„Moje małżeństwo to jakaś farsa. Ostatnio mąż w złości powiedział mi, że…”

Mówił poważnie, czy chciał jej tylko dokuczyć?
„Moje małżeństwo to jakaś farsa. Ostatnio mąż w złości powiedział mi, że…”
Fot. iStock
14.04.2017

Pierwsze miesiące związku zazwyczaj przypominają idyllę. Partner jest dla nas czuły, rozpieszcza nas komplementami i drobnymi upominkami, zapewnia o swojej miłości i oddaniu. Wydaje nam się wtedy, że już zawsze tak będzie. Że żaden kryzys nie ma prawa zburzyć takiego szczęścia. A potem mija czas, pojawia się przyzwyczajenie i rutyna; do tego poznajemy także słabe strony naszej drugiej połówki. Bańka mydlana pęka. Różowe okulary spadają z nosa. Zaczynamy rozumieć, że ukochana osoba ma wady i wcale nie jest tak idealna, jak wydawało nam się w okresie największego zakochania.

Ola i Marcin przechodzą kryzys małżeński od pół roku. Początkowo układało się między nimi bardzo dobrze. Po trzech latach znajomości postanowili się pobrać, a rok po ślubie urodziła im się córka. Kiedy Marcelina skończyło dwa latka, Marcin niespodziewanie awansował i przez 4 dni w tygodniu musiał przebywać w krakowskiej filii swojej firmy. Życie na odległość i brak czasu na bycie ze sobą zaowocowały po kilku miesiącach sporym kryzysem.

Ola obawia się, że są o włos od rozwodu. Zwłaszcza, że podczas ostatniej kłótni Marcin powiedział jej coś okropnego.


Zobacz także: Przygnębiająca historia Magdy. „Mój były się żeni”

kryzys w związku

Fot. iStock

„Od kilku dni płaczę i nie potrafię przestać. Nie rozumiem, jak to się stało, że moje małżeństwo bardziej przypomina farsę niż związek dwojga zakochanych ludzi. Między mną a mężem zaczęło się psuć jakieś pół roku temu. Tuż po tym, jak dostał awans i musiał niemal przeprowadzić się do Krakowa. Mimo że zaczął bardzo dobrze zarabiać, dla mnie bardziej od pieniędzy liczyło się to, żebyśmy byli razem. Nie podobało mi się, że przez jego awans będziemy widywać się rzadko. Mamy małe dziecko i praktycznie wychowuję je sama, bo Marcelka prawie nie widuje ojca. Stał się weekendowym tatusiem i kompletnie nie widzi w tym problemu.

Wcześniej był bardzo czułym mężem. Nie przelewało nam się w domu, ale byliśmy szczęśliwi i zakochani. Tylko to się dla nas liczyło. Marcelka była naszym upragnionym dzieckiem, a Marcin każdą wolną chwilę spędzał z nami. Ciągle mi powtarzał, że jesteśmy jego skarbami i że bardzo nas kocha. Wystarczyło jednak kilka miesięcy od jego awansu, by jego zachowanie zmieniło się o 180 stopni.

kryzys w związku

Fot. iStock

Widzę, że praca go wykańcza i że ciągle jest zdenerwowany i przemęczony. Szef ma wobec niego ogromne oczekiwania, a on chce im sprostać. Przez obowiązki zawodowe bardzo zaniedbuje jednak rodzinę. Kiedy na weekendy przyjeżdża do domu, Marcela jest wobec niego zdystansowana. Prawie go nie widuje, więc czemu się dziwić?

Między nami także nie jest już tak, jak dawniej. Nie przytula się do mnie, nie chce ze mną rozmawiać. Ciągle wykręca się zmęczeniem i prosi o święty spokój. O seksie też nie ma mowy. Marcin albo do późna ogląda telewizję, albo kładzie się do łóżka i od razu zasypia.

