Wydawać by się mogło, że gwiazdy, których integralną częścią pracy jest tak zwane „bywanie", powinny wiedzieć o modzie to i owo lub chociaż respektować zasady propagowane przez stylistów. Niestety, nie każdemu udaje się dostrzec defekty swojego ciała i umiejętnie je ukryć, podkreślając jednocześnie to, co najlepsze. Nie mówiąc już o królującej wszem tandecie! Coco Chanel przewraca się w grobie! O ocenę strojów, w jakich wystąpiły znane Polki podczas premiery kalendarza „Dbamy o nasze życie", poprosiłyśmy stylistki Papilota.
Kasia Zielińska w tym karnawale stawia na połysk. Odrobinę zbyt intensywny, bo nie tylko na amarantowej sukience, ale i na złocistych dodatkach. Nikomu chyba nie trzeba przypominać, że dobieranie kolorystyczne butów i torebki ( w tym przypadku prostej, wyszywanej drobnymi cekinami kopertówki) to stylistyczny grzech nr 1! Wybaczalny wyłącznie w przypadku czerni lub z założenia monochromatycznych zestawień. Na domiar złego, asymetryczna sukienka (tutaj akurat duży plus dla aktorki za śledzenie trendów) za sprawą specyficznej tkaniny i mocno przylegającego fasonu, uwydatnia wszelki fałdki i wypukłości. Całość aż oślepia - Kasia, choć jest piękną i zadbaną kobietą, zbyt dosłownie rozumie słowo karnawał.
Przeciwny, bo całkowicie formalny styl, promuje ostatnimi czasy Grażyna Wolszczak. To już druga impreza, na której pojawiła się w swojej falbaniastej bluzce z Arytonu (349 zł). Poprzednim razem była ona okryta prostą, czarną marynarką - teraz bardziej swobodnie, choć nadal oficjalnie. Mimo to strój oryginalny i na swój sposób seksowny. Po raz kolejny potwierdza się zasada stara jak świat - w stroju i makijażu, niezależnie od wieku, mniej znaczy więcej.
Całkowicie nietrafiony ubiór zaprezentowała Paulina Przybysz. Błąd nr 1 to perłowo-białe rajstopy, które nie tylko optycznie pogrubiają nogi, ale z daleka mogą wyglądać jak trupioblada skóra. Tunika założona jako sukienka nadaje ciału złe proporcje - poszerza biodra, uwydatnia uda i fałdki na brzuchu. Botinki może i wyszczuplają kostki, ale kompletnie nie pasują do reszty stylizacji. Ciasno ściągnięte do tyłu włosy, związane w kucyk, sprawiły, że buzia artystki wydaje się pulchna i pucołowata. Antywisienkę na torcie stanowiła… plastikowa ozdoba na nadgarstku. I pomyśleć, że wystarczyłoby rajstopy zamienić na wąskie spodnie (nawet jeansy z kantem), tunikę na prostą bluzkę, odcinaną pod biustem, ramiona okryć marynarką, a włosom pozwolić żyć własnym życiem… Efekt byłby o niebo lepszy!
Wielką niewiadomą pozostaje dla nas okrycie wierzchnie Ani Dąbrowskiej. Pomijając fakt, że czarno-biały wzór jednoznacznie kojarzy się z więzienną celą, a spojrzenie „spode łba" tylko utwierdza w przekonaniu, że piosenkarka skądś uciekła. Tak ciężka kurta najzwyczajniej w świecie nie pasuje na imprezy, które nie odbywają się w plenerze. Pamiętając wcześniejsze stylizacje Ani (zazwyczaj bardzo udane i dziewczęce), zaczynamy podejrzewać grypę albo inną ciężką chorobę, której nie wolno przeziębić. Aniu, następnym razem zrzuć z ramion to paskudztwo i pokaż nam siebie w całej okazałości!