Historie Życiem Pisane: Zniszczyłam życie siostrze

Czasami w siostrzaną relację wkrada się zazdrość albo nieszczęśliwy splot wydarzeń sprawia, że jedna z nich na zawsze straci szczęście z winy tej drugiej…
Historie Życiem Pisane: Zniszczyłam życie siostrze
04.03.2010
Psychologowie są zgodni - posiadanie siostry pomaga radzić sobie z przeciwnościami losu, uczy empatii, wspiera rozwój zdolności interpersonalnych. Co jednak, jeśli w siostrzaną relację wkradnie się zazdrość albo nieszczęśliwy splot wydarzeń sprawi, że jedna z nich na zawsze straci szczęście z winy tej drugiej? Poznajcie historie Ani i Natalii – kobiet, które na zawsze odmieniły życie swoich sióstr.

Ania - minutę starsza, kilogram cięższa i centymetr niższa od swojej siostry bliźniaczki Marty. Jako małe dziewczynki były prawie jak dwie krople wody – różniła je jedynie szeroka myszka widniejąca na prawym policzku Ani. Twarz jej siostry - zawsze nieskazitelna, idealna, a przede wszystkim pozbawiona zawstydzających znamion - wprawiała ją w kompleksy. Jeszcze w szkole podstawowej zauważyła, że mimo iż są niemal identyczne, Marta ma większe powodzenie u chłopców i jest uważaną za tą „ładniejszą” z bliźniaczek. Nieraz czuła rozdzierającą serce zazdrość, gdy kolega, w którym się akurat kochała, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi, z upodobaniem podrywał jej siostrę.

- Już wtedy wiedziałam, że jestem tą gorszą. Teraz myślę, że przecież wcale nie byłam, na Boga, jesteśmy jednojajowymi bliźniaczkami! Jednak wmawiałam to sobie, czułam się jak ta mniej udana, niepotrzebna. W połowie podstawówki doszłam do wniosku, że nie opłaca mi się przykładać do nauki, bo niezależnie od tego  jak długo bym się nie uczyła, zawsze będę od niej gorsza. Choćby o pół punkcika, o jedną ocenę – wspomina z nieskrywaną goryczą.

O swoich rozterkach Ania nigdy nikomu nie opowiadała – rodzice byli zbyt pochłonięci pracą, aby roztrząsać jej wewnętrzne dylematy, a koleżankom ze szkolnej ławki bała się zaufać. Tłumiona przez lata nienawiść do siostry dosłownie z dnia na dzień stawała się coraz silniejsza – tak silna, że Ania postanowiła zrezygnować ze wspólnego z siostrą liceum. Marta wybrała zresztą najlepszy ogólniak w mieście, a Ania nie miała już ambicji, aby jej dorównać, bić się o lepsze oceny, sympatię nauczycieli , wreszcie uwagę chłopaków.

W efekcie, ku ogromnemu niezadowoleniu rodziców - statecznych prawników - wybrała technikum hotelarskie. Był początek lat 90., panował szał na grungową muzykę, a połowa jej klasy nosiła flanelowe koszule, zasłuchiwała się w Nirvanie i z wypiekami na twarzy marzyła o spędzeniu szalonych wakacji na gigancie. Ania do dzisiaj pamięta tę cudowną ekscytację, gdy kupowała swoje pierwsze w życiu glany i rozcinała dziury na kolanach w ulubionych dżinsach.

Podczas gdy ona wieczorami wymykała się z domu na pierwsze imprezy, jej siostra pilnie studiowała rozmówki polsko-włoskie, przygotowując się do egzaminów wstępnych na italianistykę. Teraz różniło je dosłownie wszystko – od muzyki jakiej słuchały aż po buty, w których chodziły. Marta jawiła się Ani jako perfekcyjna do bólu nudziara skazana na sukces. Zawsze punktualna, z szerokim uśmiechem na ustach i iskrzącym spojrzeniem szybko zjednywała sobie przyjaciół. Była szkolną gwiazdą – ulubienicą nauczycieli, zawsze otoczoną wianuszkiem przyjaciółek i zakochanych kolegów ze starszej klasy. Jednak, co najbardziej bolało Anię, błyszczała nie tylko w szkole, ale również w domu. Ucieleśnienie dobra, wzór do naśladowania, pupilka ojca.

