Polskie życie na kredycie – jak rozsądnie pożyczać?

Choć specjaliści odwołali kryzys, miliony Polaków wciąż żyją na kredyt. Jak pożyczać, żeby oddać i nie zbankrutować?
Polskie życie na kredycie – jak rozsądnie pożyczać?
16.04.2010
> -->

Trudno przejść swobodnie przez ruchliwą ulicę, żeby ze wszystkich stron nie atakowali nas roznosiciele ulotek. Zdecydowana większość z nich to biuletyny dotyczące banków i ich ofert, najczęściej pożyczek. Z ulotek można wyczytać, że otrzymanie kredytu to pestka – wystarczą jakiekolwiek, często absurdalnie śmieszne dochody, nie potrzebne są żadne dodatkowe zabezpieczenia, a bank pokaźną sumę przeleje na nasze konto w pięć minut. Jeszcze inne mamią nas wizją niemalże zerowego oprocentowania, niskimi ratami, niekończącym się okresem spłaty pożyczki czy nawet szansą na umorzenie naszego długu. Wydawać by się mogło, że pieniądze spadają nam z nieba. Niestety takie myślenie może nas wyprowadzić na kredytowe manowce. Specjaliści biją na alarm – nastolatki mają masę długów!  

Pożyczki, owszem, są potrzebne i bardzo często trudno się bez nich obejść. Trzeba jednak brać je z głową. Zanim pójdziesz do banku po pieniądze, które ten chętnie ci pożyczy, zastanów się, czy naprawdę potrzebna jest ci pomoc. Bez kasy z banku trudno wyobrazić sobie kupno nowego, kosztownego samochodu, zakup mieszkania lub działki pod budowę domu czy uruchomienie własnego biznesu. W tym przypadkach w grę wchodzą duże kwoty, które mało komu udaje się zgromadzić. Pożyczka jest wtedy nieodzowna. Tylko jaka? 

Optymalnym rozwiązaniem jest zaczerpnięcie kredytu w placówce, do której należysz. Czyli jeśli masz konto w banku X, wycieczka do banku Y po wsparcie finansowe nie jest najlepszym rozwiązaniem, nawet jeśli inna placówka obiecuje ci gruszki na wierzbie. Bank, w którym figurujesz od lat, ma wgląd do twojego konta, widzi twoje obroty, nie jesteś więc dla niego czystą kartą, którą musi oceniać wyłącznie na podstawie dochodów na papierze czy danych w dowodzie osobistym. Pracownik banku dobierze dla ciebie odpowiedni kredyt, dopasuje raty do twoich możliwości, utali czas spłaty pożyczki i podpowie, na co zwrócić uwagę (np. czy warto ubezpieczyć kredyt itp.). Jasne, że bank chce zarobić – na pewno jednak lepiej potraktują cię w twoim własnym banku niż w obcym, który kusi klientów absurdalnymi ofertami. 

Przy zaciąganiu gigantycznych kredytów, zawsze bardzo dobrze jest mieć wkład własny. Zresztą, wiele banków właśnie ten wkład uważa za wymóg konieczny do udzielenia pożyczki. Pamiętaj, że przy braku doświadczenia w obrocie gotówką, ale gdy masz spore oszczędności, najgorsze, co możesz zrobić, to trzymać je w przysłowiowej skarpecie. Niezainwestowane pieniądze tracą na wartości. Najlepszym rozwiązaniem jest lokata kapitału – np. kupienie mieszkania, samochodu czy czegoś wartościowego, np. monet, które z roku na rok są coraz więcej warte. Uważaj na waluty obce – to ryzykowna próba pomnażania majątku. Jeszcze kilka lat temu funt kosztował siedem złotych. Dziś płacimy się za niego niewiele ponad cztery. Dlatego jeśli masz odłożoną jakąś kwotę, lepiej ją zainwestuj – czyli potraktuj ją jako wkład własny do kredytu, a nie kasę na „czarną godzinę”. 

