Moda męskim okiem: Od jakiego rozmiaru stajesz się dla facetów kobietą PLUS SIZE?

Panowie zdradzili, kiedy według nich trafiasz do tej kategorii.
Moda męskim okiem: Od jakiego rozmiaru stajesz się dla facetów kobietą PLUS SIZE?
Fot. iStock
10.08.2017

To chyba najmodniejszy termin ostatnich miesięcy, jeśli nie lat. Ze wszystkich stron słyszymy o modzie, blogerkach, ubraniach i kolekcjach plus size. Zjawisko kojarzymy przede wszystkim ze skrajną nadwagą, bo o takich przedstawicielkach tego nurtu kolorowe media informują najchętniej. Plus size jest więc zarówno dziewczyna, która nie mieści się w ciuchy XS, jak i ta z chorobliwą otyłością, czyli 99 procent z Was.

A z czym kojarzy się facetom i czy na pewno zasłużyłaś sobie na takie określenie? Sprawdziłem to, przeprowadzając krótką ankietę na grupie kilku mężczyzn z różnym wieku. Jako pomoc posłużyła im rozmiarówka jednej z popularnych w Polsce sieciówek. To właśnie na jej podstawie moi rozmówcy mieli wskazać, kiedy mamy do czynienia z dużą numeracją, a kiedy wciąż mieścisz się w normie. Jak to zwykle bywa, opinie nie są jednoznaczne. Ale dają do myślenia.

Czy Ty także jesteś plus size? Sprawdź…

Zobacz również: LIST: „Jestem pulchną dziewczyną, która nosi legginsy. Robię to, żeby Was wkurzyć!”

 

plus size

źródło: Elijah Henderson / Unsplash

- Dla mnie kobieta plus size to taka, która wygląda na pulchną. Nie interesuje mnie, jaki dokładnie nosi rozmiar, bo z tymi różnie bywa. Mam na myśli pełną twarz, wydatny brzuch, pulchne ręce i nogi. Taka kluseczka. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że takie panie mają zazwyczaj problem z doborem odpowiedniego rozmiaru. Noszą rzeczy zbyt małe i myślą, że dzięki temu wyglądają szczuplej. Mam złą wiadomość - to nie tak działa - ostrzega Daniel.

- Patrząc na rozmiarówkę można dojść do wniosku, że chodzi o kobiety w rozmiarze od 40 wzwyż. Nie wiem dlaczego, bo nic mi ta numeracja nie mówi. Pewnie powodem jest to, że 40 brzmi groźniej, niż np. 34. Poza tym chyba kilka razy zdarzyło mi się słyszeć jakieś narzekania, że „nie mieszczę się już nawet w czterdziestkę”. To musi być jakiś przełomowy moment, kiedy przestajesz być kobietą w średnim rozmiarze, a stajesz się tą nieco większą - tłumaczy Jarosław.

Zobacz również: Internauci odchudzają puszyste blogerki i modelki! Chamstwo?

plus size

źródlo: Tim Wright / Unsplash

- Numeracja w stylu 32, 44 czy 50 nie kojarzy mi się chyba z niczym. W modzie męskiej raczej się z tym nie spotkałem. O wiele bardziej przemawiają do mnie symbole literowe. I tak S to raczej szczupła kobieta. XS to już trochę za mało. M - w normie, bo mieści się w środku skali. L jest od large, czyli to już duża pani. XL - wiadomo. Gdybym miał wskazać, od którego rozmiaru zaczyna się plus size, to powiedziałbym, że od L. Ale to nie oznacza, że ktoś taki jest otyły. Po prostu większy od anorektyczki - twierdzi Paweł.

- Ogólnie jestem za tym, żeby nie sugerować się numerkami i literami na metkach ubrań. Wiadomo, jak w nic się nie mieścisz, to jest znak ostrzegawczy. Jeśli jednak wchodzisz do sklepu odzieżowego i bez problemu zawsze coś sobie kupisz - jesteś w normie. Chciałem zwrócić za to uwagę na rozmiar miseczki stanika. Według mnie to od niej zależy, czy kobieta jest plus size. Wiadomo, że piersi idą zazwyczaj w parze z całą resztą ciała. Wydaje mi się, że wszystko zaczyna się od miseczki 75D. To już solidny biust, a przy okazji też cała reszta. Rzadko widuje się panie z takimi krągłościami, które są bardzo szczupłe - to teoria Patryka.

