Historie Życiem Pisane: Straciłam dorobek życia

Maria i Edyta wiele lat pracowały, by odzyskać utraconą w dzieciństwie godność. Wystarczyła jedna chwila, jedna źle podjęta decyzja, by to, co budowały przez całe życie, przepadło.
Historie Życiem Pisane: Straciłam dorobek życia
11.03.2010

Maria i Edyta wiele lat pracowały, by odzyskać utraconą w dzieciństwie godność. Wystarczyła jedna chwila, jedna źle podjęta decyzja, by to, co budowały przez całe życie przepadło. Najgorsze jednak, że ludzka nienawiść bywa silniejsza niż żywioł.

Maria, 34 l. Płomienie strawiły wszystko co miała. U ułamku sekundy straciła nie tylko dorobek życia, ale i wiarę w sprawiedliwość. Po raz kolejny los z niej zadrwił.

Prawdopodobnie co drugi Polak mógłby powiedzieć „miałem trudne dzieciństwo”, licząc że słowa te zadziałają jak zaklęcie i wytłumaczą każde życiowe niepowodzenie. Kojarzą się z alkoholem, biedą i przemocą, choć w rzeczywistości dotyczą często braku wymarzonej lalki czy wakacyjnych eskapad w góry. Działają na ludzkie sumienia, mając niezwykłą siłę .

W przypadku Marii trudne dzieciństwo nie oznaczało jednak słabo wyposażonej półki z zabawkami, ale kompletny brak beztroski, lęk przed upijającym się na umór ojcem i podporządkowaną mu, znerwicowaną matką. O nie, mała Marysia nie była szczęśliwym dzieckiem.

- Z dzieciństwa pamiętam ostry zapach potu i odór alkoholu. Nie pamiętam, jak to było zanim ojciec stracił pracę i utrzymanie rodziny spadło na barki matki. Praktycznie jej nie widywałam, całe dnie spędzała w podrzędnej spelunie, gdzie donosiła obleśnym facetom kolejne kufle piwa. Potem, późną nocą wracała do domu, wściekła na cały świat i swój podły los.

Maria nieraz słyszała awantury rozgrywające się nad ranem, nieudolnie zagłuszane dźwiękiem telewizora. Zasypiała trawiąc wykrzykiwane przez ojca wulgaryzmy przeplatane hukiem tłuczonego szkła. Rano pewnie sądziłaby, że to tylko zły sen, gdyby nie sińce na ramionach matki i zakrzepła krew na jej wargach.

Po maturze, gdy wyprowadzała się z domu do starszego chłopaka, w którego miłość święcie wierzyła, obiecała sobie, że jej życie będzie inne. Że nie da sobie zgotować takiego losu jak matka. Że jej mąż będzie dla niej oparciem. Nie przypuszczała, że Jarek okaże się wierną kopią jej ojca. – Wydawał mi się przyzwoitym chłopakiem. Tak jak ja pochodził z patologicznej rodziny i chciał odbić się od dna. Razem mieliśmy zwojować świat. Niestety jemu wojowanie wychodziło tylko z procentami we krwi.

Maria miała 21 lat, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży. Informacja o dziecku zadziała na Jarka jak płachta na byka. - Podobnie jak ja był dosyć młody, miał 25 lat i dopiero co stracił pracę. Przez alkohol, który przelewał przez siebie jak wodę. Na wieść o ciąży okrutnie się wściekł. Krzyczał, że skoro nie mamy na czynsz to za co mielibyśmy wykarmić bachora. Trzasnął drzwiami, tyle go widziałam. Do domu wrócił dwa dni później, pijany i zdenerwowany. Rzucił się na mnie z pięściami, bełkocząc że musimy pozbyć się dziecka, ale skoro nie stać nas na zabieg to on je zabije. Bił mnie, aż straciłam przytomność.

Obudziła się dopiero w szpitalu, do którego przywiozła ją sąsiadka zaniepokojona krzykami dobiegającymi zza ściany. Gdyby nie ona, Maria dziś prawdopodobnie by nie żyła. – W wyniku silnego krwotoku wewnętrznego straciłam dziecko i resztki godności. Ledwie się ruszałam, obolała i zdruzgotana psychicznie, gdy policjanci kazali mi składać zeznania. Aresztowali Jarka. Okazało się, że nie byłam jego jedyną ofiarą. W krótkim okresie naszego małżeństwa zdążył okraść sklep spożywczy, dokonać rozboju i zmaltretować niewinnego psa, bo „za głośno szczekał’, gdy on chciał pić nad rzeką z kolegami.

