Historie Życiem Pisane: Wyszłam za mąż przed maturą (2)

Pierwsza młodzieńcza miłość może zaprowadzić przed ołtarz. Doskonale wiedzą o tym Edyta i Katarzyna, które jeszcze w liceum podjęły decyzję o zamążpójściu…
Historie Życiem Pisane: Wyszłam za mąż przed maturą (2)
23.04.2010
>

Miłość nie wybiera – dopada każdego, najczęściej w najbardziej zaskakujących momentach życia. Łączy w pary ludzi dorosłych, po przejściach, z bogatym bagażem doświadczeń. Bywa jednak i tak, że strzała Amora trafia niezwykle młode osoby - dzisiaj nikogo nie dziwią już całujące się trzynastolatki, a tym bardziej nie szokują licealistki szykujące się do ślubu. Czy po latach nie żałują decyzji o szybkim zamążpójściu? Poznajcie historię Edyty i Katarzyny.

HISTORIĘ EDYTY (24 l.) PRZECZYTASZ TUTAJ

Katarzyna, 22 l. Prawdziwym egzaminem dojrzałości w jej życiu nie była matura, a przymusowe rozstanie z ukochanym. Gdy tuż po gimnazjum przekraczała mury liceum, nie przypuszczała, że opuści je w atmosferze rozpaczy i tęsknoty.

Kasia do dziś pamięta, jak w dzieciństwie przysłuchiwała się rozmowom dorosłych, zastanawiając się, jak będzie wyglądało jej dorosłe życie. Wyobrażała sobie przytulny domek, dwójkę dzieci i męża, który wracając z pracy zawsze kupuje bukiet kwiatów dla żony. Z niesłabnącym przekonaniem, że jesteśmy kowalami własnego losu, podjęła decyzję o rozpoczęciu nauki w renomowanym liceum w klasie o profilu matematycznym. Na przekór samej sobie, bo przecież to polski lubiła bardziej, i na przekór rodzicom, którzy wymarzyli dla niej karierę prawniczą.

Pierwszy wrześniowy poranek upłynął jej w atmosferze przyjemnej ekscytacji nową szkołą, nauczycielami, a przede wszystkim znajomymi z klasy. Gdy, kilka minut spóźniona, wbiegła do sali gimnastycznej, okazało się, że brakuje dla niej miejsca. Stanęła z boku, próbując nieudolnie ukryć się za plecami kolegów: - Wtedy podszedł do mnie wysoki, rozczochrany chłopak i zaproponował swoje miejsce. Byłam pod wrażeniem, zarówno tego, jak wyglądał, jak i jego manier – coraz mniej gentlemanów na tym świecie. Skorzystałam, i po chwili usłyszałam, jak szepcze mi do ucha swoje imię - Bartek.

>

Gdy okazało się, że trafili do tej samej klasy, żadne z nich nie miało wątpliwości, że będą dzielić jedną ławkę. I tutaj znowu mieli pecha – została tylko jedna wolna – stojąca przed samym biurkiem nauczyciela. - Dziś myślę, że dobrze się złożyło, bo gdybyśmy siedzieli dalej, pewnie całe lekcje byśmy gadali.- wspomina. Wspólny język znaleźli natychmiast. Bartek miał dość nietypowe, jak na nastoletniego chłopaka, hobby – taniec. Zaintrygowana Kasia bez wahania przyjęła jego zaproszenie na lekcję. Na początku miała tylko obserwować, ale szybko poczuła chęć nauczenia się kilku kroków.

Przez cały wrzesień spotykali się popołudniami, a Bartek cierpliwie pokazywał jej proste układy i podstawowe kroki tańca towarzyskiego. - W jego ramionach czułam się pewnie, bezpiecznie i pięknie. Wcześniej nigdy nie zastanawiałam się, czy wyglądam seksownie, a dla niego nagle zapragnęłam być atrakcyjna. Wieczorami, gdy wracałam do domu, byłam nieobecna duchem. Moje myśli wciąż krążyły wokół Bartka i jego czułych dłoni tak pewnie obejmujących mnie na parkiecie.

