Historie Życiem Pisane: Porzuciły karierę dla rodziny

Na co dzień troskliwe matki i przykładne żony, w nocy stają twarzą w twarz ze straconymi nadziejami. Czy naprawdę przegrały życie?
Historie Życiem Pisane: Porzuciły karierę dla rodziny
11.02.2010
> -->

Kiedyś pełne zapału, ambicji i planów na przyszłość, dziś rozczarowane patrzą wstecz, czując, że przegrały życie. Na co dzień troskliwe matki i przykładne żony, w nocy stają twarzą w twarz ze straconymi nadziejami. Czy naprawdę zaprzepaściły własne marzenia? O szalonej miłości, pochopnych decyzjach oraz niewykorzystanych szansach opowiedzą Magda i Teresa.

Magda, 35 l. Schowany głęboko w szufladzie dyplom stomatologii przypomina jej dzisiaj o wielkiej, życiowej porażce. 

Typowe warszawskie osiedle rodzinnych bloków z początku lat 90. W środku mały skwerek, sklep spożywczy, cukiernia i fryzjer z podniszczonym szyldem. To tu umówiłam się z Magdą – uroczą blondynką z bystrym, ale zmęczonym spojrzeniem i dwójką maluchów zaczepnie kręcących się wokół nóg. Gdy ją spostrzegam, wyrywam się do pomocy – obładowana zakupami, próbuje poskromić niesforny duet, ale jej wysiłki idą na marne. Maluchy nie dają łatwo za wygraną i rozbiegają się po całym placu. Dopiero kiedy przekupuję je czekoladą, zgadzają się grzecznie pokonać trasę do domu. Czuję prawdziwą ulgę, gdy przekraczam próg przestronnego, dwupiętrowego apartamentowca z widokiem na panoramę stolicy. Od samego początku uderza mnie idealny, niczym niezmącony porządek, a jednocześnie rozbrajające ciepło tego miejsca. 

Magda włącza dzieciom ulubioną bajkę, a nam parzy aromatycznej, rozgrzewającej kawy i zaprasza do stołu. – Chyba wzbudziłaś w nich respekt. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz były takie grzeczne – zaczyna nieśmiało moja rozmówczyni – Powinnaś wpadać częściej, miałabym wtedy chwilę dla siebie – dodaje.

Wyobrażam sobie jak ciężko jest jej pogodzić obowiązki domowe z opieką nad pięciorgiem dzieci. Starsze bliźniaczki – para siedmiolatek uśmiechających się do mnie ze zdjęcia – chodzą już do szkoły, ale jeszcze trzy lata temu w żaden sposób nie chciały przekonać się do przedszkola. Magda była wtedy świeżo po porodzie i nawet nie zdążyła odpocząć po powrocie ze szpitala, a już musiała na nowo wczuć się w rolę matki i gospodyni domowej. Przechodziła wtedy moment poważnego załamania – wracała pamięcią do studenckich lat, kiedy marzyła o pracy dentystki. Studia medyczne ukończyła z wyróżnieniem, właśnie miała rozpocząć praktyki, później otworzyć gabinet, może zaczepić się w jakiejś większej klinice… Wieść o ciąży spadła na nią niespodziewanie i w najmniej odpowiednim momencie:

-  Byliśmy już wtedy z Kubą po ślubie, ale nie planowaliśmy jeszcze dziecka. Chcieliśmy się urządzić, dorobić, bo oboje przyjechaliśmy do Warszawy z małych miast, nie mogliśmy liczyć na rodziców, zaczynaliśmy do zera. Jakub pocieszał mnie, że urodzę i wrócę do zawodu, a ciąża nie musi oznaczać końca pracy. Jemu było wtedy łatwiej – jest ode mnie starszy o pięć lat, miał już pewną pracę, praktykę, doświadczenie. Jednak wszystkie rozterki zniknęły po porodzie. Nagle Staś stał się sensem mojego życia, nie chciałam już tak zaciekle walczyć o własne ambicje. Nie wyobrażałam sobie, aby zostawić dziecko pod opieką obcej kobiety i po prostu wyjść z domu na 10 godzin. Całkowicie poświęciłam się jemu i dopiero po jego pierwszych urodzinach postanowiłam jeszcze raz spróbować swoich sił w zawodzie. I wtedy znowu okazało się, jak na złość, że jestem w ciąży, w dodatku bliźniaczej. Oczami wyobraźni widziałam następne lata spędzone w czterech ścianach wśród pieluch i butelek – opowiada rozżalona.