- Nie raz rodzice mówili, żebym się wzięła w garść i brała przykład z Marty. Jaka ona pracowita, pilna, sumienna, co roku przynosi do domu świadectwo z czerwonym paskiem. Na rodzinnych obiadach z dumą opowiadali o jej  kolejnych osiągnięciach, moje istnienie jakby ignorując. Byłam dla nich żałosną buntownicą, która nic nigdy w życiu nie osiągnie. Spisali mnie na straty, pocieszając się, że przynajmniej jedna córka wyrośnie im na ludzi – relacjonuje Ania – Jednak najbardziej irytowała mnie postawa siostry. Widziała, jak wielką przykrość wyrządzają mi rodzice, starała się mnie bronić, wybielać, kryć. Nie prawiła przy tym kazań, nie karciła. Naprawdę była idealna, kochała mnie chyba najbardziej na świecie, najpiękniejszą, siostrzaną miłością - zawiesza głos.  

Po maturze siostry pojechały w tym samym kierunku, a jednak każda w inną stronę. Krakowa nie wybierały wspólnie, ale obie marzyły o tym mieście od nastoletnich czasów. Marta rozpoczęła tu studia na italianistyce, a Ania pracę barmanki. W ciągu dnia śpiewała na ulicy i grała na gitarze, a wieczorami, jeśli akurat miała wolne, upijała się na umór, chcąc zapomnieć o poniesionych porażkach.

Miała 19 lat, niezdaną maturę i brak perspektyw na przyszłość. Rodzice postawili jej warunek – jeśli nie będzie kontynuować nauki, nie mają zamiaru jej utrzymywać. Ona wtedy uniosła się honorem, odwróciła się na pięcie i nic nikomu nie mówiąc, po prostu wyjechała. Z jedną walizką w ręku i 300 złotymi w portfelu chciała zwojować Kraków, ale rzeczywistość okazała się bardziej bolesna niż mogła to przewidzieć. Zanim znalazła pracę, przez miesiąc błąkała się po mieszkaniach znajomych, eksperymentując z seksem, alkoholem  i narkotykami.

Na szczęście, w porę pojawiła się Marta  - jak zwykle na czas, zaproponowała jej wspólne mieszkanie. Pod jednym dachem wytrzymały jednak tylko miesiąc, bo Ania nie mogła znieść ustatkowanego trybu życia siostry. Potrzebowała ciągłej adrenaliny, działania,  zmiany - nie dla niej były wieczorne wypady do teatru, weekendowe zakupy i poranne pogaduszki o ciuchach.

- Gdy wyprowadziłam się od niej i zamieszkałam z koleżanką z pubu, w którym pracowałam, widywałyśmy się coraz rzadziej, ale utrzymywałyśmy kontakt. Ona była mediatorem między mną a rodzicami, którzy mieli mi za złe życie, które prowadzę. Uważali, że się stoczyłam, błagali, abym się opamiętała. Ale ja miałam za nic ich prośby, na swój sposób byłam szczęśliwa. W międzyczasie nawet zdałam maturę, a gdy moja siostra broniła tytułu magistra, postanowiłam pójść na studia. Wybrałam historię sztuki, czyli to, co od zawsze mnie interesowało.  Wreszcie poczułam, że wychodzę na prostą. Nie miałam już wtedy prawie żadnego kontaktu z Martą, przestała o mnie walczyć. Chyba zniechęciła ją moja bierność. Do rodziców dzwoniłam tylko w święta z życzeniami – w moim nowym życiu nie było miejsca dla ludzi, którzy pierwsi we mnie zwątpili – wyznaje.

