Dzień ślubu jest jednym z najpiękniejszych w naszym życiu, ale jednocześnie bardzo stresującym. Przygotowania do tego wydarzenia na długo przed spędzają nam sen z powiek. Lista gości, wybór lokalu, dań, oprawy muzycznej oraz strojów – jest mnóstwo decyzji do podjęcia, a czas, jak zwykle w takich sytuacjach, kurczy się nieubłaganie. Każda przyszła panna młoda pragnie, aby wszystko wyszło idealnie. Niestety nie zawsze sprawy toczą się po naszej myśli, a stres podczas ceremonii dość często przeszkadza młodym w skupieniu się na tym, co najbardziej istotne, czyli sakramencie i samych sobie.
Jakiś czas temu postanowiłyśmy zapytać kilka zaprzyjaźnionych par, które pobrały się w 2015 r., czego najbardziej żałowały w trakcie tego wyjątkowego dnia. Byłyśmy zdumione odpowiedziami. Ich słowa całkowicie odbiegają od stereotypowego myślenia i odzierają dzień sakramentalnego `TAK` z całego romantyzmu.
Zwyczaje ślubne, które powinny zniknąć: Biała suknia, rzucanie bukietem, welon...
Fot. Thinkstock
Słuchanie się innych osób
W kwestiach ślubnych, zamiast słuchać wewnętrznego głosu rozsądku, bardziej brałam pod uwagę zdanie innych osób, które już były zaobrączkowane i przeszły przez horror przygotowań. Co prawda mam na myśli członków rodziny, znajomych oraz przyjaciół, czyli samych zaufanych ludzi. Nie chodzi o to, że doradzali źle, po prostu zatraciłam poczucie tego, co mi sprawiłoby najwięcej radości. Ekskluzywny hotel jest może fajnym miejscem na ślub, ale ja nie czułam się dobrze. Bardziej odpowiadają mi mniej wyszukane lokale. Luksusowe miejsca onieśmielają mnie. Popełniłam także błąd, czytając fora internetowe oraz blogi poświęcone tematyce ślubnej. Moja rada dla innych? Kieruj się swoim gustem, pragnieniami i nie słuchaj tego, co mówią inni.
Fot. Thinkstock
Brak czasu dla gości
Pragnienie, aby wszystko wyszło perfekcyjnie, sprawiło, że oboje z mężem zapomnieliśmy o gościach. Tak bardzo skupiliśmy się na zrobieniu jak najlepszego wrażenia na przybyłych, że częściej przebywaliśmy w pomieszczeniu gospodarczym, na rozmowach ze świadkami i zespołem niż z członkami rodziny. Sami chcieliśmy wszystkiego dopilnować. Wstyd to przyznać, ale tak było, a niektórzy goście wypominają nam to przy każdej nadarzającej się okazji. Oczywiście w żartach, jednak coś w tym jest.
Fot. Thinkstock
Perfekcjonizm przesłonił radość ze ślubu
Jestem typem nerwusa i czarnowidza, dlatego panicznie bałam się ceremonii. Wyobrażałam sobie, jak potykam się o długą suknię, że będzie drętwo, zabraknie alkoholu, a goście szybko ulotnią się z przyjęcia. Negatywne uczucia przesłoniły mi radość z tego, że poślubiam wymarzonego faceta. Nie wszystko poszło idealnie – moja suknia porwała się w trakcie zabawy, kilka osób się upiło, a mój mąż zapomniał kroków podczas pierwszego tańca. Wszyscy goście byli jednak tak wyrozumiali, że kompromitujące zajścia przestały mieć znaczenie. Niestety doszło to do mnie dopiero po kilku godzinach.
Fot. Thinkstock
Zbyt dużo wszystkiego…
Przesada nie jest dobra w żadną stronę i przekonałam się o tym na własnej skórze. Niestety w dniu ślubu. Chciałam, żeby było to wydarzenie niczym z bajki. Miałam 12 druhen, przede mną do ołtarza maszerowało sześć małych dziewczynek, a cały wieczór został zaplanowany według specjalnego harmonogramu, aby goście się nie nudzili. Były występy muzyków, gry, zabawy i konkursy, ale w tym wszystkim zabrakło chyba spontaniczności i luzu. Zbyt dużo wszystkiego, to najlepsze podsumowanie wieczoru.
Fot. Thinkstock
Planowany budżet został przekroczony 5 razy…
Oboje z mężem nie pochodzimy z zamożnych rodzin i nie zarabiamy dużo, dlatego planowaliśmy kameralną uroczystość na 50 osób w małej restauracji. Niestety nasi rodzice hołdowali zasadzie: `Zastaw się, a postaw się`. W rezultacie urządziliśmy wesele na 350 osób w pałacyku, do ślubu pojechaliśmy najdroższym samochodem, jaki mogliśmy wybrać, a sama suknia kosztowała 13 tys. złotych. W rezultacie zadłużyliśmy się na kilkadziesiąt tysięcy i będziemy je spłacać przez kilka długich lat.
Fot. Thinkstock
Za dużo stresu
Najgorsze jest to, że nie pamiętam absolutnie nic z ceremonii. Stres zjadł mnie całkowicie. Nie lubię być w centrum zainteresowania, dlatego świadomość, że jestem jedną z najważniejszych osób podczas tego wydarzenia, onieśmielał mnie. Mgliście pamiętam słowa przysięgi, marsz do ołtarza, jakieś uściski i gratulacje. Mam wrażenie, że oprócz stresu nie towarzyszyły mi żadne inne emocje. Nie pamiętam nawet wyrazu twarzy ukochanego, kiedy wypowiadaliśmy słowa przysięgi.
Najpiękniejsze fryzury ślubne: znajdź inspirację dla siebie!