne jak ja. Poznałam go przez Tindera, akurat rozpadał się mój paroletni związek. Zakończyłam sytuację z moim byłym i umówiłam się z Patrykiem. Był nowy w mieście, piwo, w sumie byłam po któreś randce przez Tindera, myślałam, po rozmowie z nim, że to będzie bardziej kumpel, niż chłopak. W trakcie spaceru coś zaiskrzyło, było fajnie, przespaliśmy się ze sobą. Takie czasy pomyślałam, tak bywa.
Zaczęliśmy się spotykać. Na obiadach, kolacjach ze śniadaniem, na noc. Rozważałam sprawdzanie mu telefonu, ale nie znałam kodu. Jako jego pierwsza „dziewczyna”, może koleżanka w tym mieście, pomagałam, jak mogłam. Doradzałam, opowiadałam o mieście, oprowadzałam. Okazało się, że wszystko do czasu.
Kiedy miałam jakiś malutki kryzys, nie odzywał się dzień, szukałam (ale tak naprawdę... mściłam się w duchu) dalej na tych wszystkich portalach randkowych. Myślałam o nim przez cały ten czas. W końcu uznałam, że chyba jesteśmy w związku, wszak spaliśmy u siebie, ze sobą. Nawet poznałam kogoś z jego rodziny.
W końcu poczułam się źle z tymi profilami na portalach randkowych, pousuwałam je, ale nie miałam śmiałości spytać go, czy i on się ich pozbył. Wpadłam na genialny plan. Założyć fake (fałszywe) konto, tam, gdzie go poznałam. Ustawić idealne dane do poszukiwania jego. Znaleźć go. A raczej nie znaleźć... niestety, znalazłam go. I on też chciał ze mnie - mną, z fałszywego konta – rozmawiać.
I tak poleciała rozmowa, przy użyciu czyichś zdjęć. Wiem, że to podłe, ale nie myślałam. Konto dalej mam. Piszę z nim. Gryzie mnie, niszczy mnie to, ale piszę z nim. On zaprasza na alkohol, na miasto, mną targa rozterka czy tego z fałszywego konta umówić się z nim i nim zaszydzić, nie pokazując się. A może będąc tam wtedy realnie?
Doradźcie, nie wiem, co zrobić. Nie znam się na tych portalach. Nie wiem, co z nim począć.
Martyna