Był 2002 rok, jeden z tych pięknych, majowych dni, w które można się zakochać. Ania wychodziła właśnie z biblioteki uniwersyteckiej, gdy gdzieś w oddali zobaczyła swoją siostrę. Piękną, kwitnącą, z zaokrąglonym brzuszkiem. Obok niej dumnie kroczył wysoki brunet z elektryzująco błękitnym spojrzeniem i delikatnymi bokobrodami. Ania – odmieniona, już nie w podartych dżinsach i z rozczochraną czupryną, a z misternie ułożonymi blond lokami i czerwoną szminką na ustach - jak dziecko cieszyła się z tego przypadkowego spotkania.

- Nie mogłyśmy się na siebie napatrzeć, nie widziałyśmy się od dobrego roku, nawet nie wiedziałam, że moja rodzona siostra, w dodatku bliźniaczka, spodziewa się dziecka. Jednak ona była chyba bardziej zaskoczona niż ja – ciągle powtarzała jak świetnie wyglądam, żartowała, że znowu jesteśmy identyczne. I rzeczywiście, teraz różnił nas tylko jej brzuszek i… mój policzek.

Od tamtego szczęśliwego spotkania, widywałyśmy się teraz niemal codziennie, aż do porodu. I wtedy, po raz pierwszy w życiu, to moją siostrę spotkała prawdziwa tragedia – wspomina ze  łzami w oczach -  Jej córka, Zuzia urodziła się z porażeniem mózgowym, była w krytycznym stanie, lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Na szczęście udało się ją uratować, ale czekały ją lata żmudnej rehabilitacji. Mąż Marty, Jacek, nie wahał się ani minuty i postanowił załatwić córeczce kosztowne leczenie w Niemczech – to była jedyna szansa dla małej. Wspólnie zadecydowaliśmy, że Marta wyjedzie tam sama z Zuzią na pół roku, a Jacek będzie je odwiedzał. Nie mógł przecież rezygnować z pracy, musiał utrzymać rodzinę…

Początkowo Ania nie kontaktowała się z Jackiem, ale pewnego dnia wpadł do niej na uczelnię i poprosił o rozmowę. – Czuł się okropnie osamotniony, tęsknił za Martą, martwił się o zdrowie córeczki – opowiada zatroskanym tonem Ania. Jeszcze tego samego dnia postanowiła go wyciągnąć na parapetówkę do znajomych.

Widziałam, że odżył, odprężył się, zrobił w końcu coś dla siebie. Gdy wracaliśmy do domu taksówką, złapał mnie za rękę i powiedział, że jestem najpiękniejszą kobietą jaką zna. Powiedziałam mu, żeby się otrząsnął, bo nie jestem Martą, tylko jej siostrą, ale on nie chciał słuchać. Przyznał się, że myśli o mnie od czasu, kiedy zobaczył mnie po raz pierwszy pod biblioteką i to wspomnienie nie daje mu spokoju. W końcu zaczął mnie całować, ale  wyrwałam mu się i zatrzymałam taksówkę. Jednak gdy wróciłam do domu, jeszcze długo nie mogłam zasnąć, przypominając sobie ten pocałunek.  

Następnego dnia rano Jacek stał w progu jej mieszkania z bukietem kwiatów. Gdy zaciągała go do swojej sypialni, nie myślała o siostrze, która kilkaset kilometrów stąd opiekuje się  ciężko chorą córką. Liczyło się tu i teraz – jego wspaniały zapach, aksamitny dotyk, cudownie brzmiący głos… 

- Nie potrafiłam nad tym zapanować, przy nim czułam się kochana najbardziej na świecie. W końcu pojawił się ktoś, kto umiał wyleczyć mnie z kompleksu brzydszej siostry. Wiem, że to straszne, ale wreszcie dowiedziałam się, że mam od niej ładniejsze dłonie, delikatniejszy głos, jestem lepsza w łóżku. Nie zastanawiałam się wtedy, co będzie z małżeństwem mojej siostry. Dopiero kilka dni przed jej przyjazdem zdałam sobie sprawę z tego, co tak naprawdę zrobiłam. Byliśmy w sobie szaleńczo zakochani, chcieliśmy spędzać razem każdą najkrótszą chwilę, a na drodze do mojego szczęścia znowu stanęła ona.