Kiedy Magda rodziła córeczki, jej mąż piął się po szczeblach kariery, świętując kolejne awanse. Z udawanym entuzjazmem celebrowała każdy sukces ukochanego mężczyzny, karcąc się w myślach za zazdrość, która ją ogarniała. Było jej wtedy wstyd, że nie potrafi docenić wysiłków męża, ale z drugiej strony obwiniała go za swoje niepowodzenie. Mama prosiła ją, by zapomniała o własnych ambicjach i pokornie zgodziła się na to, co dał jej w prezencie los. I rzeczywiście, gdy czasami zastanawiała się nad tym, jak obeszło się z nią życie, nie miała powodów do narzekań. Miała cudownego męża, wspaniale dzieci, zdrowie i żadnych poważnych problemów, ale jednak czegoś jej brakowało.

- Byłam, jestem tylko żoną i matką. Nie znaczę nic więcej. Poza moim domem nie istnieję. Pogodziłam się z tym już kilka lat temu, w drugie urodziny moich córek. Miałam 30 lat i żadnych złudzeń, że jeszcze uda mi się spełnić marzenia, pójść do pracy, rozpocząć swoje własne życie. Uzgodniliśmy wtedy z mężem, że najlepiej będzie jeśli poświęcę się prowadzeniu domu – mieliśmy trójkę dzieci i chcieliśmy stworzyć im najlepsze dzieciństwo jakie mogliśmy. Przestałam zwracać uwagę na dni tygodnia, godziny, pory roku. Każdy dzień wydawał mi się taki sam – śniadanie, obiad, kolacja, sprzątanie, spacer, zakupy, i tak w kółko. Gdy dzieci spały, płakałam w poduszkę, uważając, aby nie rozmazać makijażu. Kiedy Kuba wracał z pracy, witałam go piękna, umalowana, zawsze kwitnąca. Gdy zdziwiony pytał, jak to robię, że mam na wszystko czas, tłumaczyłam, że to kwestia dobrej organizacji. A w duchu myślałam, że pewnie byłabym świetnym pracownikiem – sumienna, zawsze na czas, nigdy niestrudzona…

Kiedy mąż oznajmił Magdzie, że chciałby mieć kolejne dziecko, kategorycznie odmówiła. Po miesiącu zmieniła jednak decyzję – mieli pieniądze i warunki, więc dlaczego mieliby zrezygnować? – Chyba nie dlatego, że ja miałam jeszcze nadzieję na rozpoczęcie pracy? – zauważa gorzko – Dopiero Mama uświadomiła mi, że nic z tego nie będzie. Moje koleżanki otwierały już własne gabinety, miały za sobą lata doświadczenia, a ja ukrywałam tylko gdzieś głęboko w szufladzie dyplom stomatologii. Z dumą odbierany z rąk rektora, dziś przypomina mi tylko o wielkiej, życiowej porażce.

Z zadumy wyrywa nas dźwięk klucza przekręcanego w zamku. W drzwiach staje wysoki, przystojny brunet z bukietem kwiatów, które wręcza Magdzie. Za nim wbiegają do domu znajome z fotografii bliźniaczki, a zachęcone głośnym gwarem maluchy odrywają się od telewizora. Cała rodzina w komplecie – wszyscy uśmiechnięci, wymieniają się wrażeniami mijającego dnia. Myślę wtedy, że Magda wcale nie przegrała swojego życia. Wręcz przeciwnie - to prawdziwa szczęściara, z szóstką ogromnych sukcesów na koncie i karierą supermamy, jakiej może jej pozazdrościć niejedna zapracowana bizneswoman!

Lilka Tylman

Kolejne artykuły z cyklu Historie Życiem Pisane na Papilocie już za tydzień –  część pierwsza zawsze w czwartek, część druga w piątek. Zajrzyjcie koniecznie!

W zeszłym tygodniu w cyklu  historie Życiem Pisane mogłyście poznać historie Renaty i Olgi, które w wieku zaledwie 30 lat zostały babciami:

Historie Życiem Pisane: Trzydziestoletnie babcie (1)

Historie Życiem Pisane: Trzydziestoletnie babcie (2)

  

Polecane wideo

Komentarze (60)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 18.03.2010 20:03
Tak kochana. Przykro mi ale tak właśnie jest: Rozpieprzyłaś sobie życie. I nie mogę z tego tekstu: ,,I wtedy znowu jak na złość okazało się, że jestem w ciąży...''. Skarbie co ty wiatropylna jesteś?? Nie spodziewałaś się....wcale.... biedactwo....
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 14.02.2010 17:58
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.02.2010 08:36
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 12.02.2010 21:17
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 12.02.2010 14:35
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie