Pewnie nie raz spotkałyście się ze zdjęciami prezentującymi niezwykłe transformacje. Z jednej strony otyła i zasmucona kobieta, a z drugiej – jej nowa, szczupła i uśmiechnięta wersja. Takie porównania mają nas zachęcić do działania i udowodnić, że każda z nas może zmienić się na lepsze. No właśnie, czy aby na pewno na lepsze? Nasza dzisiejsza bohaterka twierdzi, że nasze ciało wcale nie musi być zgrabne, chude i wyrzeźbione, by czuć się dobrze we własnej skórze.
Taryn Brumfitt jest sensacją ostatnich dni. Kobieta udostępniła w sieci zdjęcia z własnej przemiany. Tyle, że zupełnie odwrotnej... Australijka jeszcze niedawno mogła pochwalić się perfekcyjnym ciałem początkującej kulturystki. Bez tłuszczu, odstających boczków i fałdek. Była zgrabna, proporcjonalnie zbudowana i wyraźnie umięśniona.
Kiedy patrzymy na jej aktualne fotografie, możemy pomyśleć, że bardzo się zaniedbała i prawdopodobnie cierpi z tego powodu. Nic bardziej mylnego! 35-latka przekonuje, że nigdy nie czuła się tak piękna i pewna siebie, jak z lekką nadwagą i wyraźnymi krągłościami.
Matka trójki dzieci postanowiła powołać Body Image Movement, czyli ruch na rzecz postrzegania ciała. Jej cel jest jeden – odczarowanie nierealnych standardów kobiecego ciała, które narzucają kobietom, by były przeraźliwie szczupłe, bo tylko wtedy mogą być atrakcyjne. Taryn zauważyła niepokojący trend, który objawia się tym, że coraz więcej kobiet dosłownie nienawidzi siebie. Nie ma się czemu dziwić, skoro lekkie odstępstwo od „normy” wielu z nas komentuje w bardzo niewybredny sposób. Wciąż słyszymy o grubasach i spaślakach, nie wspominając o bardziej wulgarnych określeniach.
Wszystko zaczęło się od niewinnego porównania. Z jednej strony zdjęcie sprzed 2 lat, kiedy przygotowywała się do zawodów kulturystycznych, a drugie zrobione kilka miesięcy po urodzeniu kolejnego dziecka. W komentarzach pojawiły się zarzuty, że kobieta „promuje otyłość”, a także „jest złym przykładem dla swojego potomstwa”. Wtedy zdała sobie sprawę, że w tej kwestii „społeczeństwo ma zupełnie wyprane mózgi”.
Wciąż wmawia nam się, że musimy o siebie walczyć. Ćwiczyć, odchudzać się, stosować kosmetyki, wypełniać lub naciągać zmarszczki. Wielkie koncerny żerują na naszej niepewności i wciąż utwierdzają nas w przekonaniu, że skoro mamy typowe kobiece ciało, to znaczy, że jesteśmy grube i brzydkie.
Taryn kilka lat temu sama uległa terrorowi piękna i zaczęła bardzo intensywnie ćwiczyć. Miała obsesję na temat swojej tkanki tłuszczowej. Głodziła się i trenowała, by spełnić oczekiwania innych. Dzisiaj otwarcie przyznaje – jestem, jaka jestem i albo dostrzeżecie we mnie normalną kobietę, albo dajcie mi spokój.
Powołany ruch na rzecz postrzegania ciała ma przed sobą ważny cel. Rozpoczęła się zbiórka środków, które pozwolą sfinansować film dokumentalny na ten temat. Dzisiaj już wiemy, że dzieło powstanie, bo wymagana kwota (200 tys. dol.) zostanie osiągnięta w najbliższych dniach.
Zobaczcie, jak wyglądała kiedyś, a jak prezentuje się dzisiaj!