Jarek siedział zamknięty w więziennej celi, gdy Maria pakowała walizki, planując ucieczkę do innego miasta. – Uznałam, że spalenie za sobą mostów to jedyne rozwiązanie. Z rodzicami od dawna nie miałam kontaktu, przyjaźnie licealne jakoś poumierały, nie trzymała mnie praca. To była decyzja chwili. - Po raz drugi zaczynała nowe życie. Znowu obiecywała sobie, że będzie inne niż w domu rodzinnym, że będzie lepsze niż u boku Jarka. O tym, jak bardzo się myliła, miała się już wkrótce przekonać.

Oddalona o ponad 100 km od domu, poczuła że traumatyczne przeżycia z dzieciństwa i ból związany z rozpadem toksycznego związku zostawiła daleko za plecami. Pełna nowej energii zameldowała się w tanim motelu i z ubogim CV w dłoni wyruszyła na poszukiwania pracy. Po dwóch dniach bezowocnych wędrówek od sklepu do sklepu, od baru do baru, od biura do biura, zaczęła tracić motywację. Po raz pierwszy w życiu poczuła, że jej się poszczęściło, gdy w motelowym holu zawisło ogłoszenie „Poszukujemy recepcjonistki, pilne”.

- Poczułam, że złapałam pana Boga za nogi! Taki zbieg okoliczności! Przyjęli mnie, szczególnie, że całkiem dobrze posługiwałam się angielskim, co jak na owe czasy, było sporym atutem, a wręcz ewenementem. Dyrektor, po wysłuchaniu mojej dość dramatycznej historii, zgodził się bym do czasu pierwszej wypłaty mieszkała w motelu za symboliczną opłatę, potem miałam znaleźć coś swojego.

Maria tak bardzo cieszyła się z wynajęcia małego mieszkanka w bloku bez szczególnych wygód, jakby sprezentowano jej luksusowy apartament przy Piątej Alei. Do pracy fruwała jak na skrzydłach, poznawała sąsiadów. Miała zaledwie 22 lata i spory bagaż doświadczeń, z których chciała korzystać, kształtując swój los jak plastelinę. Sądziła, że wyczerpała już limit całego zła, które mogło ją spotkać. Spotykała się z mężczyznami i choć z żadnym z nich nie połączyło ją nic głębszego, cieszyła się każdym dniem.

Gdy brała kredyt na niewielką kawalerkę w kilkurodzinnej kamienicy i wybierała do niej meble pierwszy raz w życiu czuła, co znaczy słowo „stabilizacja”. Rozsmakowywała się w nim każdego ranka przyrządzając jajecznicę we własnej kuchni, każdego popołudnia wracając do własnego domu, każdego wieczora kładąc się spać we własnym łóżku. Niestety piękny sen miał się wkrótce skończyć, a Maria po raz kolejny miała poczuć w sercu smak goryczy.

- Pamiętam tamten dzień jakby to było wczoraj. Miałam na sobie nową brązową garsonkę, w której czułam się bardzo atrakcyjna. Musiałam dłużej zostać w pracy, bo mieliśmy większą grupę gości z konferencji. Około 19-stej dostałam telefon. Ugięły się pode mną kolana, czułam jak krew odpływa mi z twarzy. „Pożar? Jaki pożar?” powtarzałam bezwiednie. Serce waliło mi jak oszalałe, a umysł pracował na przyśpieszonych obrotach.

Nie wierzyłam, że to możliwe, że mam aż takiego pecha. Pojechałam pod dom taksówką. Było już po wszystkim. Pokryte sadzą mury, spalone resztki firanek w potłuczonych oknach, swąd dymu. Gdy ogień zaczął się rozprzestrzeniać nikogo nie było w domu, więc nikt też nie zadzwonił w porę po straż. Gdy wóz przyjechał było już po wszystkim.

Spłonęło wszystko – sprzęty, ubrania, książki, pamiątki. Lokale nie nadawały się do użytku bez gruntownego remontu. A Maria, której nikt nie powiedział, że mieszkanie trzeba ubezpieczyć, nie miała grosza na renowację.

