Decyzja o ozdobieniu ciała trwałym wzorem powinna być zawsze gruntownie przemyślana. Należy wziąć pod uwagę, czy tatuaż w ogóle pasuje do naszej osobowości, zastanowić się nad motywem graficznym, jego umiejscowieniem, wyborem tatuażysty i wieloma innymi kwestiami. Spontaniczne wybory nigdy nie działają na naszą korzyść. Musisz pamiętać o tym, że prawdziwej „dziary” nie pozbędziesz się ot tak.
Przeciwnicy tej mody bardzo często wysnuwają jeden argument – taka ozdoba nigdy nie będzie dobrze wyglądała na pomarszczonej skórze i na starość zapewne będziesz jej żałowała. Okazuje się jednak, że wyrzuty sumienia mogą pojawić się znacznie wcześniej. Nie za kilkadziesiąt lat, ale nawet... kilka miesięcy po wizycie w salonie tatuażu. Naszym rozmówczyniom daleko do emerytury, a już dzisiaj wypowiadają się krytycznie o własnych wyborach.
Przyczyn rozczarowania może być wiele – nieprzemyślany wzór, nieuczciwy tatuażysta, chwilowa zachcianka lub wprowadzenie w błąd przez „artystę”. Niech historie naszych bohaterek będą dla Was wyraźną przestrogą. Tatuaż to nie zbrodnia. Pod warunkiem, że naprawdę do nas pasuje i jest profesjonalnie wykonany...
Sylwia, 21 lat
Ile masz tatuaży? Dwa, na razie wystarczy.
Kiedy zrobiłaś sobie pierwszy z nich? Tydzień po 18. urodzinach.
Którego z nich żałujesz? Tribal tuż nad pośladkami.
- Od zawsze chciałam mieć tatuaż. Niektóre moje koleżanki nie czekały nawet do pełnoletności, tylko robiły sobie gdzieś nielegalnie. Po znajomości, bez wiedzy rodziców. Ja moich też nie pytałam o zdanie. Powiedziałam tylko, że to zrobię i już. Wybrałam tribal nad pośladkami – mało pomysłowe, ale wydawało mi się, że najlepiej do mnie pasuje. Wybrałam wzór z katalogu i zrobiłam go w czasie jednej wizyty. Zapłaciłam chyba 150 zł. Mama była oburzona, bo nie dość, że pierwsza w rodzinie się wytatuowałam, to wybrałam wzór w takim miejscu. Od razu stwierdziła, że szybko tego pożałuję. Myślałam, że to taka typowa pogadanka, ale miała rację. Dzisiaj już bym tego nie zrobiła, na usuniecie się nie zdecyduję, bo to drogie i bolesne. Muszę się męczyć z tym potworem – opowiada Sylwia.
Karolina, 18 lat
Ile masz tatuaży? 1, bardzo mały.
Kiedy go zrobiłaś? 3 miesiące temu, zaraz po odebraniu dowodu osobistego.
Dlaczego żałujesz, że powstał? Nic dla mnie nie znaczy.
- Tak naprawdę chciałam zrobić sobie byle jaki tatuaż. Marzyłam o tym, żeby odwiedzić salon tatuażu, wybrać wzór i poczuć ten ból. Mocno się rozczarowałam, bo nic nie czułam i po 20 minutach było po wszystkim. Wybrałam trójkąt, sam obrys bez wypełnienia. Gdzieś go podpatrzyłam i mi się spodobał. Teraz wiem, że to hipsterski wzór, który przynajmniej dla mnie nic nie oznacza. Trójkąt, bo trójkąt. Chyba tylko po to, żeby inni się pytali, jaka jest jego historia. A historii nie ma żadnej. Nie podoba mi się za bardzo, ale to nie oznacza, że kończę z tatuażami. Teraz szukam wzoru, żeby go jakoś fajnie zakryć. Marzy mi się tatuaż, który będzie coś o mnie mówił, a przy okazji byłby piękny i dopracowany – twierdzi Karolina.
Paulina, 27 lat
Ile masz tatuaży? Ciężko policzyć, bo niektóre składają się z kilku mniejszych. Razem kilkanaście wzorów.
