Historie Życiem Pisane: Odnalazłam miłość po latach

Miłość odnalazła je trochę za późno, dając jeszcze jedną szansę na chwilę szalonego zakochania. Dla niej są w stanie naprawdę wiele zaryzykować, bo – jak same mówią – takie uczucie zdarza się tylko raz.
Historie Życiem Pisane: Odnalazłam miłość po latach
25.02.2010
Miłość odnalazła je trochę za późno, dając jeszcze jedną szansę na chwilę szalonego zakochania. Dla niej są w stanie zaryzykować wszystko, bo – jak same mówią – takie uczucie zdarza się tylko raz… 

Hanna, 43. Dla szkolnej miłości – tej jedynej i wyjątkowej – poświęciła naprawdę wiele.

Gdy Hania po raz pierwszy spotkała Krzysztofa, pogoda za oknem sprzyjała szalonym, wakacyjnym romansom i pierwszym, nastoletnim miłościom. Był gorący lipiec, w powietrzu czuć było leniwą atmosferę lata. Hania wracała właśnie z plaży, rozkoszując się słodkim nic-nie-robieniem. Zamyślona, z głową w chmurach i bez okularów na nosie, nie zauważyła nawet, że wpada wprost pod koła błękitnego jubilata, o którym skrycie marzyli wszyscy koledzy z jej klasy. Jego właściciel – przystojny, postawny brunet od razu ją zauroczył.

- Miał takie figlarne, niepokorne spojrzenie - opowiada z niekłamanym rozmarzeniem - Rzucił się ku mnie z przeprosinami, chciał odwieźć do szpitala. Bohatersko udałam, że nic mi nie jest, ale może zaprosić mnie na kawę. Wtedy wszystko się zaczęło.

Później były nieśmiałe randki, wieczorne spacery i rowerowe wyprawy nad pobliskie jezioro. Kiedy wakacje dobiegały końca, stało się jasne, że skończą się też romantyczne spotkania, więc Hania zapobiegawczo przeniosła się do liceum Krzysztofa.  Była młoda, zakochana, szczęśliwa… Ta sielanka trwała aż do maturalnej klasy – spędzali razem każdą wolną chwilę, wspólnie uczyli się do matury, udzielali się w szkolnym kole teatralnym.

-  Byliśmy jak papużki nierozłączki, nie lubiliśmy rozstań. Pamiętam, jak w pewne wakacje Krzysiek wyjechał z rodzicami do Bułgarii na trzy tygodnie. Szalałam z samotności! Przysięgłam sobie wtedy, że nigdy nie pozwolę mu odejść, bo taka Miłość zdarza się tylko raz. Niestety, zaledwie rok później okazało się, że tylko ja to czułam…

Tuż po maturze Hania zdecydowała, że nie będzie na razie zdawać na studia. Chciała wykorzystać umiejętności, które zdobyła w dobrym warszawskim liceum ekonomicznym, pójść do pracy, a przy okazji odciążyć trochę rodziców. Jej matka poważnie chorowała, a tata fizycznie pracujący na trzy zmiany w fabryce powoli tracił już siły. Krzysztof nie pochwalał jej decyzji, uważał, że marnuje swoje zdolności, a jej powołaniem nie jest wcale zawód księgowej, tylko aktorska kariera.

- Jemu było w życiu łatwiej i nie rozumiał, że dla rodziny trzeba iść na ustępstwa. Jego ojciec dobrze zarabiał, nigdy nie poznał smaku biedy. A ja nie mogłam już dłużej patrzeć na męczarnie rodziców – wiedziałam, że jeśli im nie pomogę, nie wybaczę sobie tego do końca życia.

Gdy rozpoczął się rok akademicki, ich drogi nagle się rozeszły. Krzysztof spędzał cale dnie na uczelni, w weekendy szalał na studenckich prywatkach, a Hania w tym czasie biegała między pracą a szpitalem, w którym leczono jej mamę. W końcu, pewnej słonecznej, wrześniowej niedzieli, wszystko się skończyło. Siostra jej najlepszej przyjaciółki przyłapała Krzysztofa na zdradzie. To był dla Hani prawdziwy cios – mężczyzna, bez którego nie wyobrażała sobie reszty życia, oszukiwał ją, bawiąc się jej uczuciami.

