Naukowców, do badań nad wykorzystaniem psów i zapachu w diagnostyce nowotworów, skłoniły przypadkowe zdarzenia. W literaturze medycznej opisany jest między innymi przykład Brytyjki, która zgłosiła się do lekarza, ponieważ pies notorycznie lizał i wąchał jej znamię. Po biopsji zdecydowała się na wycięcie. Od czasu zabiegu zwierzak przestał się interesować zmienionym miejscem.
W 2003 roku badania nad wykorzystywaniem węchu psów w wykrywaniu raka rozpoczął Instytut Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN pod kierownictwem profesora Tadeusza Jezierskiego. Zadowalające rezultaty osiągnięto u 30 procent psów z ras cechujących się szczególnie dobrym węchem (labradory, owczarki niemieckie, spaniele, sznaucery). Szkolenie trwa kilka miesięcy, a przyjmowane na nie są zwierzęta w wieku od 7 miesięcy do 2 lat.
„Psy, mimo doskonałego węchu o czułości i selektywności ok. tysiąc razy lepszej niż współczesna aparatura analityczna, niestety nie są nieomylnymi "aparatami" analitycznymi. Wiarygodność detekcji z użyciem psów zależy nie tylko od węchu, ale również od zdolności wytworzenia trwałego i niezawodnego odruchu warunkowego, tzn. skojarzenia odpowiedniego zachowania (sygnalizowania) ze znalezieniem szukanego zapachu” - powiedział „Gazecie” prof. Jezierski.
Z testów wynika, że skuteczność wyszkolonego psa utrzymuje się na poziomie 70 - 90 procent. Według prof. Jezierskiego, metoda wykorzystująca węch psa w diagnostyce raka sprawdzałaby się szczególnie w krajach i miejscach, gdzie dostęp do nowoczesnej aparatury jest utrudniony. Jednak, jak zaznacza profesor, zwierzęta nie mogą być dodatkiem do diagnozy medycznej. Jeśli udałoby się udowodnić, że psy potrafią wykrywać nowotwory we wczesnych stadiach z małym odsetkiem błędów, mogłyby być wykorzystywane w badaniach przesiewowych.
Oprócz naukowców z Polski, badania nad wykrywalnością nowotworów przez psy prowadzą ośrodki w USA, Wielkiej Brytanii i Szwecji.
Zobacz także:
Prawdy i mity o obiadach w proszku
Joanna Martel