Historie Życiem Pisane: Kocham księdza

Marząc o szalonej i romantycznej miłości, nigdy nie podejrzewały, że przyjdzie im stoczyć wielką bitwę o własne uczucia. Zuza i Agata – kobiety, których mężczyźni zamienili koloratkę na obrączkę. Czy są szczęśliwe?
Historie Życiem Pisane: Kocham księdza
25.03.2010

-->Marząc o szalonej i romantycznej miłości, nigdy nie podejrzewały, że przyjdzie im stoczyć wielką bitwę o własne uczucia. Zuza i Agata – kobiety, których mężczyźni zamienili koloratkę na obrączkę. Czy są szczęśliwe?  

Zuzanna, 28. Zakazany romans pomógł jej odkryć to, co w życiu najważniejsze - miłość i rodzinę.

Po raz pierwszy spotkali się osiem lat temu, na weselu jej siostry ciotecznej. Ona studiowała wtedy psychologię w Lublinie, on – przyjął właśnie święcenia kapłańskie w toruńskim seminarium duchownym. Dzieliło ich niemal wszystko – szerokość geograficzna, światopogląd, a przede wszystkim  stosunek do Kościoła. Zuza przestała chodzić na niedzielną mszę jeszcze gdy miała 12 lat, a zadań na religię nie odrabiała już od pierwszej klasy. Od dzieciństwa była niepokorna -taki typ buntownicy, która wychodzi z domu bez słowa i zjawia się po kilku dniach ze zdziwieniem pytając, dlaczego rodzice zgłosili zaginięcie na policję. Marcin był jej zupełnym przeciwieństwem – spokojny, dobrze wychowany, zawsze na czas,  bez nałogów i podejrzanych znajomych, mógł uchodzić za uosobienie wszelkich cnót.

- Początkowo nie zwróciłam na niego uwagi. Koloratka i  świętoszkowaty wzrok nie były tym, co mnie pociągało. Ale w miarę, jak rozkręcała się zabawa, zaczęłam mu się przyglądać. Pomyślałam – nawet przystojny, marnuje się w Kościele. Było około drugiej, gdy wyszłam na zewnątrz zapalić papierosa. On stał tuż przed wejściem i oglądał niebo. Zapytałam wtedy, dlaczego taki fajny facet jak on został księdzem. Jedno moje pytanie sprowokowało całonocną dyskusję, którą wtuleni skończyliśmy nad ranem. Ukryci w ogrodzie otaczającym ślubny dworek, powierzyliśmy sobie największe tajemnice naszego życia. Okazało się, że zupełnie przez przypadek spotkałam fantastycznego przyjaciela, któremu mogłam bez obaw zaufać i który, tak jak ja, uwielbiał długie debaty na tematy nużące normalnych ludzi. My byliśmy inni… - wspomina z nieudawanym wzruszeniem.

Po powrocie do domu Zuza szybko zrozumiała, że uczucie, które żywi do Marcina to nie tylko niezobowiązująca przyjaźń. Próbowała zapomnieć o tamtej nocy, intymnych rozmowach i gwiazdach, które roztaczały blask nad ich głowami, ale po raz pierwszy w życiu czuła, że chyba się zakochuje, a miłość jest coraz bliżej. Zakazana miłość.

- Najgorsza była myśl, że on traktuje mnie jak kolejną ze zbłąkanych dusz, którą trzeba nawrócić. Były wakacje, próbowałam się bawić, wychodziłam na randki,  imprezy. Ale w mojej głowie dudniła tylko jedna myśl – odezwać się do Marcina. Miałam jego adres mailowy, ale chyba brakowało mi odwagi, aby o sobie przypomnieć. Po miesiącu wiedziałam jednak, że potrzebuję kontaktu z nim i… w końcu się ośmieliłam.

Od tego czasu wymieniali po kilkanaście maili dziennie, rozmawiając o wszystkim i o niczym, pocieszając się w swoich smutkach, wreszcie podejmując te najtrudniejsze tematy wiary. Marcin zachęcał ją do wizyty w Kościele – miejscu, gdzie nie było jej już od ponad dziewięciu lat. Sama nie wie, dlaczego pewnej październikowej niedzieli, zdecydowała się spróbować.

- Nie było łatwo, na początku denerwowała mnie ta specyficzna atmosfera przesycona przesadną pobożnością. Było mi nawet trochę wstyd, że nie pamiętam tych wszystkich kościelnych formułek, ale obiecałam Marcinowi dać z siebie wszystko i spróbować. Po mszy zostałam sama w kaplicy i po prostu rozmyślałam. Gdy tylko wyszłam, chwyciłam za telefon i wykręciłam jego numer. Oboje wtedy płakaliśmy. Ja, bo odnalazłam Boga, a on, że dobrze wybrał  w życiu. Nawracanie naprawdę było jego powołaniem – opowiada.

Teraz mailowali i telefonowali z jeszcze większym zaangażowaniem, bo Marcin chciał być przy Zuzie na każdym etapie jej powrotu do Boga. W końcu postanowili się spotkać, bo o niektórych sprawach trudno rozmawiało się na odległość. Gdy Zuza przekraczała próg toruńskiego kościoła Jezuitów, nie czuła w sercu niepokoju, bo wiedziała, że przychodzi tu jedynie po  oczyszczenie. Siadła w pierwszej ławce, tuż przed ołtarzem, gdzie Marcin odprawiał mszę. Kiedy wygłaszał kazanie, wydawał się taki dostojny, mądry i charyzmatyczny jak jej ukochany, nieżyjący dziadek… Miała ochotę podbiec do niego, złapać za rękę i porwać gdzieś daleko, na sam kraniec świata, gdzie mogliby zacząć wszystko od nowa.

