Większość współczesnych kobiet nie potrafi funkcjonować bez kosmetyków. Codziennie wcieramy w skórę ujędrniające balsamy, nawilżamy usta pomadką, podkreślamy rzęsy tuszem, malujemy paznokcie… Niestety, kontakt z produktami do makijażu i pielęgnacji ciała może się dla nas źle skończyć.
Jak donosi serwis leparisien.fr, Francuska Unia Konsumentów Que Choisir przebadała niedawno 66 popularnych kosmetyków, które są dostępne także na polskim rynku. Okazało się, że blisko połowa z nich zawiera niebezpieczne substancje, które mogą zakłócić równowagę hormonalną organizmu. Chodzi głównie o triklosan i paraben propylu, które powodują m.in. uodparnianie się bakterii na antybiotyki, czy zaburzenia w funkcjonowaniu tarczycy.
- W dwóch kosmetykach przebadanych przez ekspertów Que Choisir poziom tych substancji jest bardzo wysoki. W paście Colgate Total stwierdzono aż 2,09 g/kg triclosanu. W żelu pod prysznic Nivea „Water lily & oil” stwierdzono zaś aż 2,68 g/kg parabenu propylu – alarmuje Sfora.
I choć w innych produktach kosmetycznych zawartość niebezpiecznych składników jest niewielka, to przecież używamy ich nierzadko jednocześnie, a zatem dawka tych związków chemicznych ulega zwielokrotnieniu.
Nie to jest jednak najgorsze. - Szczególnie groźny jest fakt, że niektórzy producenci nawet nie informują na opakowaniu produktu, że zawiera on triklosan lub paraben propylu – zauważa portal. Konsumenci są zatem całkowicie nieświadomi kontaktu z nimi.