"Cmentarne hieny", które okradają z kwiatów groby zmarłych, powinny podlegać surowej karze. Historia opisana przez portal sztafeta.pl bulwersuje jeszcze bardziej, bo złodzieje nie robią sobie przerw nawet w święta.
Pani Bożena Pydych z mężem, Pawłem, pochowali Weronikę w listopadzie zeszłego roku. Dziewczynka żyła zaledwie kilka dni. Od tego czasu grób ich dziecka jest regularnie okradany ze wszystkiego, co ma jakąkolwiek wartość.
„Co najmniej raz w tygodniu, a szczególnie w sobotę rano, grób naszej córki i inne dziecięce nagrobki są okradane. W sobotę, 13 grudnia, złodzieje przeszli samych siebie: na grobie Weroniki nie pozostało dosłownie nic. Zniknęły mikołajki, choinka i aniołki. To nie wszystko, "hieny" ogołociły grób także z doniczek, w których były posadzone maleńkie tuje".
Nie pomogły kartki przyklejane do grobu z hasłem: "Złodzieju, nie kradnij dzieciom, bo ci ręka uschnie". Pani Bożena wszystkie rzeczy zaczęła podpisywać markerem, ale pewnie i to nie da rezultatu.
Rodziny dzieci, które spoczywają na cmentarzu, rozważają monitoring, aby zagwarantować swoim bliskim spokój. Firma zarządzająca obiecuje pomoc przy instalowaniu kamer. W wypowiedzi dla portalu sztafeta.pl, przyznała jednak, że dotąd nie doszły do niej żadne słuchy na temat kradzieży, ale sprawą się zajmie. Policja obiecała wysyłać w rejony cmentarza więcej patroli, szczególnie w dni, w które najczęściej dochodziło do kradzieży.
Najsprawiedliwiej by było, gdyby złodziejom rzeczywiście pousychały ręce, choć wiadomo, że to niemożliwe. "Hienie" złapanej na gorącym uczynku nie grozi żadna duża kara, może swobodnie okradać groby i zakłócać spokój rodzin.