W Polsce na nowo rozgorzała wojna światopoglądowa. W reakcji na publiczne potępienie i zwolnienie ze stanowiska dyrektora profesora Chazana, środowiska katolickie wychodzą z kolejnymi inicjatywami, które mają sprawić, że Polska wróci do korzeni i znowu zacznie żyć po Bożemu. Najpierw domagano się stworzenia listy szpitali, w których „morduje się dzieci” (czyli wykonuje legalne aborcje, które przewiduje i tak restrykcyjna ustawa), a teraz opowiadają się za karaniem osób, które mają czelność rozmawiać z młodzieżą o seksie. Propozycja zakłada 2 lata więzienia za „propagowanie seksualności”.
Co to oznacza? Gdyby propozycja organizacji pro-life została wprowadzona w życie, mogłaby sparaliżować pracę nauczycieli, a nawet wychowywanie dzieci przez rodziców. Trudno bowiem stwierdzić, czym byłoby owe „propagowanie”. Całkiem możliwe, że zwykła rozmowa uświadamiająca mogłaby się skończyć dla rodzica odsiadką. Nie trudno przewidzieć, do czego może to doprowadzić. Polska młodzież ma wystarczająco małą wiedzę na temat cielesności i antykoncepcji.
Zamiatanie sprawy pod dywan to znacznie gorsze rozwiązanie, niż informowanie. Przekonujemy się o tym dobitnie chociażby na podstawie badania przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii. Jego wyniki przerażają! Nawet dorosłe kobiety nie mają często zielonego pojęcia o zapobieganiu ciąży.
W ankiecie wzięło udział ponad 1500 dorosłych Brytyjek w wieku 25-34 lata. Teoretycznie powinny wiedzieć o antykoncepcji wszystko. Od dawna są pełnoletnie, a na dodatek żyją w tzw. cywilizowanym kraju. Nic bardziej mylnego. Nawet w tak sprzyjających okolicznościach teoria rozjeżdża się z praktyką. Zaledwie 58 procent z nich twierdzi, że lekarz ginekolog przedstawił im wszystkie możliwe metody zapobiegania ciąży. Zazwyczaj trafiają do twardych zwolenników antykoncepcji hormonalnej, albo jej zagorzałych przeciwników. Nie są obiektywni, a własne przekonania liczą się dla nich bardziej, niż wiedza.
Nie powinno zatem dziwić, że kuleje wiedza także ich pacjentek. Co dziesiąta dorosła kobieta żyje w przekonaniu, że nie można zajść w ciążę w czasie okresu, a co czwarta słyszała na temat niekonwencjonalnych metod zabezpieczenia. Całkiem możliwe, że na tym się nie skończyło i część z nich na pewnym etapie życia nie tylko słyszało, ale z nich korzystało. Niemal co piąta uwierzyła, że stosunek przerywany jest najlepszą i najzdrowszą metodą. Pozostałe sięgnęły po jeszcze bardziej ryzykowne rozwiązania.
Okazuje się, że nawet światłe Brytyjki wstydzą się kupowania prezerwatyw. Zamiast nich stosują m.in. folię spożywczą, woreczki śniadaniowe, a nawet gumowe rękawiczki!
Efekty takiej niewiedzy są opłakane. Co trzecia kobieta przyznaje się do przyjęcia pigułki „po”. Nie ma się czemu dziwić, bo folia spożywcza czy stosunek przerywany nie dają żadnej pewności. Mimo wszystko 80 procent pań przyjmuje antykoncepcję hormonalną. Co druga regularnie, a pozostałe – od czasu do czasu. Nie mają pojęcia o innych metodach, takich jak spirala, wkładka domaciczna czy zastrzyk antykoncepcyjny.
Za najgroźniejsze mity dotyczące seksualności i zapobiegania ciąży autorzy raportu uznają:
1. Nie możesz zajść w ciążę w czasie okresu.
2. Stosunek przerywany jest równoprawną i skuteczną metodą antykoncepcyjną.
3. Nie możesz zajść w ciążę uprawiając seks na stojąco.
4. Antykoncepcja to wyłącznie pigułki hormonalne.
5. Przedmioty codziennego użytku mogą być zamiennikiem dla prezerwatywy.
6. Płukanka z coca-coli to skuteczna metoda zapobiegania ciąży po stosunku.
Ciekawe, ile dzieci pojawiło się na świecie z tego powodu...