Coraz więcej młodych mężatek dotyka bolesny problem depresji poweselnej. To mniej znane zjawisko niż depresja poporodowa, ale w podobnie silny sposób rzutuje na psychikę kobiet w przełomowych momentach ich życia. Do niedawna była tematem tabu, dziś wychodzi z cienia i poddawana jest licznym dyskusjom - na temat przyczyn, skutków i ewentualnych środków zaradczych.
Główną przyczyną poweselnej (poślubnej) depresji są zbyt wygórowane oczekiwania wychowanych na bajkach o książętach kobiet, które rozczarowuje instytucja małżeństwa w praktyce. Skrywają one swój smutek przed bliskimi, bojąc się ich reakcji. W końcu ślub powinien być powodem do radości, a nie przygnębienia. W Internecie szukają porad oraz zwierzeń innych kobiet, mających podobne przeżycia i rozterki. Sprawdzają w ten sposób, czy to okres przejściowy, czy może początek końca.
Pary oczekują przełomu. Jednak gdy mija okres podekscytowania zmianami, może pojawić się kryzys, szczególnie u pań, które od najmłodszych lat śnią o ukochanym, który zabierze je na rumaku ku krainie wiecznej szczęśliwości. A tu pojawiają się pierwsze spory, które są integralnym elementem małżeństwa. Jednak młode pary zdają się o tym zapominać. Jednocześnie dostrzegają, że poziom podekscytowania drugą osobą osłabł, a seks przestał wydawać się tak atrakcyjną formą spędzenia wieczoru.
Winne wszystkiemu są, jak zwykle, hormony. Spada poziom dopaminy i oksytocyny (odpowiedzialnych za rozwój przywiązania), czego następstwem są powyższe objawy, a w rezultacie pojawia się stres i negatywne emocje. Kobiety potrafią je okazać, choć obawiają się rozmów, a z natury skryci mężczyźni tłamszą je w sobie, powoli oddalając się od ukochanych kobiet.
Z depresją poweselną wiąże się także zjawisko żalu podecyzyjnego. Sakramentalne „tak” w mniemaniu niektórych jest zagrożeniem indywidualności każdej jednostki, bo nagle wypada zacząć mówić o sobie w liczbie mnogiej - nie „ja”, a „my” - ja oraz mój mąż, a niektórzy nie są na to gotowi.
Naukowcy tłumaczą, że praw biologii nie zmienimy, ale możemy je złagodzić. Jednym ze sposobów na zminimalizowanie ryzyka pojawienia się depresji poweselnej jest dłuższe narzeczeństwo, połączone ze wspólnym mieszkaniem. W momencie skrajnego kryzysu warto też skontaktować się z psychologiem bądź inną osobą, która spojrzy na sprawę fachowym okiem, np. z prowadzącym kursy dla małżonków. Dużą rolę odrywa także rozmowa - niekoniecznie z mężczyzną, ale nawet z bliskimi przyjaciółkami. Pozwoli nam to spojrzeć na problem z dalszej perspektywy, a wtedy być może dostrzeżemy, że więcej powodów mamy do radości niż do smutku.