Zobacz również: Błędy które popełnia każda dziewczyna z nadwagą przy doborze ubrań

plus size

źródło: Atikh Bana / Unsplash

- Nie ma się co oszukiwać. Jeśli nosisz ubrania większe od S albo rozmiaru 36, to znaczy, że już jesteś plus size. Ten termin nie oznacza skrajnej otyłości, jak to się niektórym wydaje. To rozmiar większy od najmniejszych - stąd ten plus. Zwykły size mają dziewczyny zazwyczaj niedożywione albo urodzone z dobrymi genami. Te najchudsze, które nie potrafią przytyć. Wszystko, co nieco większe z automatu staje się plusem. Tak więc na zdrowy rozum - jeśli nosisz ciuchy od M lub 38 - właśnie dołączyłaś do klubu plus size i nie ma powodu, żeby płakać. To zupełnie normalne - pociesza Wiktor.

- Mam gdzieś terminologię i co się za nią kryje. Dla mnie plus size to po prostu nadwaga. Jak jesteś szczupła albo w normie, to nikt nie powinien cię obrażać takim określeniem. Może oficjalnie oznacza co innego, ale wiadomo z czym się kojarzy. Widziałem już te piękności plus size i wszystkie wyglądają jak szafy trzydrzwiowe. Jeśli jesteś nieco mniejsza, to nikt nie ma prawa cię tak nazywać. Bo trudno, żeby dziewczyna z prawidłową wagą nagle znajdowała się w tej samej kategorii, co jej koleżanka umierająca z powodu otyłości - twierdzi Robert.

Który z nich jest najbliżej prawdy?

Polecane wideo

Komentarze (27)
Ocena: 3.74 / 5
gość (Ocena: 5) 25.03.2021 17:43
wejdź w google i tam panie plus size wyglądają na co najmniej 44 (XXL)
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 12.05.2020 12:34
Co za brednie..
odpowiedz
gość (Ocena: 2) 21.04.2019 13:44
teoria o wielkości biustu nie ma najmniejszego sensu, bo sama ważąc 58kg i mając 170cm mam miseczkę H 😂 Jasne, biust sie powiększa gdy tyjemy ale gruczoły w piersiach są zawsze takie same, jedynie narasta tłuszcz. W głównej mierze są to geny
odpowiedz
gość (Ocena: 2) 12.09.2017 22:15
Zgadzam sie jedynie z pierwszym panem. Rozmiar nie ma znaczenia. Mozna nosic XL i wygladac w 100 normalnie. Wszystko zalezy od budowy i genow. Ja sama mam rozmiar L (przy normalnej wadze) i wygladam normalnie wedlug siebie i innych ;) A koles ktory twierdzi ze od M jest plus size powinien powaznie sie zastanowic nad wizyta u psychiatry.
odpowiedz
flamboyant (Ocena: 5) 17.08.2017 10:56
Ja w zupełności zgadzam się z Wiktorem, a z Robertem, to już w ogóle. Sama noszę rozmiar M (choć niekiedy zdarzało mi się dobijać do L-ki) i czuję się z tym okropnie. Jestem na diecie, a moim marzeniem jest rozmiar dołu S, 34-36 ( góry mogłabym zakładać nawet XL, bo uwielbiam, kiedy ubrania na mnie wiszą), w 38-40, z wielkimi udziskami i niekształtnym tyłkiem czuję się po prostu źle. Pan Wiktor jedyne, co powiedział niezgodnego z moją opinią, to to, ż e nie ma się czym martwić. Za to Robert ma chyba najbardziej trzeźwy pogląd na tę całą sytuację (no i oczywiście pan ze strony 1., mówiący o wyglądaniu pulchnie). Fajny artykuł, nie ma się co oszukiwać, kobitki! Jak nam coś nie pasuje w nas, jeżeli, spoglądając w lustro, czujemy się niefajnie z chociaż jednym elementem naszej figury, to chyba czas to zmienić :) oczywiście bez przesadyzmu, robimy to dla siebie, a mamy całe życie na to i nie musimy się nigdzie spieszyć :) warto jednak zacząć tu i teraz, zamiast odkładać to na później, bo nigdy nie wiadomo, co nas w przyszłości spotka. Ja byłam gruba całe życie i teraz kładę temu kres.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie