Przez lata piegi uważane były za powód do wstydu. Wyśmiewane przez rówieśników stawały się największym życiowym kompleksem. W modzie były wyłącznie gładkie twarze bez żadnej skazy. Niejedna obdarzona nimi kobieta była w stanie zrobić wszystko, by tylko je zakryć. Kremy rozjaśniające, szczelny makijaż, zabiegi usuwające przebarwienia... Możliwości jest sporo, ale wszystko sprowadza się do jednego – braku akceptacji własnego odbicia w lustrze. Czas z tym skończyć!
Specjaliści od wizerunku nie mają wątpliwości, że mamy do czynienia z trendem, który zwraca honor wszystkim piegowatym kobietom. Nie ma się czego wstydzić, a wręcz... jest się czym chwalić. Piegi wracają na salony i stają się seksownym dodatkiem, a nie krępującą wadą. Do tego stopnia, że kolejne firmy kosmetyczne produkują specyfiki, które mają dodać wyrazu nawet najbardziej nieskazitelnej twarzy.
Latem 2014 roku obowiązuje jedna podstawowa zasada – im więcej piegów, tym lepiej!
Kredka do malowania piegów, & Other Stories
Kredka do malowania piegów, Topshop
Marki takie jak Lancome, Chanel czy Topshop rozpoczęły sprzedaż specjalnych kredek do malowania piegów. Ich kolor jest nieco ciemniejszy od typowej karnacji i ma stwarzać wrażenie naturalności. Aby uzyskać taki efekt należy stosować kredki o kilka odcieni jaśniejszych od brwi. Piegi nie mogą mieć regularnych kształtów, dlatego trzeba je wykonywać delikatnymi ruchami, a następnie wyrównać przy pomocy palca.
Gdzie powinny być domalowane? Eksperci radzą, by wziąć przykład z naturalnie piegowatych osób. Kropeczki zazwyczaj pojawiają się na grzbiecie nosa, pod oczami, aż do kości policzkowych. Całość należy utrwalić pudrem oraz różem do policzków.
Aby były bardziej widoczne (a o to w tej modzie chodzi), nie należy zbyt mocno malować ust. Najlepiej pozostawić je w naturalnym odcieniu.
Naturalne piegi zawdzięczamy melaninie, która czasami przybiera ciemniejszy kolor od reszty karnacji. Ich obecność jest uwarunkowana genetycznie i zazwyczaj nie są groźne. Warto jednak je obserwować, bo niektóre przebarwienia na twarzy mogą mieć podłoże nowotworowe. Zazwyczaj pojawiają się w dzieciństwie i wtedy są najbardziej widoczne. Z czasem bledną.
Moda na sztuczne piegi to ewidentny dowód na to, że coraz bardziej cenimy naturalność. Nawet jeśli charakterystyczne przebarwienia skóry nie mają nic wspólnego z naturą, a zawdzięczamy je kosmetykom...
Najnowszy trend być może zweryfikuje plany popularnej aktorki i piosenkarki Lindsay Lohan. Piegowata gwiazda jakiś czas temu zapowiadała, że pozbędzie się ich przy pomocy specjalistycznego lasera. Chyba jednak nie warto, skoro inni płacą za to, by je mieć.
Podoba Wam się ta moda? Oto kredki, dzięki którym możecie zmienić swoją twarz.