- Był kwiecień, z nieba sączył się delikatny, wiosenny deszcz. Wciśnięci w ciasne ulice toruńskiego Starego Miasta, czuliśmy rosnące między nami napięcie. Zdałam sobie wtedy sprawę z tego, że Marcin też broni się przed uczuciem, które się między nami rodziło, ale ciągle boi się do tego przyznać. Był między młotem a kowadłem – między powołaniem, a pożądaniem.Wybór był trudny…

Jednak, gdy znaleźli się w pokoju hotelowym, wszelkie wątpliwości zniknęły. Z wielką łapczywością celebrowali swoją bliskość, próbując nadrobić stracony czas. Zuza była pierwszą kobietą w dwudziestoparoletnim życiu Marcina, którą – jak dzisiaj przyznaje – pokochał od pierwszego wejrzenia. Dla niej był w stanie rzucić młodzieńcze marzenia, zrezygnować z kapłaństwa i walczyć o tę niełatwą miłość.

- Do Lublina wracałam z rozpromienionym sercem, pełna nadziei. Po wspólnie spędzonym tygodniu Marcin już wiedział, że chce odejść dla mnie z Kościoła, ale nie od Boga. Obiecaliśmy sobie, że wychowamy nasze dzieci w katolickiej wierze, najlepiej jak będziemy potrafili. Rok później wzięliśmy ślub, wkrótce na świecie pojawił się nasz pierwszy syn.

Pół roku temu Zuza i Marcin świętowali narodziny kolejnego dziecka. Niestety, na drodze do rodzinnego szczęścia stanęła druzgocąca diagnoza - ich drugi syn ma porażenie mózgowe i poważną wadę serca, która uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie.

- Jest nam trudno. Pracuje tylko Marcin, bo ja opiekuję się Kubusiem, więc ciężko się utrzymać z nauczycielskiej pensji i dodatku pielęgnacyjnego. Jednak nie mamy innego wyjścia, bo nasze dziecko potrzebuje ciągłej opieki. Czasami, gdy już tracę siły, zastanawiam się, czy jego choroba nie jest karą za nasz zakazany romans. Ale mimo to nie żałuję, że daliśmy się ponieść uczuciu. Los zgotował nam niespodziankę i pomógł nam odkryć to, co w życiu najpiękniejsze - miłość i rodzina.

Lilka Tylman

Kolejne artykuły z cyklu Historie Życiem Pisane już za tydzień! Część pierwsza zawsze w czwartek, część druga w piątek. Zajrzyjcie koniecznie!

W ubiegłym tygodniu w cyklu  historie Życiem Pisane mogłyście poznać historie  kobiet, które zbyt wcześnie zostały pozbawione cnoty…

Historie Życiem Pisane: Straciłam dziewictwo za wcześnie (1)

Historie Życiem Pisane: Straciłam dziewictwo za wcześnie (2)

Polecane wideo

Komentarze (120)
Ocena: 4.97 / 5
parafianka (Ocena: 5) 06.07.2016 23:10
Uwazam ze księży którzy odchodzą z kapłaństwa,a tym samym stają w prawdzie powinno się szanować i wspierać,a nie potępiać. Obecnie świat stoi do góry nogami! Szykanuje się takich właśnie duchownych a najwyższy szacunek tytuly i przywoleje przypadają obludnikom którzy nosząc sutanne żyją w stałych związkach z kobietami.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 22.04.2016 17:31
"Przekleństwem jest sytuacja, w której myli się miłość i przyjaźń z pożądaniem i romansowaniem. Jeśli ksiądz ulegnie złu, to najpierw uwierzy w to, że tym razem znalazł „miłość swojego życia”, a następnie skrzywdzi tę drugą osobę i samego siebie" Ks. Marek Dziewiecki "Miłość przybliża ludzi, a pożądanie, romansowanie i cudzołóstwo oddala ich od siebie dramatycznie. A w konsekwencji oddala także od Boga" Ks. Marek Dziewiecki Czym jest grzech? Grzech to świadome i świadome i dobrowolne przekroczenie przykazań Bożych i kościelnych.... Człowieku, ocknij się póki masz jeszcze czas...Wszystko ci wolno, ale nie wszystko ci przyniesie korzyść. Życie szybko przeminie, a przed nami cała wieczność...
odpowiedz
Katolik (Ocena: 5) 15.06.2015 08:48
Kapłan diecezji toruńskiej przez kilka lat romansował z mężatką. Mimo nakładanych na niego zakazów kanonicznych cały czas utrzymywał kontakty. Tym działaniem doprowadził do rozpadu małżeństwo i nadal utrzymuje z nią kontakty. Toruńska Kuria nie podejmuje żadnych sensownych działań żeby zapobiec dalszemu cudzołóstwu. Kuria nie podjęła żadnych działań w celu ratowania małżeństwa a stworzyła wręcz wymarzone warunki dla utrzymywania grzesznego związku. Kanclerz nawet sugerował wzięcie adwokata w sprawie rozwodowej kobiecie. Jak widać ci panowie co innego głoszą z ambony a co innego robią w życiu.
odpowiedz
Lila (Ocena: 5) 22.12.2014 20:43
Marze o takiej zakazanej miłości która jest trudna i wzbudza ogólny popłoch wśród ludzi:)
odpowiedz
Lila (Ocena: 5) 22.12.2014 20:42
Marze o takiej zakazanej która jest trudna i wzbudza ogólny popłoch wśród ludzi:)
odpowiedz

Polecane dla Ciebie