Pierwszy pocałunek pamięta tak wyraźnie, jakby to było wczoraj: - To było jak chwila ukradziona Bogu. Tak nagle, znienacka, kiedy myślałam, że wyszedł z sali. A on stanął za mną, odgarnął mi włosy i musnął ustami szyję, prawdziwie filmowa scena.- wspomina rozmarzona Kasia. Do domu wracali, trzymając się za ręce, szczęśliwi i pełni nadziei. Szybko stali się klasowymi „papużkami nierozłączkami”. Nikt nie mówił o nich inaczej niż „Kasia Bartka” lub „Bartek Kasi”.

>

Dla obojga była to pierwsza miłość. Nie spodziewali się, że los tak brutalnie obejdzie się z kiełkującym między nimi uczuciem. Byli już w drugiej klasie, wciąż razem – nierozłączni, zakochani, szczęśliwi, gdy Bartek zaczął się gorzej czuć. Długo bagatelizował niepokojące objawy, ukrywając je zarówno przed Kasią, jak i rodzicami. Pytany, co się dzieje, czy dobrze się czuje, odpowiadał, że jest przemęczony nauką, że już za rok matura. Dopiero tuż przed zakończeniem roku szkolnego, gdy niespodziewanie zemdlał, trafił do szpitala. Rutynowo wykonane badania krwi wykazały obecność komórek nowotworowych. Wyniki punkcji lędźwiowej były jak wyrok – choroba była w zaawansowanym stadium, chemioterapia okazała się niezbędna.

- Byłam załamana. Nie było na co czekać, położyli go niemalże natychmiast na oddziale onkologicznym. Był taki odważny. Kazał sobie zgolić włosy. Poprosił mnie, żebym to zrobiła. Płakałam, trzymając maszynkę w drżącej dłoni. To on mnie pocieszał. Mówił, że wszystko będzie dobrze, że wyjdzie z tego, że po maturze weźmiemy ślub i  pojedziemy na studia. Marzył o Politechnice Warszawskiej. Byłam pewna, że jeśli tylko wydobrzeje, dostanie się.

Stan zdrowia Bartka nie ulegał jednak poprawie. Z dnia na dzień stawał się coraz słabszy, a kolejne porcje dożylnych leków przeciwrakowych, doprowadzały jego organizm na skraj wytrzymałości. Kasia nie umie dokładnie określić, kiedy po raz pierwszy pomyślała, że jej ukochany może tego nie przetrwać. - Kiedy odwiedzałam go w szpitalu, żadne z nas długo nie było w stanie wypowiedzieć słowa „śmierć”. Baliśmy się, że padnie z naszych ust w złej godzinie. Wreszcie, pewnego dnia, Bartek zdobył się na odwagę i poprosił, bym mu obiecała, że jeśli umrze, ja zawalczę o swoje szczęście. Popłakałam się, dotarło do mnie, że on naprawdę może odejść.

>

Zaczęły się wakacje. Mieli jechać razem na obóz młodzieżowy do Hiszpanii. Wszystko załatwione było już od stycznia. Bartek zachęcał Kasię, żeby mimo wszystko spakowała walizkę i odpoczęła. Ona jednak wiernie stała u jego boku, każdy słoneczny dzień spędzając w szpitalu. Czuwała przy jego łóżku od świtu do nocy, wymieniając się z jego rodzicami. Pewnej słonecznej soboty, jadąc tramwajem do szpitala, spostrzegła unoszące się w niebo ziarna ryżu i młodą parę, z uśmiechem na ustach wybiegającą z kościoła. Wtedy poczuła, że i oni powinni przysiąc sobie miłość na wieki - na dobre i na złe, w radości i nieszczęściu, w zdrowiu i w chorobie.

