Nie wiem, czy ktokolwiek mnie zrozumie... Powoli sama przestaję się rozumieć. Ale nic nie poradzę na to, że tak strasznie kocham swojego narzeczonego, że wybaczę mu dosłownie wszystko. Nigdy nie był w stosunku do mnie agresywny. Czasami się kłóciliśmy, były nawet awantury, ale szybko się godziliśmy. Tym razem było tak samo, chociaż pozwolił sobie na znacznie więcej. Tak się zdenerwował, że przestał nad sobą panować. Do dzisiaj mam po tym pamiątkę, bo siniaki tak szybko nie schodzą.
Oszukałam go w jednej sprawie. Nie zdradziłam go, ani nic takiego, ale o czymś mu nie powiedziałam. Wiem, że powinnam. Nie chciałam go denerwować. Wreszcie to wyszło na jaw, bo sama się przyznałam. Myślałam, że przez chwilę sobie pokrzyczy i mu przejdzie. Ale tym razem nawet nie wrzeszczał, tylko uderzył mnie z całej siły w policzek, a potem odruchowo kopnął w stopę. Przewróciłam się i nie wiedziałam co robić.
To było coś koszmarnego. Nigdy nie spodziewałam się czegoś takiego po osobie, którą naprawdę mocno kocham i która chyba kocha mnie tak samo... Nawet się nie rozpłakałam. Wstałam i zamknęłam się w pokoju. Wiecie jak to się skończyło? On przyszedł po chwili z płaczem. Błagał mnie na kolanach, żebym mu to wybaczyła. Podobno nie panował nad sobą i sam nie rozumie, jak mógł to zrobić. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
Nic nie powiedziałam. Poprosiłam żeby wyszedł, bo musiałam pomyśleć. Z jednej strony ból fizyczny, a jeszcze większy psychiczny. Z drugiej ukochany mężczyzna, który płacze jak dziecko i przeprasza. Zmiękłam i następnego dnia zapewniłam go, że nie mam żalu. Ale jeśli jeszcze raz się coś takiego zdarzy, to na pewno odejdę. A nawet zgłoszę to na policję. On przysięga, że nigdy się to nie powtórzy. Zupełnie stracił świadomość, nigdy nie chciałby mnie skrzywdzić.
Można powiedzieć, że mu wybaczyłam. Ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Czy jestem w stanie żyć z takim wspomnieniem... Ostatnio znowu się o coś posprzeczaliśmy i nawet nie próbowałam z nim dyskutować. Odruchowo się odsunęłam, bo bałam się że mi przyłoży. Wiem, że to się raczej już nie zdarzy, ale sam doprowadził mnie do takiego myślenia.
Zaczęłam go jednak rozumieć... Czasami myślę, że wtedy mi się należało, bo coś przed nim ukrywałam. Może powinnam mieć pretensje do samej siebie?
Natalia