Wbrew pozorom, planowanie wesela nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Wybór miejsca, kreacji, zaproszenie gości, milion spraw do załatwienia, presja czasu i rodziny. W efekcie na ślubnym kobiercu stajemy zmęczeni i szczęśliwi, że… za chwilę będzie już po wszystkim. A gdyby tak pobrać się z marszu i niczym się nie przejmować?
Ona miała to szczęście. Tego samego dnia zaręczyła się, by po kilku godzinach złożyć przysięgę małżeńską. Jej narzeczony zadbał o każdy szczegół, nie pozostawiając jej żadnego wyboru. Nawet w kwestii białej sukni. Brzmi szokująco, ale młoda mężatka chyba nie ma na co narzekać. Wyszło perfekcyjnie!
A jak wyglądało to w praktyce?
Zobacz również: Zapomnij o świeckiej muzyce w czasie ślubu. Biskup wprowadza utwory zakazane!
fot. zrzut ekranu facebook.com/lovewhatreallymatters
„Zach i ja wybraliśmy się na wycieczkę. Myślałam, że to zwyczajny weekend we dwoje. Nie miałam pojęcia, że to długie miesiące jego ciężkiej pracy sprowadziły nas do tego miejsca. Dotarliśmy, zamówiliśmy obiad i zaczęliśmy zwiedzanie.
Wreszcie dotarliśmy na taras widokowy. Zach nie mógł się powstrzymać, więc natychmiast padł na kolana. - Catie Winona Bossard… czy wyjdziesz za mnie? Wydaje mi się, że powiedziałam TAK, zanim dokończył to pytanie.
Nie była to kompletna niespodzianka, bo od jakiegoś czasu rozmawialiśmy o małżeństwie. Co nie zmienia faktu, że to był ekscytujący dla mnie moment. Ale wtedy zadał drugie pytanie” - czytamy na profilu Love What Matters, który opublikował niezwykłą historię tej pary.
fot. zrzut ekranu facebook.com/lovewhatreallymatters
„Zobaczyłam jego znajomych i rodzinę, którzy biegli do nas, żeby nam pogratulować. - Mam drugie pytanie. Czy nie zechciałabyś wyjść za mnie dzisiaj? Wszystko jest przygotowane. Twoja suknia, uroczystość, wszyscy są tutaj. Odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę, siostrę, najbliższych przyjaciół, wujka z ciocią, którzy biegli w moim kierunku. Byłam tak zszokowana, że rozpłakałam się na jego ramieniu.
Wszyscy czekali na moją odpowiedź, ale ja nie byłam pewna. Powtórzył pytanie - Catie, wyjdziesz za mnie dziś? Potrzebuję na to 3 godzin. Próbowałam zrozumieć, co się wokół mnie dzieje, ale zamiast tego po prostu się zgodziłam.
Wesele zaczęło się chwilę później. Wróciliśmy do hotelu, żeby się przygotować. Goście zgromadzili się w jednym pokoju, miałam też miejsce tylko dla siebie. Wszystko było załatwione. Fryzjer, makijażysta, garnitury, krawaty i... SUKIENKA!” - nie kryje zaskoczenia.
Zobacz również: Jedna suknia to za mało? Ta panna młoda wystąpiła na ślubie w... 6 różnych kreacjach! (Pierwsza i tak najlepsza!)
fot. zrzut ekranu facebook.com/lovewhatreallymatters
„Dostałam do wyboru dwie. Przymierzyłam i wybrałam tę, w której czułam się lepiej. Była piękna. Ceremonia odbyła się na tarasie widokowym, w najpiękniejszym miejscu, jakie mogłam sobie wyobrazić. Był nawet kamerzysta. 4 godziny po zaręczynach zostałam żoną.
Chyba nigdy do końca nie zrozumiem, co chodziło mu po głowie i jak to wszystko zorganizował. Jestem przekonana, że zna mnie najlepiej. Nigdy nie chciałam wielkiego wesela, długich godzin poszukiwań idealnej sukienki. Nie chciałam planować perfekcyjnej uroczystości. Chciałam tylko wyjść za mojego najlepszego przyjaciela. Chciałam dokładnie tego, co dał mi Zach. Miłość, przyjaźń spokój.
Małżeństwo to coś więcej, niż tylko wesele” - przekonuje.
fot. zrzut ekranu facebook.com/zach.baldwin.77
„Dziękuję moim wszystkim przyjaciołom i rodzinie za pomoc. Wiem, że Zach potrafi być wymagający, więc musieliście mieć sporo pracy. Spisaliście się. Najlepsza niespodzianka w historii!
A przede wszystkim - dziękuję Zach. Żadne słowa nie wyrażą mojego zaskoczenia, szczęścia i wdzięczności. Kocham Cię, skarbie” - kończy swoją opowieść.
Jest jej czego zazdrościć?
Zobacz również: Trochę sprytnych sposobów, żeby oszczędzić na ślubie i weselu
fot. zrzut ekranu facebook.com/catie.bossard
Szczęśliwa mężatka