Kiedy zrobiłaś sobie pierwszy z nich? 5 lat temu. Namówił mnie na to nowy znajomy, który okazał się tatuażystą.
Którego z nich żałujesz? Gdyby wszystkie wyglądały dokładnie tak, jak sobie wymyśliłam, to nie żałowałabym żadnego z nich. Pech chciał, że najgorzej prezentuje się ten największy.
- Chciałam mieć fajny, kolorowy rękaw od ramienia do nadgarstka. To całkiem duża powierzchnia i pomysłów mi nie brakowało. Zaczęło się od portretu mojej zmarłej mamy. Pięknie i starannie wykonany, czarno-biały. Potem miałam fazę na kolorowe muffinki, więc dodałam 3 w różnych miejscach. Uzupełniłam to datą mojego ślubu, gwiazdkami i różą. Z daleka wygląda jak fajny mural na ciele, ale z bliska widać, że to jakieś pomieszanie z poplątaniem. Sama nie narzekam, ale słyszałam niewybredne komentarze, że przesadziłam z fantazją. Drugą rękę chcę przemyśleć w całości i dokładać kolejne pasujące do siebie elementy. To powstało spontanicznie, nie zapiera tchu, ale przynajmniej jest moje. Żałuję, ale tylko odrobinę – tłumaczy Paulina.
Dorota, 23 lata
Ile masz tatuaży? Jeden i o jeden za dużo.
Kiedy go zrobiłaś? W ubiegłym roku, kiedy byłam bardzo zakochana.
Dlaczego żałujesz, że powstał? Byłam młoda i głupia. Teraz jestem młoda, chyba nie tak lekkomyślna i mam tatuaż, którego nie chcę pokazywać.
- To nie było zbyt rozsądne, ale wytatuowałam na nadgarstku imię chłopaka, którego kochałam ponad życie. Byłam pewna, że dojdzie do ślubu. Inaczej bym nie ryzykowała. Stało się inaczej i zrobiłam tatuaż, który większości kojarzy się z bezmyślnością. Ja wtedy nie przyjmowałam do siebie żadnych racjonalnych argumentów. Tatuażystka ostrzegała, że różnie bywa i mogę żałować. Związek się brutalnie rozpadł, a ja zostałam z jego imieniem. Teraz mogę to tylko usunąć, zakryć czymś innym, ale ogromnym, albo poszukać nowego ukochanego o tym samym imieniu. Na razie wszystko jest dla mnie równie nieprawdopodobne. Ale coś trzeba zrobić, bo inaczej chyba nie będę mogła liczyć na szczęście w miłości – obawia się Dorota.
Weronika, 32 lata
Ile masz tatuaży? Kilka niewidocznych, kiedy jestem ubrana nawet w krótką bluzkę i spodnie. Jeden widoczny niemal zawsze, bo na nadgarstku, kończący się przy samej dłoni.
Kiedy zrobiłaś sobie pierwszy z nich? Ponad 10 lat temu. Do dzisiaj jest moim ulubionym.
Którego z nich żałujesz? Ostatniego, którego zrobiłam już po trzydziestce.
- Nigdy nie miałam problemów z żadnym tatuażem. Pierwszy był szokiem dla rodziców, ale wreszcie się przyzwyczaili. Żaden z nich nie jest bardzo widoczny, więc nie wyglądam jak „dziewczyna kryminalisty”. Oni tak to nazywają. Najnowszy nabytek okazał się najgorszą decyzją. Wymyśliłam sobie napis w hebrajskim alfabecie, nie do końca go znając. Podobają mi się takie literki. Tatuażysta pokazał mi w katalogu kilka propozycji – były napisane po hebrajsku i poniżej tłumaczenia. Myślałam, że wie, co robi, ale niedawno wyszło na to, że „rodzina”, którą nosiłam na ręce, tak naprawdę oznacza... nic. Zupełnie pomylony szyk, zdeformowane znaki. Dowiedziałam się o tym przypadkiem od osoby, która się na tym zna. Chcę to zakryć, ale możliwe, że się nie uda. Wtedy pozostanie tylko drogi i bolesny laser – opowiada rozczarowana Weronika.