Nie ma większej tragedii niż śmierć dziecka. Niestety, jak wynika z danych Komendy Głównej Policji do tego typu dramatów ostatnimi czasy dochodzi nieprawdopodobnie często. W tym roku ofiarami zabójstw padło 25 dzieci i nastolatków, co jest wynikiem o 100% większym od tego z roku ubiegłego.
W grupie pozbawionych życia nieletnich znalazły się zarówno nastolatki, jak i niemowlęta, czy kilkulatki skatowane na śmierć przez własnych rodziców, pogrążonych w różnych nałogach.
– Jeżeli nałożą się na siebie kryzys i niepewność jutra z nadużywaniem alkoholu, to mamy mieszankę wybuchową w relacjach rodzinnych. W większości przypadków to nie prowadzi do tragicznego finału, ale w pojedynczych mamy do czynienia z wyrzuceniem z siebie w ten sposób skrajnych negatywnych emocji – powiedział w wywiadzie z „Rz" prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny.
Ze statystyk policyjnych wynika, że do sierpnia bieżącego roku zamordowano aż 23 osoby nieletnie, podczas gdy w 2012 roku takich przypadków było `zaledwie` 13. Niestety, do tegorocznych danych należy doliczyć 2 tragedie, które rozegrały się niedawno – w Łodzi od obrażeń głowy zmarli pobita przez ojca trzymiesięczna Nadia i skatowany przez konkubenta matki trzyletni Wiktor.
Śmierci cudem uniknął 8-latek z Pabianic, którego matka (będąca pod wpływem alkoholu) dusiła ręką i psią smyczą – na szczęście chłopcu udało się wyrwać z jej rąk i wezwać policję. Kobieta zostanie postawiona w stan oskarżenia. Prokurator postawił jej zarzut usiłowania zabójstwa.
– Coraz częściej sprawcy takich czynów rozgrzeszają się z agresji. Usprawiedliwiają swoje zachowanie, twierdząc, że dziecko przeszkadza w realizacji ich potrzeb i że wychowanie kosztuje – komentuje całą sytuację prof. Brunon Hołyst, kryminolog.
Czy można w jakikolwiek sposób uniknąć tego typu tragedii? Owszem. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby obecnie w społeczeństwie nie panowała ogólna znieczulica.
– Dziecko na ogół samo nie przyjdzie do komisariatu i nie opowie o swoim nieszczęściu, zwłaszcza małe. Stąd stały apel o wrażliwość, zwłaszcza tam, gdzie nie ma co liczyć na serce i odpowiedzialność rodziców – przekonuje Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji. – Apelujemy do sąsiadów, opiekunek w żłobku, przedszkolu, znajomych, dalszej rodziny, by nie bagatelizować podejrzanych obrażeń u dzieci i zgłaszać takie przypadki.
Śmierci 25 dzieci, które zmarły w tym roku nie da się cofnąć. Można natomiast z tych tragedii wyciągnąć cenną naukę na przyszłość – nie zasłaniać oczu i nie zatykać uszu na dramaty dzieci z sąsiedztwa. Warto im pomóc, póki nie jest jeszcze na to za późno. Potem zostaną tylko wyrzuty sumienia.
SŻ
Prof. Janusz Czapiński zauważa znaczącą rolę alkoholu w rodzącej się u rodziców agresji wobec własnych dzieci. Bo zazwyczaj największe dramaty rozgrywają się przy jego udziale. Profesor próbuje też wyjaśnić dlaczego wiele zbrodni dzieje się w jednym i tym samym mieście – w obliczu ostatnich wydarzeń pod lupę wziął Łódź.
– Są w kraju enklawy z syndromem Detroit, a takie miasta jak Łódź czy Wałbrzych do nich należą. Transformacja boleśnie w nie uderzyła. W Łodzi upadł przemysł włókienniczy i się nie odrodził. Są ludzie, którzy chcą wyładować złe emocje na czymś słabszym. – tłumaczy.
Z pewnością wiele z was nie może wyobrazić sobie powodów, które popychają rodziców do tak desperackiego i bestialskiego zarazem aktu bezsilności i rozgoryczenia jakim jest zamordowanie dziecka, krwi z własnej krwi. Okazuje się, że o wszystkim może decydować impuls: zmęczony i przygnębiony rodzic słyszy płacz swojego dziecka, więc zaczyna je bić, aby je uspokoić, a przy okazji wyżyć się na nim za wszystkie swoje niepowodzenia. Finał bywa tragiczny, bo wielu dorosłych nie zdaje sobie sprawy ze swojej siły, a delikatne ciała dzieci nie wytrzymują tych ataków agresji.