Słuchajcie, bardzo zależy mi na zdaniu dziewczyn, które coś mają w głowach i nie są tak zawistne, jak moje otoczenie. W tym roku zaczęłam studia na publicznej uczelni, na dodatek dziennie, więc za darmo. Chwilę później dowiedziałam się, że to nie jest fair, bo przecież pochodzę z bogatej rodziny, więc za naukę mogę sobie płacić. UKRADŁAM miejsce komuś bardziej potrzebującemu. Mniejsza z tym, że to idiotyzm, bo moi rodzice płacą takie same, a nawet jeszcze większe podatki, więc to mi się należy. Najlepsze uczelnie są państwowe. Bardziej boli mnie to, że ktoś ocenia mnie przez pryzmat pieniędzy.
Czy fakt, że mojej rodzinie powodzi się lepiej, to powód do wstydu? Czasami mam wrażenie, że powinnam się ubrać w byle szmatę, żeby ludzie zaczęli mnie szanować. Jak biedna, to na pewno mądrzejsza, sympatyczniejsza i bardziej ludzka. Bogacze są beznadziejni. Nic nie wiedzą o prawdziwym życiu, są chamscy, zależy im tylko na zysku i nie potrafią się dogadać z normalnymi ludźmi. Nigdy taka nie byłam i nie będę, a tak próbuje się mnie oceniać!
Ubieram się tak, jak lubię i na co mnie stać. Mam taki telefon, jaki mam. Samochód też dostałam. Nie muszę mieszkać w akademiku, bo rodzice wynajęli mi mieszkanie. Fajnie, prawda? Ja też się cieszę. Inni widzą w tym jednak problem. Dla nich to nie jest normalne i dlatego źle o mnie myślą. Zawiść niektórych pozbawia rozumu. Ja wcale nie „epatuję swoim bogactwem”. Jestem, jaka jestem. Do każdego odnoszę się z szacunkiem, nigdy nie patrzę na to, co kto nosi, ile ma kasy i jakie ma możliwości.
Ja potrafię dostrzec w człowieku człowieka. We mnie się podobno nie da. Jestem nielubiana tylko dlatego, że niektórzy chcieliby być na moim miejscu. Wkurza ich, że ich rodzice ledwo wiążą koniec z końcem, muszą spać w brudnej bursie i ciężko pracować na wszystkie przyjemności. Rozumiem, bo sama bym tak nie chciała. Ale dlaczego ja padam tego ofiarą?
Dobrze wiem, co się mówi za moimi plecami. Jestem wyniosła, chamska, niesympatyczna, złośliwa i do tego jeszcze pusta. Rodzice kupili mi wszystko, ale ich przyjaźni nie mogą. Wydaje mi się, że jest inaczej. Sama garnę się do tego, żeby się z nimi zakolegować. W normalnej rozmowie niczym się od nich nie różnię. Ale potem sobie myślą, że bogata, to na pewno zła.
Zastanawiam się, co ja mam zrobić, żeby było inaczej. Tylko nie wmawiajcie mi proszę, że nie widzę swoich wad. Widzę, ale na pewno nie jestem próżną laską z dolarami w oczach. Absolutnie nie! Nigdy taka nie byłam. Lubię normalność. Nie „panoszę się”.
Czy to możliwe, że jedynym problemem jest dobra sytuacja materialna i finansowa?! Dla mnie to podłość.
Paulina