- Mój świat rozsypał się jak domek z kart. Wzięłam urlop w pracy, zamknęłam się w czterech ścianach swojego pokoju, dzień i noc płacząc w poduszkę. Zastanawiałam się jaki popełniłam  błąd, czy coś zrobiłam źle? Dzisiaj wiem już, że Krzysztof był po prostu takim typem mężczyzny – zdobywanie i porzucanie sprawiało mu największą satysfakcję… Szczególnie za moimi plecami.

Po burzliwym rozstaniu, Hanna zaczęła porządkować swoje życie. Nie chciała dociekać, ile razy została zdradzona przez Krzysztofa, bo każde zdemaskowane kłamstwo bolało bardziej. Mimo wszystkich okrucieństw, których się dowiedziała, nadal go kochała, marząc o wspólnej przyszłości. Aż pojawił się on. Adam - skromny, miły, a przede wszystkim uczciwy student historii. Drugi mężczyzna w jej życiu, druga Miłość… Niestety, mniej intensywna, nie tak samo szalona, po prostu zwyczajna. Hania miała wrażenie, że kochają się tak trochę na pół gwizdka, ale mając w pamięci cierpienie, którego zaznała od Krzysztofa, nie miała siły walczyć o własne uczucia. Posłusznie poddała się losowi, najpierw przyjmując oświadczyny Adama, a później przenosząc się do ciasnego M1 i rok po roku rodząc dwójkę dzieci.

- Z nieprzewidywalnej nastolatki przeobraziłam się w stateczną żonę i matkę. Teraz nie miałam już szansy na studia aktorskie i przygody, o których śniłam jako licealistka. Zgrzeszyłabym oczywiście gdybym powiedziała, że było mi źle. Miałam naprawdę cudownego męża, bo Adam to dusza człowiek, poczciwy na wskroś, nie skrzywdziłby nawet muchy. I paradoksalnie właśnie to mi w nim najbardziej przeszkadzało. Ja pragnęłam od życia czegoś więcej niż nauczycielskiej pensji męża, olchowej meblościanki i malucha zaparkowanego pod blokiem. 

Jednak lata wyrzeczeń i trudów codziennego dnia nauczyły Hanię zapominać o marzeniach, które jeszcze kilka lat wcześniej śmiało tliły się w jej nastoletniej głowie. Teraz najważniejsze było to, skąd wziąć pieniądze na buty dla córki i jak opłacić kolonie dla syna. Niestety, musiała się nad tym głowić sama, bo jej maż – zapalony historyk z filozoficznym nastawieniem, nie przywiązywał wagi do tak przyziemnych problemów. Jednak Hania nie ma mu tego za złe – on po prostu nie nadawał się do normalnego życia. Był wspaniałym, kochającym ojcem, ale gdy pojawiały się kłopoty, znikał w bibliotece, zatapiając się w kolejnych tomach książek.

- Zawsze byłam ze wszystkim sama. Adam pracował jako nauczyciel, więc miał dużo wolnego czasu, ale mimo to nie potrafił mi w niczym pomóc. Czasami wydawało mi się, że ta jego nieporadność jest rozczulająca, ale na dłuższą metę nie potrafiłam tak żyć. Byłam dosłownie od wszystkiego – zepsutego samochodu, wywiadówek, remontów i gotowania zupy. Mój mąż, zawsze z miną wspaniałomyślnego poczciwca, na którego po prostu nie da się nakrzyczeć, pytał, jak mógłby mi pomóc. Zaciskałam zęby i mówiłam, że to żaden kłopot i sama sobie poradzę. A on całował mnie wtedy w czoło, odwracał się na pięcie i po prostu wychodził. Do swojego świata.