Wprowadziłam się na kilka dni do koleżanki z pracy, wzięłam urlop. Nie było mnie stać na wynajęcie, więc tułałam się od jednej znajomej do drugiej, czując się paskudnie siedząc im na głowach. Wreszcie wynajęłam obskurną norę pod miastem. Tylko na taką jest mnie teraz stać, gdy odkładam każdą złotówkę na remont i spłacam stary kredyt.

Dziś Maria nie rozpamiętuje przeszłości. Stara się uwierzyć, że los jeszcze okaże jej choć odrobinę sprawiedliwości. - Zaczynam swoje życie po raz trzeci, ale jak to mówią, do trzech razy sztuka. Nie mam nic do stracenia, bo wszystko już straciłam. Poza nadzieją. Nadzieją na lepsze czasy.

*Imiona zostały zmienione na prośbę bohaterki reportażu.

Kolejne artykuły z cyklu Historie Życiem Pisane już za tydzień! Część pierwsza zawsze w czwartek, część druga w piątek. Zajrzyjcie koniecznie!

W zeszłym tygodniu w cyklu  historie Życiem Pisane mogłyście poznać historie kobiet, które zniszczyły życie własnym siostrom:

Historie Życiem Pisane: Zniszczyłam życie siostrze (1)

Historie Życiem Pisane: Zniszczyłam życie siostrze (2)

 

Polecane wideo

Komentarze (43)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 14.03.2010 11:27
Często czytając komentarze pod rożnymi artykułami na tej stronie, dochodzę do wniosku, ze poziom rozwoju niektórych a nawet większości zatrzymał się na poziomie 10 latków. Po co jeden drugiego tutaj obraza i przekrzykuje? Jaka różnica czy artykuł jest prawdziwy czy zmyślony? Takie sytuacje się naprawdę zdarzają i Wasze komentarze naprawdę mogą komuś pomoc. Zamiast skupić się na problemie tutaj i nie tylko tutaj przedstawionym zajmujecie się bzdetami stylu: "przecież nad ranem nic w TV nie leci", "filozofie na temat ubezpieczenia"... Pomyślcie trochę zanim cokolwiek napiszecie. Bo żałosne jest czytanie tego wszystkiego. Pozdrawiam
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.03.2010 14:46
Często czytając komentarze pod rożnymi artykułami na tej stronie, dochodzę do wniosku, ze poziom rozwoju niektórych a nawet większości zatrzymał się na poziomie 10 latków. Po co jeden drugiego tutaj obraza i przekrzykuje? Jaka różnica czy artykuł jest prawdziwy czy zmyślony? Takie sytuacje się naprawdę zdarzają i Wasze komentarze naprawdę mogą komuś pomoc. Zamiast skupić się na problemie tutaj i nie tylko tutaj przedstawionym zajmujecie się bzdetami stylu: "przecież nad ranem nic w TV nie leci", "filozofie na temat ubezpieczenia"... Pomyślcie trochę zanim cokolwiek napiszecie. Bo żałosne jest czytanie tego wszystkiego. Pozdrawiam
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 12.03.2010 12:45
Dziwnie troszkę, bo biorąc kredyt na mieszkanie, musisz koniecznie wykupić ubezpieczenie przynajmniej ścian, m. in. od ognia. To jest już wliczone w koszty kredytu... coś mi tu nie pasuje
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 12.03.2010 00:34
Czytając to wiedziałam, że wszyscy natychmiast doczepią się do tego nieszczęsnego ubezpieczenia. Może po prostu zapomniała ze szczęścia, że ma nową prace i mieszkanie, takie rzeczy się zdarzają. Wchodziła dopiero w prawdziwe dorosłe życie. Ale wy jesteście niewyrozumiałe!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 11.03.2010 20:43
Ta kawarelka, w której mieszkała znajdowała się w kilkurodzinnej kamienicy, tak? Więc jakim cudem nikt nie zauważył ognia i dymu? Jakoś nie wierzę, że w chwili pożaru w kamienicy NIKOGO nie było. A nawet jeśli, to przecież ta kamienica chyba nie znajdowała się na odludziu... No bo w końcu straż przyjechała, więc ktoś musiał po nią zadzwonić. No i dlaczego nie ubezpieczyła domu? Bo nikt jej o tym nie powiedział? A ona co? Z księżyca spadła?
odpowiedz

Polecane dla Ciebie