Sprzedawca - klient: Jak powinna wyglądać ta relacja? (I jak jest w polskiej rzeczywistości?)

Najgorsi są pracownicy sklepów z materiałami budowlanymi i ubraniami.
Sprzedawca - klient: Jak powinna wyglądać ta relacja? (I jak jest w polskiej rzeczywistości?)
28.03.2012

Choć dla wielu osób trudniących się sprzedażą powinno być oczywiste, że uprzejmość względem konsumenta jest gwarancją lepszego zarobku, niestety wielu pracowników o tym zapomina. Z najnowszego raportu firmy Daymaker, która wysłała tajemniczych klientów do sklepów i stacji benzynowych 125 sieci handlowych, wynika bowiem, że w co drugim z nich klient w ogóle nie jest witany przez obsługę!

Na tym nieuprzejmość sprzedawców się jednak nie kończy. - Tylko w 4 na 10 sprawdzonych sklepów pracownik podchodzi do oglądającego towar i nawiązuje z nim kontakt. Najgorzej jest w sklepach z materiałami budowlanymi, ubraniami czy sprzętem AGD – donosi Sfora.pl.

Przychylność względem kupującego da się za to odczuć w salonach jubilerskich, placówkach sieci komórkowych, aptekach oraz na stacjach benzynowych. - W handlu pierwsze 30 sekund jest święte. Klient, którym sprzedawca się interesuje, zostaje w sklepie dłużej i, przede wszystkim, kupuje więcej - tłumaczy Sofia Valentin, dyrektor generalna Daymakera. Dodaje również, że sklepy z najlepszą obsługą sprzedają o 40 proc. więcej towaru niż te, w których klient nie jest traktowany z szacunkiem.

A jakie są Wasze obserwacje w tej kwestii? Rzeczywiście czujecie się ignorowani przez niektórych handlowców?

Maja Zielińska

Zobacz także:

Afera w rzeszowskim szpitalu: Do odbytu i przełyku wkładają pacjentom ten sam sprzęt!

Zdaniem ordynatora metody diagnozowania się nie liczą. Co na to pacjenci?

Ale WSTYD! Próbny test gimnazjalny wypadł fa-tal-nie! (ZEROWY poziom wiedzy uczniów)

Nawet najbanalniejsze zadania przerosły co piątego gimnazjalistę. Szok!

 

