Bogaci nie chcą sąsiadować z sierotami!

Mieszkańcy luksusowego osiedla pod Gdańskiem nie chcą, aby w ich sąsiedztwie powstał dom dla czternaściorga osieroconych dzieci, bo to, ich zdaniem, spowodowałoby spadek wartości nieruchomości w całej okolicy.
Bogaci nie chcą sąsiadować z sierotami!
13.12.2008

W Rotmance, bogatym osiedlu pod Gdańskiem, jeszcze niedawno miał powstać dom opieki dla czternaściorga osieroconych dzieci, w wieku od sześciu do czternastu lat. Niestety, przedsięwzięcie nie zostanie zrealizowane, ponieważ sąsiedzi obawiają się, że nowi mieszkańcy zburzą ich dotychczasowy spokój.

Pomysłodawczynie projektu i szefowe fundacji Dom Haneczki, Małgorzata Nehring i Bożena Rogowska, celowo wybrały Rotmankę na miejsce swojej placówki socjalizacyjno-opiekuńczej.

Zawsze nam się wydawało, że z wykształceniem, niezłym statusem społecznym związana jest większa wrażliwość" - tłumaczą. "To bogata okolica. Zaraz obok jest dobra szkoła. Chciałyśmy dzieciom zapewnić dobry start. To maluchy z Gdańska, z pogotowia opiekuńczo-wychowawczego. Porzucone i zaniedbane przez rodziców lub z rodzin, w których rodzicom ograniczono prawa rodzicielskie".

Fundacja wynajęła już nawet w tym celu pół trzypiętrowego bliźniaka z dużym, pięknym ogrodem. Na strychu miał powstać przestronny pokój bawialny, w sypialniach miały stać piętrowe łóżka, a dzieci miały same wybrać kolory ścian do pokoi. I miały tam zamieszkać już 1 listopada, a wraz z nimi pięciu wychowawców dyżurujących na zmianę.

Niestety, na planach się skończyło, a dom do dzisiaj stoi pusty. Wszystkiemu winny jest sprzeciw mieszkańców Rotmanki, którzy nie chcą sąsiadować z „sierotamikryminalistami". Od razu po oficjalnym ogłoszeniu informacji, że w okolicy organizuje się placówka, do urzędu wpłynęły pisma z protestami przeciwko projektowi. W efekcie, starosta powiatu gdańskiego, Cezary Bieniasz-Krzywiec, negatywnie zaopiniował pomysł powstania Domu Haneczki na terenie Rotmanki. Jednak, jak dowiedziały się Małgorzata Nehring i Bożena Rogowska, działalność tego typu placówki może zablokować jedynie wojewoda i zgoda mieszkańców nie jest potrzebna. Mimo to, kobiety chciały dogadać się z sąsiadami i przekonać ich do swojego pomysłu.

Nie wiedziałyśmy, kto się skarżył" - mówią. "Chodziłyśmy po domach, zapraszałyśmy ludzi do siebie. Chciałyśmy ich oprowadzić, pokazać, jak to wygląda. Wytłumaczyć, że tu nie będą mieszkali żadni przestępcy. Tylko dzieci. Zwykłe małe dzieci. Nikt nie chciał odwiedzić Domu Haneczki. Ludzie odpowiadali nam tylko, że będzie za głośno. Sąsiadka zza ściany skarżyła się, że dzieci będą tupać, biegać po schodach, że tu ponoć nawet stukot klawiatury od komputera słychać. Zobowiązałyśmy się wygłuszyć ściany i schody. Ale plotki tylko narastały. Dowiedziałyśmy się nawet, że podobno ma tu powstać dom dla sierot z zagranicy".

Zdesperowane Nehring i Rogowska postanowiły zorganizować oficjalne spotkanie z mieszkańcami. Zaproszenia rozwiesiły w sklepach, na drzewach i przystankach oraz, dla pewności, wrzuciły je nawet do skrzynek pocztowych. Reakcja mieszkańców, niestety ta negatywna, była błyskawiczna – ktoś dokleił na wszystkich ogłoszeniach kartki: „Na naszym osiedlu planowane jest otwarcie placówki resocjalizującej (poprawczaka) młodocianych przestępców. Jeśli nie chcesz żyć w ciągłym strachu o bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich, zaprotestuj".

Konfrontacji NehringRogowska kontra mieszkańcy Rotmanki przyglądali się dziennikarze "Gazety Wyborczej". Na miejscu dowiedzieli się, że ma tu powstać poprawczak dla nastoletnich recydywistów z Niemiec, a o żadnym domu dziecka nikt tu nigdy nie słyszał. „Próbują narzucić nam cudze dzieci. A co z naszymi? Będziemy się bali je na ulicę wypuszczać. Przecież Gdańsk buduje domy dla takich dzieci, czemu sobie tych nie weźmie?" - argumentują wzburzeni mieszkańcy. Niedoszła sąsiadka placówki, Sylwia Rodziewicz-Motowidło, wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego, stwierdziła nawet, że: „Dom nie spełnia wymogów technicznych. Będzie głośno. Ja jestem w ciąży, wkrótce rodzę, zrobią mi piekło. Zresztą fundacja od samego początku wprowadzała nas w błąd, mówiąc, że to taki rodzinny dom dziecka. Tymczasem tam ma być czternaścioro dzieci. I tylko niewielki procent z nich to sieroty, reszta pochodzi z rodzin patologicznych".

Oliwy do ognia dolał młody mężczyzna w garniturze: „Kto nam zapłaci odszkodowanie za uciążliwe sąsiedztwo i za spadek wartości nieruchomości?"

Po skończonym spotkaniu Nehring i Rogowska postanowiły dać za wygraną i poszukać innego miejsca dla potrzebujących dzieci. „Te dzieci już swoje przeszły. Przy takim podejściu ludzi nie będą tu miały życia. Znajdziemy dla nich lepszy dom".

*Wszystkie cytaty pochodzą z gazeta.pl

Polecane wideo

Komentarze (228)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 15.09.2011 23:09
A teraz kto inny się użera z nimi...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 09.08.2010 00:53
Anonim pode mną ma racje po prostu jesteś suką !
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 09.08.2010 00:52
To szczyt egoizmu ! to są tylko małe dzieci ! Chyba nikogo nie zabiją, a ściany będą wyciszane !!! Jak są bardziej bogatsi to inna liga,a nich te ubogie śroty głodują im to zwisa, bo mają kieszenie wypchane forsą !
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 20.02.2009 17:45
ale suka z tej co napisala ten tekst pod miom Is Iu Ik Ia v
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.01.2009 18:44
Gość 2008-12-16 22:28 A ja się im wcale nie dziwie -- tez bym nie chciala szczeniaka z rodziny patologicznej w sąsiedztwie, żadna to frajda mieć 14 zaniedbanych nastolatków z nizin społecznych za ścianą Osoba pisząca to albo była pod wpływem wiadomo czego albo ma nierówno pod sufitem ! Niska kompetencje intelektualna trzeba tępić.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie