Do podobnych sytuacji dochodzi coraz częściej, także w Polsce. Coraz więcej panien młodych ubranych w białe suknie niewiele ma wspólnego z tradycyjnie pojętą niewinnością. Nieślubne dzieci stają się chlebem powszednim i uczestniczą w ceremonii ślubnej swoich rodziców. To zupełne odwrócenie obyczajów, ale tak się po prostu zdarza. Nie ma w tym nic dziwnego i szokującego. Pod warunkiem, że mama na ślubnym kobiercu zachowa zdrowy rozsądek.
Tego najwyraźniej zabrakło pewnej Amerykance, która zszokowała opinię publiczną swoim zachowaniem. Problemem nie był oczywiście fakt, że urodziła dziecko na niecały miesiąc przed złożeniem przysięgi małżeńskiej, ale to, w jaki sposób noworodek uczestniczył w tej uroczystości. Maleńka dziewczynka została umieszczona na trenie sukni ślubnej i przeciągnięta po podłodze kaplicy.
Panna młoda, Shona Carter-Brooks, teraz musi się z tego tłumaczyć. I robi to w wyjątkowo absurdalny sposób, bo tak głupiego pomysłu raczej trudno bronić. Wciąż twierdzi, że dziecku nic nie groziło i absolutnie nie żałuje swojej decyzji.
Aubrey - miesięczna dziewczynka, którą umieszczono na trenie sukni ślubnej.
Pomysłowa mama, kiedy była jeszcze w ciąży.
W dniu ceremonii ślubnej w protestanckiej kaplicy.
Noworodek na trenie sukni ślubnej.
Kiedy sprawa wyszła na światło dzienne i nazwisko pomysłowej mamy stało się publicznie znane, Shona musiała zmierzyć się z falą krytycznych komentarzy na Facebooku. Wielu zarzucało jej nieodpowiedzialność. Jej córeczka, Aubrey, w każdej chwili mogła zsunąć się z sukni lub zostać poparzona. Przeciąganie skóry po wykładzinie kończy się nieprzyjemnymi obrażeniami.
Kobieta całą winą za zamieszanie obarczyła media, które żerują na ludzkich emocjach i stworzyły problem, którego nie ma. Twierdzi, że może robić wszystko i wszędzie, pod warunkiem, że opiekuje się nią Jezus. Jej córeczka była bezpieczna, bo otaczała ją miłość Chrystusa. Swój pomysł określiła mianem „epickiego”.
Mamy nadzieję, że całe to zamieszanie czegoś ją nauczy. Zobaczcie nietypowy „dodatek” do sukni z bliska...