Jedną z nich była Aleksandra Piłsudska, z domu Szczerbińska, druga żona Naczelnika Państwa. Pobrali się w październiku 1921 r., podczas skromnej uroczystości w Belwederze. Ceremonię poprowadził domowy prałat papieża Benedykta XV, a Józef Piłsudski dla ukochanej znów stał się katolikiem.
Para poznała się wiele lat wcześniej, w czasach konspiracyjnych. Aleksandra miała 22 lata, gdy zaangażowała się w działalność PPS i Polskiej Organizacji Wojskowej. Wspólnie z Piłsudskim uczestniczyła w akacjach bojowych, m.in. słynnym napadzie na pociąg w Bezdanach koło Wilna. Szczerbińska dostarczyła dynamit, którym zatrzymano jeden z wagonów.
Wiemy, kiedy nastąpi koniec świata! Ten dzień to...
„Na szczęście na modę ówczesną nie mogliśmy narzekać. Panie nosiły obszerne płaszcze, peleryny, spódnice i suknie, staniki i staniczki, ułatwiające ukrycie wielu rzeczy. (…) Tak więc np. kobieta w długiej sukni mogła swobodnie wieźć dwa lub trzy mauzery przywiązane do ciała wzdłuż nóg. Rewolwery i amunicję zaszywano w szerokie pasy, które kładło się pod ubranie. Dynamit doskonale nadawał się do gorsetu” – wspominała po latach Aleksandra.
Jej odważny charakter urzekł i zafascynował Piłsudskiego. Dwójkę konspiratorów połączyło gorące uczucie. Po powrocie z niemieckiego aresztu Szczerbińska zamieszkała w Warszawie, przy ul. Koszykowej, gdzie często widywano Piłsudskiego. Dopiero po śmierci jego pierwszej żony para mogła zamieszkać razem w willi Milusin w Sulejówku.
Przywódcy niepodległościowej konspiracji niezbyt chętnie zgadzali się na udział kobiet w akcjach bojowych, ale dla niektórych zdeterminowanych pań robili wyjątki. Jedną z nich była Wanda Krahelska, córka bogatego ziemianina, pochodząca z rodziny o patriotycznych tradycjach – jej ojciec za udział w powstaniu styczniowym spędził pięć lat na syberyjskim zesłaniu.
18-letnia Wanda przyjechała do Warszawy, gdzie przygotowywała się do studiów w Szkole Sztuk Pięknych. W stolicy zakochała się w uroczym młodzieńcu, Mieczysławie Roubie, członku Organizacji Bojowej PPS i sama zaangażowała się w działalność konspiracyjną.
Fot. Thinkstock
W 1908 r. Faustyna została aresztowana za pomoc zbiegom z lubelskiego więzienia. Po wyjściu na wolność jej poglądy mocno się zradykalizowały. Wyjechała do Krakowa, gdzie zgłosiła się do lokalnej placówki Organizacji Bojowej PPS. Trafiła na „kurs rzucania bomb dla kobiet” prowadzony przez Mieczysława Mańkowskiego. Choć znajomi przekonywali ją, że jest zbyt delikatna do takich akcji, koniecznie chciała podjąć się bardziej niebezpiecznych zadań.
10 października 1909 r. Morzycka, Mańkowski oraz dwoje innych konspiratorów przeprowadzili w Warszawie zamach na generała Uthoffa – prawą rękę Skałona. Zrzucili bomby z okna pokoju przy ul. Świętokrzyskiej na przejeżdżający samochód carskiego urzędnika. Jednak okazało się, że w aucie był tylko szofer i brat Uthoffa. Mężczyźni przeżyli, natomiast zginęło kilku przypadkowych przechodniów.
Fot. Thinkstock
Zamachowcom udało się zbiec. Morzycka uciekła na Ukrainę, ale ciążyła jej śmierć niewinnych osób. Wróciła do Krakowa, a w nocy z 25 na 26 maja 1910 r. popełniła samobójstwo, zażywając cyjanek potasu. W pożegnalnym liście napisała: „Pozwalam sobie na rozkosz nieprzeżywania już nikogo z ukochanych. Gdy mnie wyrzucono z miejsc najmilszych, oderwano od pracy najodpowiedniejszej, stało się to, czego ja sama nigdy się nie spodziewałam. Życie nadto ciąży”.
Zobacz także: Piękny umysł - najsilniejsza broń kobieca
RAF
Fot. Thinkstock
Para planowała ślub, ale na kilka dni przed ceremonią Rouba został aresztowany i trafił do carskiego więzienia. Pomimo tortur nie zdradził swoich towarzyszy, jednak pobyt za kratami fatalnie wpłynął na zdrowie psychiczne mężczyzny, który w marcu 1906 r. popełnił samobójstwo. Krahelska postanowiła pomścić śmierć ukochanego i zwróciła się do podziemnego kierownictwa o przydzielenie jej do akcji bojowej. Niedługo później trafiła do grupy przygotowującej zamach na carskiego generała-gubernatora warszawskiego Gieorgija Skałona odpowiadającego za represje na ludności Królestwa Polskiego.
Krahelska i dwie inne konspiratorki: Albertyna Helbertówna i Zofia Owczarkówna pod fałszywymi nazwiskami wynajęły mieszkanie w kamienicy u zbiegu Koszykowej i Natolińskiej. 18 sierpnia 1906 r., gdy ulicą przejeżdżał powóz ze Skałonem, Krahelska i Owczarkówna rzuciły z balkonu trzy bomby, z których dwie eksplodowały, raniąc jednak tylko żołnierzy z eskorty Rosjanina i małą dziewczynkę z pobliskiej sutereny. „Bomby, jak sądzić należy, wybuchły za powozem i skutkiem tego ich działanie skierowane było głównie przeciwko szybom domów przy ul. Natolińskiej i Koszykowej” – donosił następnego dnia „Poranek”.
Fot. Thinkstock
Zamachowczyniom udało się uciec, skorzystały bowiem z ogromnego zamieszania, jakie powstało po wybuchu. Krahelska ukryła się początkowo w warszawskim mieszkaniu stryja, później wyjechała do Lwowa, a następnie do Krakowa. Po odzyskaniu niepodległości m.in. zakładała razem z Januszem Korczakiem towarzystwo „Nasz Dom”. W czasie II wojny światowej powołała Żegotę, czyli społeczny komitet pomocy Żydom.
Prawdziwa historia czarownic z Salem
Odzyskania przez Polskę niepodległości nie doczekała inna polska „terrorystka”. Faustyna Morzycka była skazana na walkę o niepodległość, ponieważ urodziła się w… więziennej celi. Była bowiem córką skazanego przez władze carskie na katorgę Juliana Morzyckiego. Gdy wróciła z matką do rodzinnego Żytomierza dziewczynkę otoczył opieką Fortunat Nowicki, znany społecznik. To dzięki niemu Faustyna ukończyła prywatną pensję Henryki Czarnockiej w Warszawie, otrzymała patent nauczycielski i poświęciła się konspiracyjnej pracy oświatowej, prowadząc w Paulinowie niedaleko Nałęczowa tajną szkołę dla dzieci chłopskich. Jej ówczesna działalność zainspirowała Stefana Żeromskiego do napisania „Siłaczki”.