Stacje telewizyjne nieustannie prześcigają się w propozycjach nowych formatów programów talent show. Na castingach pojawiają się setki a nawet tysiące osób, które marzą o tym, aby spełnić swoje marzenia, zaistnieć, pokazać swoje umiejętności. Prekursorem mody na tego typu programy w Polsce, był w 2002 roku Idol. Zapoczątkował on całą lawinę talent show na rodzimym rynku, pokazał że w naszym kraju jest wiele nieodkrytych, młodych, zdolnych ludzi.
To dzięki występom w tym programie znamy i słuchamy obecnie takich wykonawców jak Monika Brodka, Szymon Wydra, Ewelina Flinta, Ania Dąbrowska i... Krzysztof Zalewski! Kiedyś długowłosy rockandrollowiec, zwycięzca 2 edycji programu Idol, dziś prawdziwy przystojniak odnajdujący się w rytmach heavy bluesa. Chociaż od programu minęło już 13 lat, Krzysztof nie dał nam o sobie zapomnieć pokazując się w najróżniejszych kolaboracjach.
Obecnie stawia na karierę solową.
Zgłosił się do Idola jako osiemnastolatek, gitarzysta w małym, nieznanym nikomu zespole. Sam nie spodziewał się, że zyska aż tak duże poparcie jury, że rozkocha w sobie całą Polskę. Finał Idola zdecydowanie należał do Krzysztofa, zdobył ponad połowę głosów, a utwór „Jeremy” z repertuaru Pearl Jam wywarł takie wrażenie, że Zalewski nie miał sobie równych. Jego prywatna misja, czyli manifestacja rocka, odniosła niewyobrażalny sukces.
Po wygraniu programu, Zalewski wydał debiutancką płytę „Pistolet”, która od razu zyskała bardzo pochlebne recenzje. Album został zwieńczony trasą koncertową, która odebrana była niezmiernie dobrze, a bilety rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Szum medialny wokół Krzysztofa Zalewskiego jednak ucichł, a artysta poświęcił się rozwijaniu swojego talentu u boku bardziej doświadczonych muzyków.
2009 rok był czasem nowych doświadczeń dla Zalewskiego, zagrał wtedy główną rolę w filmie „Historia Roja: czyli w ziemi lepiej słychać”. Został on wybrany do projektu ze względu na podobieństwo wokalisty do słynnego partyzanta, tytułowego „Roja”, Mieczysława Dziemieszkiewicza. O tym, jak wypadł, będzie można przekonać się w marcu 2016 roku, ponieważ właśnie wtedy produkcja ukaże się na ekranach kin.
Przez lata nieobecności w roli solowego artysty, wiele zmieniło się u Krzysztofa. Postanowił szkolić swój warsztat, dojrzałość oraz świadomość muzyczną. Wiedział, że jeszcze wiele musi się nauczyć, chciał stać się artystą przez wielkie „a”. Szlifował swoje umiejętności pod czujnym okiem Katarzyny Nowowskiej, a później Moniki Brodki, która nazywa go utalentowaną torpedą. Grał w ich zespołach, tworzył i komponował muzykę, a także śpiewał w roli drugiego głosu. Był aktywny twórczo i zbierał siły oraz inspiracje na solowy materiał, który wydał w 2013 roku.
Krzysztof Zalewski stał się nie tylko bardziej charyzmatycznym, dojrzałym artystą, ale także niezwykle przystojnym mężczyzną.
Niedawno Krzysztof wystapił w hicie promującum Męskie Granie – Armaty. Gra w nim na gitarze u boku Meli Koteluk, Fisza i Organka. Aktualnie jest jednym z najciekawszych męskich wokalistów, tworzących nowoczesną, alternatywną muzykę w Polsce.
Jego nowa twórczość przyciąga rzeszę fanów – zwłaszcza na koncertach. Jego występy to prawdziwa petarda i wulkan energii. Nic dziwnego, że bilety znikają w mgnieniu oka. Charyzmatyczny „Zalef” wystąpi na wyjątkowym koncercie w warszawskim Syrenim Śpiewie. To idealna okazja, aby usłyszeć go na żywo. W kameralnych i nastrojowych wnętrzach Syreniego Śpiewu wystąpi już 25 listopada 2015 roku z performancem ZALEWSKI SOLO ACT.
Bilety na koncert Krzysztofa do zdobycia tutaj:
https://www.facebook.com/syrenispiew/?sk=app_187830131370506