Tym razem jednak to ja byłam silniejsza, to ja miałam wolę walki. Marta wróciła do kraju wychudzona, z podkrążonymi oczami i chorym dzieckiem na ręku. Jacek opowiedział jej o wszystkim jeszcze w drodze z lotniska. Ona życzyła nam tylko powodzenia i wyszła z samochodu. W tej jednej sekundzie odeszła z mojego życia na zawsze.

Dzisiaj Ania z Jackiem wspólnie prowadzą firmę, planują ślub. Wcześniej nie myśleli o małżeństwie, unikając pochopnych decyzji i pospiesznych deklaracji, ale teraz już wiedzą – marzą o dziecku i normalnej rodzinie. Która jednak nigdzie nie będzie normalna, bo 100 kilometrów od Krakowa, w rodzinnym domu Ani, mieszka jej siostra bliźniaczka, która wychowuje 8-letnią Zuzię.

Dla córki poświęciła karierę, ukochany Kraków, całe swoje poprzednie uporządkowane i perfekcyjne życie. Zdradzona i oszukana przez najbliższą jej na świecie osobę, już nigdy nie zaufa żadnemu mężczyźnie. Czasem tylko, stojąc w ogrodzie rodziców,  zastanawia się, czym zasłużyła sobie na takie okrucieństwo? Czyżby za bardzo kochała swoją siostrę bliźniaczkę ze słodką myszką na policzku, której od zawsze jej zazdrościła?

*Imiona i nazwy miejscowości zostały zmienione na prośbę bohaterki reportażu.

Kolejne artykuły z cyklu Historie Życiem Pisane już za tydzień! Część pierwsza zawsze w czwartek, część druga w piątek. Zajrzyjcie koniecznie!

W zeszłym tygodniu w cyklu  historie Życiem Pisane mogłyście poznać historie  kobiet, które po latach odnalazły prawdziwą miłość…

Odnalazłam miłość po latach (1)

Odnalazłam miłość po latach (2)

Polecane wideo

Komentarze (133)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 04.04.2012 23:55
o boze ; [[ to okropne stracilas siostre,facetow mozna miec wielu
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 22.04.2010 19:56
Po co ci taki facet który boi sie odpowiedzialności i w momencie gdy jego zona jest z ciężko chorym dzieckiem za granica zdradza ją z siostrą ?? Oboje jestescie siebie warci.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 08.04.2010 00:09
wiem jak to jest być "tą gorszą" siostrą i wiele razy miałam ochotę zrobić coś głupiego z tego powodu, pamiętam dni kiedy z całego serca nienawidziłam jej za to że jest taka idealna. Na szczęście się opamiętałam, zrozumiałam że kocham ją i wyrosłam z kompleksów, uwolniłam się od tego ale nie próbując dorównać siostrze ale budując moją własną osobowość - szkoda że Ty się nie zdobyłaś na coś takiego i się w porę nie opamiętałaś, bo może zaoszczędziłoby to wiele cierpienia Tobie, Twoim rodzicom i przede wszystkim siostrze...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 03.04.2010 22:29
czarna owca zawsze nią zostanie...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 21.03.2010 20:28
No pewnie, i może jeszcze uważasz, że jesteś szczęśliwa??? Wiesz, co powinnaś zrobić? Opuścić tego obsranego kretyna, wrócić do siostry i błagać na kolanach, żeby Ci przebaczyła... wtedy może choć raz zachowałabyś się wobec niej jak człowiek ico najważniejsze - jak siostra. Naprawdę się tego nie wstydzisz, że coś takiego zrobiłaś???
odpowiedz

Polecane dla Ciebie