Wystrzegaj się wszelkich pożyczek typu „od ręki”, „bez sprawdzania w BIK-u (Biurze Informacji Kredytowej)”, „bez żadnych zaświadczeń”, „0 procent”. Wszystkie ogłoszenia na słupach, wydrukowane w gazetach maczkiem czy na małych karteczkach i wrzucone do skrzynki pocztowej, są ryzykowne i podejrzane. Wierzyciel żąda wtedy bardzo szybkiej spłaty kredytu, a odsetki mogą nawet przewyższać wartość pożyczki! Bo wbrew pozorom najtrudniej spłaca się małe kredyty. Jeśli na swoim koncie bankowym ustawiłaś sobie opcję polecenia zapłaty, wtedy regularnie co miesiąc bank pobiera ci z konta ustaloną kwotę na poczet długu. Masz wtedy pewność, że gdy zawiedzie cię pamięć, należność trafi na konto banku. Przy małych kredytach z pozoru niewinne tysiąc złotych może urosnąć dwu-, trzy- czy nawet dziesięciokrotnie! Jest to tym bardziej możliwe przez to, że wszelkie małe pożyczki mają najczęściej wysokie oprocentowanie. Dłużnika gubi myślenie „zdążę spłacić”. I tak mijają dni, tygodnie, miesiące, a dług urasta do gigantycznej kwoty. 

Uważaj na karty kredytowe. Owszem, potrafią być bardzo pomocne, bo są formą nieoprocentowanego wsparcia finansowego zazwyczaj w niewielkiej kwocie na krótki okres. Co oznacza, że jeśli chcesz w promocji, która trwa kilka dni, kupić sobie nowoczesny telewizor za trzy tysiące złotych, możesz skorzystać z debetu i zrobić takie zakupy – oczywiście do kwoty, jaką przydzielił ci bank. Pieniądze bez żadnych odsetek trzeba oddać do konkretnego dnia następnego miesiąca (najczęściej jest to 25.). Wtedy zwracasz kasę w identycznej kwocie, jaką pobrałaś z konta, i cieszysz się nowym nabytkiem. 

Ale biada ci, jeśli nie zwrócisz w terminie pieniędzy. Wtedy oprocentowanie może wynieść nawet 25 proc., a odsetki karne są często zabójcze. Poza tym życie z karty kredytowej to nierzadko studnia bez dna, w którą wpada się bardzo szybko, ale szalenie trudno jest się z niej wydostać. W ten sposób niewinne pobranie kasy z karty może zamienić się w wielki dług. Przedstawiamy ci w osobnym artykule garść porad dla twojego domowego budżetu. 

Jeśli nie masz w planach żadnej inwestycji, kupna domu czy samochodu, lepiej nie myśl o kredycie. Wymarzyłaś  sobie wakacje na egzotycznej wyspie, na które potrzebujesz kilka tysięcy złotych? Naprawdę lepiej jest odłożyć te pieniądze niż szaleć z kredytami. Z nimi jest jak na loterii, dlatego zaczerpnięcie pożyczki to ostateczność. Poza tym uzbieranie konkretnej, zwłaszcza większej kwoty, i zainwestowanie jej w wymarzoną rzecz, to najlepsza lokata kapitału. 

Julia Wysocka 

Zobacz także: 

W tym roku wszystko podrożeje! 

Tanio nie będzie. Zdrożeje jedzenie, papierosy, a nawet opłata za posiadanie zwierząt. 

Wasze listy: „Chciałam wyglądać na bogatą i wpadłam w pętlę kredytów!” 

Anna marzyła o życiu na poziomie, a zaczęła tonąć w długach.     

Polecane wideo

Komentarze (5)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 16.04.2010 01:46
Krewni przepisali na mnie łącznie 3 mieszkania (starsze, bezdzietne ciotki). Na razie jestem studentką, dorabiam sobie w biurze, cieszę się z tego zabezpiecznia na przyszłość, pochodzę ze średnio zamożnej rodziny i może to dziwne, ale chociaż muszę zajmować się różnymi, bieżącymi wydatkami - nie czuję potrzeby zarabiania ogromnej kasy, jesli praca nie będzie związana z moją pasją. Czy ja jestem dziwna? Czy mam może jakieś inne wartości niż pieniądze? I nie piszcie, że jeśli będę miała dzieci, to będę twierdzić inaczej (nie chcę mieć dzieci). A może ja się urodziłam nie w tej epoce, w której powinnam? :D
zobacz odpowiedzi (4)

Polecane dla Ciebie