Weszła  do pobliskiego salonu jubilerskiego i za swoje skromne oszczędności kupiła dwie srebrne obrączki. Gdy tylko znalazła się w sali Bartka, klęknęła przy jego łóżku i… poprosiła, by został jej mężem. On, wzruszony i zaskoczony, na początku nie chciał się zgodzić, ale ona nie dawała za wygraną. Skromna ceremonia odbyła się miesiąc później. Najbliższa rodzina zgromadziła się w szpitalu, bo Bartek nie miał siły, by wstać z łóżka. Mimo to, założył garnitur, by nie prezentować się gorzej niż ubrana w białą sukienkę Kasia. Kilka dni później zaczęły wracać mu siły do życia. Lekarze odnotowali poprawę stanu jego zdrowia, żartowali, że małżeństwo działa na niego leczniczo.   

Młodzi małżonkowie przestali obawiać się słowa „przyszłość”. Coraz częściej zaczynali mówić o tym, co będzie. O maturze (oboje się jej bali), o studiach (oczywiście na Politechnice) oraz o dalekich podróżach (tak wiele chcieli jeszcze razem zobaczyć). Bartek marzył o wyprawie do Afryki, Kasia chciała stanąć razem z nim na wieży Eiffla.

>

Zbliżał się koniec sierpnia i kolejny rok szkolny. Zmęczona całym dniem w szpitalu, pojechała do domu przespać się, odpocząć. Zostawiła męża pod opieką rodziców. Ze snu, nad ranem wyrwał ją telefon. Do dziś pamięta szlochający głos mamy Bartka, złowieszczo oznajmiający najgorsze. Odszedł bez bólu, we śnie, wtedy gdy ona spokojnie leżała w łóżku, marząc o ich wspólnej przyszłości.

Do dzisiaj Kasia wyrzuca sobie, że nie było jej przy ukochanym w tej najważniejszej chwili. Co noc targają nią koszmary, w których prześladuje ją posępny dźwięk telefonu i rozpaczliwy lament matki jej męża.- Niedługo miną dwa lata odkąd zostałam sama. Każdy dzień boli, każdą chwilę wypełnia tęsknota. Lekarze powiedzieli, że to był nagły kryzys, że jego organizm nie wytrzymał. Może, gdybym wtedy z nim była, wytrzymałby. Nigdy się tego nie dowiem, do końca życia skazana na gorycz utraty miłości.

Kolejne artykuły z cyklu Historie życiem Pisane już za dwa tygodnie! Część pierwsza zawsze w czwartek, część druga w piątek. Zajrzyjcie koniecznie!

Kilka tygodni temu w cyklu  historie życiem Pisane mogłyście poznać historie  kobiet, które przez własną naiwność straciły pieniądze i pewność siebie…

Historie Życiem Pisane: Naiwność pozbawiła je majątku (1)

Historie Życiem Pisane: Naiwność pozbawiła je majątku (2)

Polecane wideo

Komentarze (53)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 07.05.2010 22:52
Jeej, podziwiam za odwage, zycze Ci wszystkiego najlepszego w zyciu! Nie mam pojecia, jak to jest stracic tak bliska osobe, jednak domyslam sie, ze to bardzo ciezkie przezycie. Pozdrawiam
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.05.2010 22:40
okropne;(( nie przeżyłabym czegoś takiego ;((
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 03.05.2010 20:55
ehh piękna hostoria, lecz bardzo smutna...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 28.04.2010 19:47
Nigdy nic nie może być dobrze .. Zawsze musi być źle .. Bo jak jest dobrze to komuś się to nie podoba i to zmienia .. Bardzo mi Cb szkoda .. Ja bym tego nie przeżyła ..; < Trzymaj się dalej ..: *
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.04.2010 20:02
Super opowieśc ,lubie takie ...
odpowiedz

Polecane dla Ciebie