O czym myślałaś w wieku 18 lat? Większość nastolatek przeżywa wtedy swoje pierwsze „poważne” związki, imprezuje w klubach i kłóci się z rodzicami o drobnostki, które nierzadko urastają do rangi poważnych problemów. Każda z nich żyje z dnia na dzień, nie przejmując się przyszłością. Liczy się to, co jest tu i teraz, a przyszłość jest jedną wielką niewiadomą, którą nie ma co się przejmować.
Z Julką jest zupełnie inaczej. Dziewczyna w styczniu obchodziła swoje 18. urodziny, a już wkrótce zostanie… żoną. Decyzja nie jest efektem wpadki, czy przymusu. Zakochała się z wzajemnością i doszła do wniosku, że jest gotowa na ten krok. „Po co zwlekać, kiedy już teraz się wie, że jesteśmy w związku z tym jednym jedynym?” – twierdzi Julka.
Poznajcie jej historię.
Polecamy także: Historia Anety. „Mój facet poprosił mnie o dziwny seks. Odpowiedź mam mu dać w weekend!”
„To dla mnie trochę nierealne, że już niedługo będę nosiła na serdecznym palcu obrączkę. Z jednej strony nie mogę się doczekać, kiedy zostanę mężatką, a z drugiej oczywiście stresuję się, jak to wszystko się potoczy. Moje przyjaciółki nie mogą uwierzyć, że wychodzę za mąż, mimo że nie jestem w ciąży. Dla nich ślub w tym wieku jednoznacznie kojarzy się z wpadką.
Powiem to raz jeszcze: nie spodziewam się dziecka i w najbliższych latach nie planujemy z narzeczonym powiększenia naszej rodziny. Najpierw skończę edukację, a potem będziemy myśleć, co dalej.
Fot. Thinkstock
Jak poznałam Adama? Był moim korepetytorem. Kiedy zaczęłam naukę w prestiżowym liceum, nie bardzo radziłam sobie z matematyką. Złe oceny bardzo zaniżały mi średnią, więc mama zasugerowała, że powinnam iść na korepetycje. To ona znalazła ogłoszenie Adama i zadzwoniła do niego. Przyszedł w czwartek, dokładnie pamiętam ten dzień. Spodziewałam się jakiegoś podstarzałego profesorka, a w drzwiach zastałam przystojnego, wysokiego studenta. Miał blond włosy i niesamowite, zielone oczy. Pięknie się uśmiechał. Zakochałam się po 30 sekundach.
Usiedliśmy do matematyki, on zaczął mi tłumaczyć jakieś zadania, a ja kompletnie nie mogłam się skupić na tym, co do mnie mówił. Na tych pierwszych korepetycjach wziął mnie prawdopodobnie za straszną idiotkę, która nie rozumie najprostszych rzeczy. Kiedy wyszedł, było mi strasznie głupio, że wyszłam przed nim na taką tępą. Do kolejnych spotkań przygotowywałam się więc wnikliwie i jak nigdy zaczęłam wkuwać matmę.
Stopniowo zaczęłam mu coraz śmielej okazywać, że wpadł mi w oko. Dotykałam jego ramion niby przypadkiem, zbliżałam swoje udo do jego, patrzyłam mu prosto w oczy… a on nic! Kompletnie nie reagował na moje zaloty.
Wszystko się zmieniło, kiedy raz byłam sama w domu. Mieszkam tylko z mamą, a ona akurat tego dnia, kiedy wypadały korepetycje, musiała iść na wywiadówkę. Gdy nie było jej za ścianą, Adam zachowywał się dużo swobodniej wobec mnie. Częściej się uśmiechał i żartował. Wtedy dał mi też do zrozumienia, że jest mną zainteresowany. Byłam w siódmym niebie!
Fot. Thinkstock
Na pierwszy pocałunek musiałam jednak długo poczekać. Adam zachowywał się wobec mnie dość powściągliwie, bo chyba onieśmielała go różnica wieku między nami. Nie zapraszał mnie na potajemne randki, nie próbował zaciągnąć do łóżka. To mnie w nim bardzo ujęło. On nie był jak moi rówieśnicy, którzy myśleli tylko dolną częścią ciała. Na ich tle był bardzo mądry i bardzo dojrzały.
Pierwszego buziaka „wymusiłam” na nim w moje urodziny. Złożył mi życzenia, cmoknął mnie kurtuazyjnie w policzek i zaczerwienił się mocno. Niewiele myśląc, zrobiłam smutną minę i zapytałam: „tylko tyle?”. Spojrzałam mu prosto w oczy, podeszłam do niego jeszcze bliżej i pocałowałam go namiętnie w usta. Odwzajemnił pocałunek, a mnie zakręciło się w głowie. Od tego momentu zostaliśmy parą.
Z moją mamą jestem bardzo zżyta, chyba dlatego, że wychowała mnie sama, bez ojca. O wszystkim zawsze jej mówiłam, więc o tym, że Adam został moim chłopakiem, też powiedziałam jej bez ogródek. Najpierw się zmartwiła, że on jest starszy ode mnie, ale kiedy zapewniłam ją, że z seksem zamierzamy poczekać do mojej pełnoletniości, uspokoiła się. Zawsze odnosiła się do Adama z ogromną sympatią i tak jest do dzisiaj. Jestem jej wdzięczna za to wsparcie.
Fot. Thinkstock
Nasz związek przebiegał wzorcowo przez cały czas. Podczas gdy inne koleżanki przeżywały kolejne miłości i kolejne rozstania, ja miałam swojego Adasia. Kiedy więc skończyłam upragnione 18 lat, oboje doszliśmy do wniosku, że nie chcemy dłużej zwlekać. Postanowiliśmy się zaręczyć i pobrać.
Adam udziela korepetycji i dorabia sobie w jednej z firm. Lada moment kończy studia, więc będzie miał czas na pełnoetatową pracę. Będzie nas utrzymywał, dopóki się uczę, a potem ja także znajdę sobie jakieś zatrudnienie i będę dokładać się do domowego budżetu. Wszystko sobie obmyśliliśmy. Po ślubie zamieszkam z nim w jego mieszkanku, które odziedziczył po babci. Moja mama co prawda nie wyobraża sobie mojej wyprowadzki, ale cieszy się moim szczęściem.
Póki co zdecydowaliśmy się tylko na ślub cywilny. Nie mamy za bardzo pieniędzy, żeby urządzać wielką fetę, dlatego na uroczystość zaprosimy kilka najbliższych osób, a potem zjemy wspólnie obiad w jakiejś miłej restauracji. Sukienkę ślubną już mam, Adam kupił sobie garnitur i spokojnie wyczekujemy sierpnia, bo właśnie wtedy się pobierzemy.
Jestem bardzo szczęśliwa i nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zacznę nosić nazwisko Adama. Przed nami piękna przyszłość. A wszystkim sceptycznie nastawionym powiem tylko jedno: niech każdy robi ze swoim życiem to, na co ma ochotę. Ja nikomu nie wyrządzam krzywdy, wychodząc tak młodo za mąż. Spotkałam swojego wyśnionego faceta i nie mogę się doczekać naszej wspólnej przyszłości. Będzie pięknie!
Zobacz także: Ta suknia podoba się... wszystkim. „Jeśli mam wziąć ślub, to tylko w niej!”