Właśnie przeczytałam Wasz artykuł o makijażu wśród dzieci. Wiedziałam, że młodzież dzisiaj szybciej dojrzewa i ma różne dziwne pomysły, ale żeby aż tak... Nie wyobrażam sobie nawet umalowanej 11-latki i raczej nie chciałabym takiej spotkać na ulicy. Nie wiem czy bym wytrzymała. Pewnie zwróciłabym uwagę i jakoś to skomentowała, bo aż przykro się na coś takiego patrzy. Podobno jestem wyluzowaną mamą, ale są rzeczy, których po prostu nie akceptuję. Byłam w podobnym wieku, wiem, co się wtedy myśli, ale mam też życiową mądrość.
Na szczęście moja córka w podstawówce nie podkradała mi jeszcze kosmetyków i nie walczyła o „prawo” do makijażu. Źle by się to dla niej skończyło, bo w niektórych sprawach jestem bardzo zasadnicza. Trochę podrosła, poszła do gimnazjum i jakiś diabeł w nią wstąpił. Na pewno przywłaszczyła sobie mój stary tusz do rzęs. Nie robiłam afery, bo myślałam, że użyje go najwyżej na szkolną dyskotekę. Teraz wiem, że ona maluje się codziennie i tusz przestaje jej wystarczać.
Z domu wychodzi bez niczego, ale najprawdopodobniej w szkole coś tam sobie poprawia, a przed powrotem zmywa. Nie podoba mi się to za bardzo, ale ten artykuł otworzył mi oczy. Może inaczej się już nie da? Skoro pełny make-up mają na sobie już uczennice podstawówki, to moja starsza córka czuje się przy nich jakoś głupio? Skoro tak jej zaczyna zależeć na wyglądzie, to pewnie wszystkie jej koleżanki już to robią. Ostatnio poprosiła mnie o puder i odmówiłam.
Wiem, że to trochę głupie, bo w końcu sama sobie kupi, albo zacznie ukradkiem używać mojego. Ale stwierdziłam, że jeśli otwarcie jej pozwolę na kolejny kosmetyk, to już nie będzie miało końca. Zaraz zażąda czerwonej szminki, fluidu i czarnego lakieru do paznokci. Jak się nie zgodzę, to tylko się na mnie obrazi, a i tak zrobi swoje. Sama już nie wiem, jak mam podchodzić do tego tematu. Skoro to „norma”?
Nie chciałabym być czepialską matką, której wszystko się nie podoba. Rozumiem, że córka dorasta, zmieniają się jej potrzeby. Boję się, że im mocniej będę jej zabraniała, tym bardziej ona się zbuntuje. Zacznie nakładać na siebie nie wiadomo co i po prostu się ośmieszy. Gdyby miała moje wsparcie, to może wystarczyłby jej ten puder, o który prosiła? Do tej pory nie miałam z nią większych problemów i wiedziałam jak wyjść z każdej sytuacji. W tym momencie mam czarną dziurę w głowie.
Bardzo proszę o poradę w tej sprawie...
Urszula