Ewa K. wraz z mężem Andrzejem i 8-letnim synem Damianem mieszkała w Łodzi, w kamienicy przy ulicy Admiralskiej. Nagle, w mieszkaniu, w którym przebywała, wybuchł pożar, którego przyczyną najprawdopodobniej była wadliwa instalacja elektryczna. Natychmiast zawiadomiła telefonicznie męża. Ten, mimo że wraz z synem przebywał kilkaset kilometrów od domu, natychmiast ruszył na pomoc. W czasie tych kilku godzin, które spędził w trasie, Ewa patrzyła, jak cały dorobek ich życia pochłaniają płomienie.
Niestety, gdy Andrzej był już blisko celu, z niewiadomych przyczyn zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się czołowo z tirem. Ani on, ani syn nie mieli szans. Ewa K. przebywa w szpitalu, mimo że nie odniosła żadnych ran na skutek pożaru. Lekarze twierdzą, że jest w tak mocnym szoku, że wymaga tymczasowej opieki medycznej. Strażacy wyliczyli, że od chwili wybuchu pożaru do momentu tragicznego wypadku, minęło dokładnie siedem godzin i jedna minuta.
Natasza Lasky
Zobacz także:
Zabiła własne dziecko i ukryła zwłoki w stodole!
26-letnia kobieta zabiła noworodka, a następnie pochowała płytko pod ziemią w stodole. Tragedia wydarzyła się w województwie podlaskim.
Woda święcona to siedlisko zarazków!
Laborantka, w rozmowie z gazetą, skwitowała: „To nie woda, ale jakaś chorobotwórcza mieszanina strasznych jadów”. Z niecierpliwością czekamy na reakcję Sanepidu.