Z moim chłopakiem jestem prawie 1,5 roku. Mieszkam z nim prawie 4 miesiące. On ma 23 lata. Kiedy jeszcze ze sobą nie mieszkaliśmy jego mama robiła nam dużo problemów i często się przez nią kłóciliśmy.
Kiedy mój chłopak miał spędzić u mnie noc ona robiła z tego wielki problem i bywało tak, że ze względu na nią mój P. u mnie nie spał. Kiedy mieliśmy zaplanowany dzień ona dzwoniła, że on ma wracać do domu i coś tam zrobić. Po niecałym roku postanowiliśmy, że zamieszkamy razem. Kiedy powiedzieliśmy o tym mamie P. była wielka afera. Jak to bez ślubu? Nie za wcześnie? I po tej rozmowie P. zaczął się zastanawiać czy to dobry pomysł, ale razem stwierdziliśmy, że tak i zamieszkaliśmy ze sobą.
Co niedzielę jeździliśmy do jego mamy na obiad. Na początku mi to nie przeszkadzało, ale kiedy chciałam z nim spędzić cały dzień, on robił awanturę, że nie lubię jego mamy, że nie chce z nim do niej jeździć.. Niedawno oświadczył mi, że się wyprowadza, bo tęskni za domem. Ja się popłakałam i powiedział, że zostanie, ale mam z nim częściej jeździć do mamy!
Za każdym razem jak u niej jesteśmy ona się go czepia o to, że ma za krótko ścięte włosy (jest żołnierzem, więc mu to pasuje), że jest nieogolony, (co mi się bardzo podoba) itd. Wczoraj powiedziałam mu tak: gdybym się pokłóciła z twoją mama i to ja bym miała racje po czyjej stronie byś stanął? A on na to: trudne pytanie.. Chyba po stronie mamy. Byłam w szoku.
Potem powiedziałam mu, że moim zdaniem jest maminsynkiem, a on, że go obrażam. Chciałam z nim normalnie o tym pogadać, ale się nie da, bo on zakłada słuchawki na uszy, gra na komputerze i mówi, że nie chce o tym gadać! Co mam zrobić? Czy warto być z kimś takim. Kocham go, ale bardzo mnie to wszystko boli.
Pozdrawiam Z.