Początkowo twierdził, że jego wyjazdy do Krakowa potrwają najwyżej kilka miesięcy, bo musi osobiście dopilnować otwierającego się tam oddziału. Po tym czasie miał już pracować w Warszawie, a do Krakowa jeździć tylko od czasu do czasu na kontrolę. Teraz jednak mówi, że jego wyjazdy potrwają dłużej niż sądził i że on nic na to nie poradzi. Ja mam nie robić awantur i być wyrozumiała, bo to on utrzymuje naszą rodzinę i musi spełniać polecenia swojego szefa.

kryzys w związku

Fot. iStock

Jak to usłyszałam, to ręce mi opadły. Powiedziałam mu, że nasze małżeństwo wisi na włosku i nie wyobrażam sobie, żeby on dalej miał być gościem we własnym domu. Wytknęłam mu, że nie zajmuje się Marcelą, że jest dla mnie nieczuły i że już teraz czuję się jak rozwódka.


Pokłóciliśmy się tak bardzo, że zaczęliśmy na siebie krzyczeć. W złości Marcin powiedział mi, że nie ma nic przeciwko rozwodowi, bo… już mnie nie kocha. Zaczęłam płakać tak strasznie, że zrobiło mu się głupio i mnie przeprosił. Zapewnił, że to nieprawda, ale ja nadal nie mogę dojść do siebie, choć od awantury minęło już kilka dni.

Może on ma tam kogoś w tym Krakowie. To by tłumaczyło jego słowa i to, że nie ma ochoty na seks. Poza tym czy wybuchem złości da się usprawiedliwić słowa „już cię nie kocham?”. Moim zdaniem nie. Małżonkowie spierają się o różne rzeczy, ale raczej nikt nikomu nie mówi wtedy czegoś takiego.

Jestem załamana. Nie chcę zostać rozwódką w wieku 30 lat. W dodatku samotną matką. Jak mam uratować swoje małżeństwo? Poradźcie mi coś, bo nie widzę dla nas żadnego ratunku…

Ola”


Przeczytaj także: Fatalne zauroczenie: „Facet, którego kocham... ma 60 lat!”

Polecane wideo

Komentarze (20)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 02.01.2021 17:51
Kopa w zad i tyle nie uratujesz ,bo nie ma czego ratować , on ma coś innego łatwego przyjemnego ,a rodzina to tylko przeszkoda , problem kogo mieszkanie i pieniądze na dalsze życie + opieka nad dzieckiem gdy ty pójdziesz do pracy .
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 25.04.2017 13:36
Jeśli tylko on utrzymuje rodzinę finansowo to nie ma się czemu dziwić. Jakby stracił pracę, to ucierpiałaby cała rodzina. To ogromna presja. Postawcie się w jego sytuacji. Wracając z tak męczącej pracy człowiek chce się tylko odprężyć i odmóżdżyć. A jeśli w domu jest problem, dziecko chore, żona ma focha, to się odechciewa. Okazuje się nagle, że tej głupiej pracy jest lepiej czasami. Nie myślcie, że piszę to od tak sobie. Byłam kiedyś w odwrotnej sytuacji, ja kogoś utrzymywałam i to była prawdziwa harówka i stres. Dlatego nie zazdroszczę takiej sytuacji.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 17.04.2017 15:11
ma na pewno kogoś i jeszcze te słowa..pary sie kłócą i to jest normalne ale to ze mu sie wypsnęło ze juz ci nie kocha to tak trochę dziwnie..
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.04.2017 18:39
Kochana, musisz pokazać, że masz charakter. Nie pozwól sobie na takie traktowanie. Takich słów nie wypowiada się w złości. Obym się myliła ale podejrzewam, że w tym Krakowie ma swoje drugie życie. Szczerze z nim porozmawiaj, wystaw kawę na ławę. Masz dwie opcje: tkwić w związku w którym on układa sobie nowe życie na boku, płakać po kątach i to akceptować; albo samemu ułożyć sobie życie u boku kogoś kto pokocha Ciebie i córkę tak jak na to zasłużyłyście. P.S. Istnieje trzecia opcja: uratować to małżeństwo, ale po tych słowach, że Cię nie kocha, to byłoby tylko odwlekanie w czasie nieuniknionego.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.04.2017 17:34
Straszna z ciebie histeryczka
odpowiedz

Polecane dla Ciebie