Na co dzień trudno unikać ludzi, z którymi niekoniecznie chciałybyśmy się widywać. Niezbyt lubiani znajomi i byli partnerzy mają to do siebie, że pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie. Nie wypada udawać, że ich nie znamy, więc trzeba zamienić z nimi przynajmniej kilka słów. Są jednak sytuacje, kiedy same możemy wybierać, w jakim towarzystwie będziemy czuć się najbardziej swobodnie. Takim momentem jest bez wątpienia ślub i wesele. Przemyślana lista gości sprawi, że będzie to niezapomniany dzień.
Tyle w teorii, bo w praktyce wygląda to nieco inaczej. Czasami więzi rodzinne i towarzyskie zmuszają nas do zaproszenia osób, które nie do końca powinny znaleźć się w naszym otoczeniu. Z byłymi chłopakami teoretycznie nic Cię już nie łączy, ale zdarza się tak, że delikwent pozostaje w kręgu Twoich znajomych lub związał się z najlepszą przyjaciółką. Wtedy nie masz wyjścia i pozostaje zachować dobrą minę do złej gry. I nie jest to wcale sytuacja niezwykła, bo nasi „eks” bardzo często biorą udział w tego typu uroczystościach.
Jak donosi „Daily Mail”, byli partnerzy znajdują się na liście gości weselnych większości nowożeńców. A świeżo poślubiony małżonek nie ma o tym zielonego pojęcia!
Z badania przeprowadzonego na zlecenie producenta zaproszeń (także ślubnych) wynika, że nawet tego dnia nie możemy czuć się do końca pewnie. Ponad 60 procent ankietowanych nowożeńców przyznało, że na ich weselu pojawiły się przynajmniej dwie osoby, z którymi łączyło ich coś więcej, niż tylko luźna znajomość. Byli ze sobą w związku lub kiedyś zdarzyło im się uprawiać niezobowiązujący seks. W niektórych przypadkach takich „znajomych” jest nawet więcej.
Zazwyczaj aktualny partner (już małżonek) zdaje sobie sprawę z tego, co wydarzyło się w przeszłości, ale co trzeci nawet nie przypuszcza, że mężczyzna ze stolika obok całkiem niedawno zajmował jego miejsce w sypialni ukochanej. Nic więc dziwnego, że 12 proc. badanych poprosiło taką osobę o zachowanie tego w tajemnicy.
Co najciekawsze, do takich sytuacji dochodzi nawet na królewskim dworze. Z doniesień mediów wynika, że na ślubie księcia Williama i Kate obecnych było sześciu byłych partnerów nowożeńców. Kate zaprosiła swojego byłego chłopaka oraz przyjaciela, z którym niegdyś miało ją łączyć coś więcej. Ze strony Williama były to cztery byłe partnerki.
Wciąż jednak największą grupę wśród weselnych gości stanowi rodzina. Najbliżsi to ponad połowa wszystkich zaproszonych osób.
Wracając do relacji intymnych - okazuje się, że ślub nie sprzyja bliskości zakochanych. Noc poślubna to tradycja, która powoli zanika. Po całonocnej zabawie znacznie częściej zapadamy w głęboki sen, zamiast „konsumować” małżeństwo. Ponad połowa ankietowanych uznała, że zmęczenie wzięło górę i dlatego do niczego nie doszło. Co piąta para wskazała na zbyt duże upojenie alkoholowe.
Jak myślicie, czy były partner obecny na ślubie to powód do niepokoju, czy może jednak nic strasznego?