W krajach anglosaskich nie funkcjonuje coś takiego jak tradycyjna polska studniówka. Uczniowie ostatnich klas szkół średnich czekają na „prom”. To wystawny bal na zakończenie nauki. Na tym różnice się kończą, bo impreza wygląda bardzo podobnie i także wymaga okolicznościowej kreacji. Chłopcy zazwyczaj wybierają smokingi i dobrze skrojone garnitury, a dziewczęta stroją się w eleganckie suknie.
Juliet Jacoby nie chciała być gorsza od swoich koleżanek. 17-latka wypatrzyła wymarzoną sukienkę, ale cena 149 dolarów (ponad 550 zł) była poza jej zasięgiem. Pokazała kreację mamie, a ta wypatrzyła IDENTYCZNĄ w jednym z internetowych sklepów za równowartość 130 zł.
Czy ryzyko się opłaciło?
Zobacz również: One już chyba nigdy nie kupią ubrań w Internecie. Te ciuchy nie tak miały wyglądać!
fot. zrzut ekranu twitter.com/jjacoby14
Oryginalna sukienka za kilkaset złotych, o której marzyła Juliet. Tańsza wersja z Internetu okazała się „trochę” inna…
fot. zrzut ekranu twitter.com/jjacoby14
Tak prezentuje się tańsza kreacja, która na zdjęciu reklamowym wyglądała jak drogi oryginał.
fot. zrzut ekranu twitter.com/jjacoby14
Okazało się, że w przesyłce ze sklepu internetowego znajduje się chińska podróbka, która ma niewiele wspólnego z wymarzoną kreacją.
fot. zrzut ekranu twitter.com/jjacoby14
„Byłam podekscytowana, ale kiedy ją zobaczyłam, stanęłam jak wryta. Potem zaczęłam się śmiać” - wyznała Juliet w rozmowie z portalem Seventeen.com. Jak twierdzi - nigdy więcej nie kupi niczego w Internecie.
Sama sobie winna?
Zobacz również: TYLKO ORYGINAŁ