Polecane wideo

Komentarze (137)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 12.07.2015 15:40
Co, powinno się robić i mówić do klientów rrzeby ich zachęcić do kupowania w sklepie w którym pracujesz . I jak obsługiwać klienta który przeszedł do twojego sklepu żeby kupował u ciebie i przyokazi polecał twój sklep swoim znajomym a jego znajomi będą polecać swoim znajomym i tak z pokolenia na pokolenie. Maja omg
odpowiedz
Jo (Ocena: 5) 24.06.2015 02:40
Pal licho uśmiechanie się ale mnie wkurza jak taki obsłuży człowieka jak z łaski
odpowiedz
Kasjerka (Ocena: 5) 25.11.2013 00:12
Zapomniałam jeszcze dopisac, że według niektórych jestesmy chyba na tyle tępymi istotami, że można nam ubliżac do woli, a my nie potrafimy się przed tym obronic... Drogi kliencie, który tak właśnie myślisz... nie życzę Ci nigdy w życiu spotkania z którymś z kasjerów, któremu ubliżyłeś na innym gruncie... 99% z nas w takiej sytuacji swoją inteligentną pogadanką i sposobem odparcia głupich ataków zrównałaby Cię z błotem:) Pozdrowienia dla Wszystkich kasjerów i kasjerek:) Duuużo cierpliwości Życzę:)))
odpowiedz
Kasjerka (Ocena: 5) 25.11.2013 00:02
Pracuję w handlu od prawie 15 lat... na dzień dzisiejszy naprawdę żałuję, że nie wybrałam innej drogi kariery... Skończyłam szkołę handlową, a potem poszłam do liceum, którego niestety nie skończyłam ze względów finansowych, nad czym teraz ubolewam, ponieważ jest coraz gorzej w naszym kraju w dziedzinie handlu i w relacji kasjer- klient i kasjer- przełożony... Mówiąc o przełożonych mam na myśli nie kierowników sklepu, lecz prezesów danych sieci handlowych... Każdy sklep ma swoje durne i durniejsze standardy, chobcby takie "aktywne sprzedaże"... Każdemu klientowi musisz proponowac zakup towaru, który nie dośc, że zazwyczaj jest mało adekwatny do potrzeb klienta, jest wystawiany przy kasie, wiec co za tym idzie jest w zasięgu wzroku i od co drugiego klienta słyszysz, że widzi i gdyby chciał kupic sięgnąłby po niego ręką i tyle... Pogoń za klientem w mniemaniu dyrektorów i prezesów jest tak ważna, że nawet jeśli klient Ci ubliży, co czasem się zdarza, musisz trzymac język za zębami, a na koniec życzyc mu miłego dnia i zaprosic ponownie, bo jeśli odpowiesz coś, co klientowi się nie spodoba afera gotowa i lecisz, bo na miejsce głupiego kasjera czeka dziesięciu równie głupich, co to przyjdą i za 1200 na rękę miesięcznie będą gotowi wysłuchiwac obelg i żali klientów. Klienci w sporej części mają nas za takie gówno, któremu nawet nie warto odpowiedziec na "dzień dobry"... Ogólnie rzecz biorąc, jeśli w sklepie są dwie kasy i obie są już otwarte, a nadal jest kolejka (bo przecież trudno w kolejce wytrzymac dwie minuty), to WINA KASJERA! Jeśli klient w kolejce się ślimaczy i ten za nim musi czekac na swoją kolej, to WINA KASJERA! Jeśli klient jest "biednym emerytem" i w jego mniemaniu artykuły są za drogie to WINA KASJERA! Osobiście na każdej zmianie kasuję taką "biedną emerytkę" co to przyłazi do sklepu dwa razy dziennie co najmniej i za każdym razem straszy, że już tu nie przyjdzie, bo wszystko jest takie drogie, a jak sama mówi kilka kroków dalej jest o wiele taniej... czasem mam ochotę odpowiedziec "już przestań kobieto obiecywac i rób zakupy w tamtym sklepie i po problemie", ale nie wypada, więc zamiast tego za każdym razem życzę jej miłego dnia i zapraszam ją ponownie, choc tak naprawdę życzę jej, aby jej dzień był zupełnie do dupy i nie mam ochoty jej oglądac... Bywają też klienci, którzy notorycznie twierdzą, że za mało im wydałaś i za każdym razem musisz wołac kierownika i przeliczac kasetkę po czym okazuje się, że jak zwykle to Ty miałaś rację i wydałaś dobrze. O rozmienianiu pieniędzy już nie wspomnę... Nie ważne, że na start masz dwieście złotych w drobnych, po czym na samym starcie przyjdzie Ci pięciu klientów i zapłaci za bułkę stówką, co powoduje, że i w kasie i w biurze kończą się wszystkie drobne... Jak nie rozmienisz, to wysłuchujesz jaka to jesteś niewłaściwą osobą na niewłaściwym stanowisku.... Kiedyś pracowałam w sklepie zoologicznym...Obok sklepu był bank, poczta, supermarket, a że nieopodal płatny parking, toteż dużo osób przychodziło do mnie z "prośbą" o rozmiankę i tu opiszę dwie najgłupsze akcje... Pierwsza była paniusia, na oko około 55 lat... Wchodzi z szerokim uśmiechem, witam ją ja pierwsza, ona odpowiada dzień dobry i prosi o rozmiankę, bo ma całą stówkę, a potrzebuje złotówki na parking... To ja grzecznie odpowiadam, że niestety nie mam, bo dziś klienci płacą mi grubszymi pieniążkami i mam bardzo mało drobnych, ale dodaję, że obok jest bank, a po drugiej stronie market, więc może tam... w odpowiedzi usłyszałam, że jestem podła i w ogóle nie powinnam pracowac w sklepie ze zwierzętami, bo zwierzęta znają się na ludziach, a ja jestem złym człowiekiem... Druga sytuacja... Wchodzi małolat około 20 letni i podobnie jak tamta pani prosi o rozmiankę... Ja znów mówię, że nie rozmieniam i wysyłam do banku... wychodzi, po chwili wraca i bierze ciasteczko na wagę i prosi o skasowanie... wychodzi chyba z siedem groszy więc proszę o drobne.... Pyta, czy w takim razie nie wydam mu ze stówy... Ja na to, że niestety nie, bo tylko tyle mam w drobnych w kasie, a nie moge wyjśc ze sklepu mu rozmienic... On nadal mówi, że jest klientem i mam mu sprzedac... nerwy mi puściły, więc na bezczelnego do niego mówię, że nie będę mu wydawac wszystkich drobnych, skoro potem będę latac i rozmieniac tracąc klientów, którzy zrobią u mnie zakupy na 20 złotych, a nie za siedem grosików... Wnerwił się na maksa i poprosił o numer do szefa... na szczęście w tym przypadku szef był wyrozumiały, bo powiedział, że ja jestem tam, aby dla niego handlowac, a od obrotu pieniędzmi jest bank... W marketach by to nie przeszło, bo ci na stanowiskach są tak zapatrzeni w liczby, że gdyby taki bubek zadzwonił do takiego prezesa, zaraz miałabym po pracy... Robię więc inaczej... Z reguły nie rozmieniam, ale jak się trafi klient, który kupi lizaka, czy zapałki byleby rozmienic wydaje mu jak najdrobniej... ze stówy wydaję samym bilonem... Gdy wyzywa, że nie chce tak drobno, mówię mu, że niestety nie mam inaczej o czym zresztą wcześniej grzecznie poinformowałam... Wówczas albo rezygnuje, albo zabiera bilon, a ja tym samym zachowuję te kilka dyszek ( bo chodzi tu o to, że przykro jest wydawac stałemu, miłemu klientowi w samym bilonie, gdy rozmieni się jakiemuś kretynowi)... Zazwyczaj pracujemy także w niedzielę... Myślałam, że cholera mnie strzeli, gdy pewnej niedzieli stałam za kasą i myłam półki i podeszła do mnie paniusia z wypchanym po brzegi wózkiem i wypaliła, żebym tak nie pucowała, bo w niedzielę się nie pracuje... znów źle trafiła, bo akurat byłam w trakcie przeprowadzki do innego miasta i był to jeden z ostatnich moich dni w tamtym sklepie, więc na bezczelnego jej odpowiedziałam, że gdyby nie takie jak ona, które nie mają innego dnia na wielkie zakupy jak niedziela, nie musiałabym pracowa, a skoro juz jestem w pracy i mam spędzi tu osiem godzin, nie będę bezczynnie stała i gapiła się w eter... Mina jej zrzedła, bo chciała byc śmieszna, a wyszła na kretynkę... Ostatnio z okazji zbliżających się świąt coraz głośniej jest o tym, aby nie robic zakupów w Wigilię i Sylwestra... Już nie raz przerabiałam schemat w którym co drugi klient podchodzi do kasy z wypchanym wózkiem i z żalem w głosie mówi, jaka to ja biedna, bo w Wigilie muszę pracowac i że faktycznie powinniśmy miec wolne tego dnia... Takie pierniczenie przeczące temu, że akurat dwudziesty artykuł na taśmę wykłada... Najgorze są jednak te emerytki, które chyba już same zostały i nie mają kogo wnerwiac, więc dla sportu przyłażą i wnerwiają nas kasjerów licząc na to, że będą miały z kim się pożrec... Na szczescie w tym całym syfie są też tacy klienci, na których tylko spojrzysz i już masz na nowo fajny humor...Wyrozumiali, przyjaźni i kulturalni i dla nich Wielkie Pozdro :)
odpowiedz
ja (Ocena: 5) 15.03.2013 11:48
i dodam jeszcze,że pijaczki spod sklepu maja wiecej kultury niż zadufani,gburowaci bogacze!
odpowiedz

Polecane dla Ciebie