Trzy lata temu, kiedy Hania w końcu dorobiła się komputera, odskocznią od codzienności stał się Internet. Założyła sobie wtedy konto na Naszej Klasie, odnowiła stare kontakty i… odnalazła Krzysztofa. Jak zawsze zniewalająco przystojny, z diabelskim spojrzeniem kokietował ją ze zdjęcia. Wahała się, czy do niego napisać, ale w końcu ciekawość okazała się silniejsza. Odpowiedź przyszła po dwóch dniach – Hania przeczytała ją kilkanaście razy i za każdym razem płakała. Tęskniła za tym pamiętnym, gorącym latem, gdy po raz pierwszy się spotkali, za próbami do „Romea i Julii”, wreszcie za namiętnymi pocałunkami, którymi potajemnie obsypywali się za salą gimnastyczną. Kiedy Krzysztof poprosił ją o spotkanie, nie wahała się ani chwili.

- Po raz pierwszy od wielu lat czułam się piękna, doceniona, ważna. Krzysztof zaprosił mnie do eleganckiej restauracji, przywitał bukietem kwiatów, prawił komplementy. Z tęsknotą wspominaliśmy szkolne czasy, żałując straconych szans. Ja miałam dwójkę już prawie dorosłych dzieci, męża nieudacznika i debet na karcie kredytowej, on  - świetnie prosperującą firmę, pełne konto  i nikogo, kto czekałby na niego wieczorem z ciepłym obiadem. Gdy odwiózł mnie do domu, nie broniłam się, kiedy mnie całował. Przeciwnie – miałam ochotę na więcej.

Ich romans przez trzy miesiące rozgrywał się w ukryciu, w końcu jednak Hania nie wytrzymała napięcia i postanowiła powiedzieć o wszystkim mężowi. Tego wieczoru po raz pierwszy zobaczyła jego twarz wykrzywioną w grymasie rozdzierającego smutku i łzy spływające po zapadniętych policzkach. Adam nie zadawał zbędnych pytań, nie awanturował się, po prostu milczał. Ta niewygodna cisza krępowała Hannę, zawstydzoną własnym szczęściem.

- Kiedy pakowałam swoje rzeczy, wyrzuty sumienia dosłownie wypalały mnie od środka, ale nie mogłam inaczej postąpić. Nasze dzieci już studiowały, więc nie wtrącały się do życia rodziców, zostaliśmy z tą pustką sami. Gdy odchodziłam, Adam wyznał mi tylko, że od zawsze czuł, że moje serce należy do Krzysztofa i życzy nam wszystkiego dobrego, bo jedynie przy tamtym mężczyźnie mogę być szczęśliwa. Niestety, to była prawda. Ten zdradliwy drań, który miał chorobliwą słabość do wszystkich kobiet w promieniu metra, pociągał mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Nie mogłam z tego po prostu zrezygnować. Odnaleźliśmy się po latach, ja wybaczyłam mu błędy jakie popełnił, on chciał wynagrodzić mi lata rozłąki. Czy boję się, że znowu mnie zdradzi i porzuci? Owszem, tacy mężczyźni często sdchodzą po cichu i  bez słowa. Ale jestem w stanie zaryzykować, nawet jeśli to szczęście ma się zaraz skończyć. Stara Miłość nie rdzewieje – jest najsilniejsza, najpiękniejsza i najbardziej wyjątkowa. I mogę dla niej poświęcić naprawdę wiele. Nawet jeśli stawką jest samotna przyszłość.

Lilka Tylman

Kolejne artykuły z cyklu Historie Życiem Pisane na Papilocie już za tydzień –  część pierwsza zawsze w czwartek, część druga w piątek. Zajrzyjcie koniecznie!

W zeszłym tygodniu w cyklu  historie Życiem Pisane mogłyście poznać historie  kobiet, które przez własną naiwność straciły pieniądze i pewność siebie…

Historie Życiem Pisane: Naiwność pozbawiła je majątku (1)

Historie Życiem Pisane: Naiwność pozbawiła je majątku (2)

 

Polecane wideo

Komentarze (74)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 26.02.2010 20:29
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.02.2010 19:55
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
zobacz odpowiedzi (2)
Anonim (Ocena: 5) 26.02.2010 17:16
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.02.2010 14:42
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.02.2010 00:21
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie