Rola świadkowej jest bardzo odpowiedzialna. Świadkowa pomaga pannie młodej ubrać się, w trakcie ceremonii dba o ułożenie jej sukni i welonu, a podczas wesela troszczy się o atmosferę przyjęcia i zachęca innych do zabawy. Jest kimś w rodzaju gospodyni, która pilnuje, aby wszyscy dobrze się bawili, a na stole niczego nie zabrakło. Świadkowa bierze także udział w sesji zdjęciowej oraz pomaga przy oczepinach.
Nie wypada odmówić przyszłej pannie młodej na prośbę o świadkowanie, ale wiele kobiet nie jest zadowolonych z pełnienia tej roli i nie można im się dziwić. Trzeba pamiętać o wszystkich obowiązkach, więc trudno przy tym myśleć o jakiejkolwiek zabawie. Świadkowa jest drugą po pannie młodej kobietą, na którą pada uwaga wszystkich obecnych. Dlatego każde jej potknięcie będzie zauważone i roztrząsane przy rodzinnych spotkaniach.
Kobiety źle wspominają tę rolę. Dla niektórych był to jeden z najgorszych dni w życiu. Przeczytajcie wyznania świadkowych.
Zobacz także: EXCLUSIVE: Bezczelni goście weselni
Fot. Thinkstock
Miesiąc temu byłam świadkową u najlepszej przyjaciółki. Uzgodniłam z nią, że nie mogę przyjść ze swoim facetem, bo wyjeżdża służbowo za granicę i nie da się tego odwołać. Świadek nie miał dziewczyny, więc dobrze się złożyło. Mój mężczyzna z niechęcią wyraził zgodę, żebym świadkowała z kimś innym, ale nie było wyjścia. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy na weselu zaczęto śpiewać mi i świadkowi `Gorzką wódkę`. Siedziałam jak wmurowana i nie wiedziałam, co robić. Myślałam, że ktoś zareaguje i powie wodzirejowi, że nie jesteśmy parą. Mało tego, mój towarzysz był podpity, wstał i pocałował mnie. Przyjaciółka tylko się śmiała, a jej mąż był chyba zakłopotany. Najgorsze jest to, że cała sytuacja doszła do uszu mojego chłopaka. Pokłóciłam się z nim, bo jego zdaniem powinnam była odepchnąć świadka. Ja z kolei nie chciałam psuć Młodym tego dnia. Mam do nich pretensje, że nie zareagowali, kiedy wodzirej zaczął tę przyśpiewkę…
Fot. Thinkstock
Po raz ostatni zgodziłam się na bycie świadkową. To naprawdę niewdzięczna rola, a wszyscy mówią, że zaszczyt. Mam to w nosie. W kwietniu był mój ostatni raz. Ja rozumiem, że młodzi nie mieli pieniędzy na wesele, ale moim zdaniem robi się przyjęcie według możliwości finansowych. Podczas wesela byłam bardziej służącą, bo zabrakło kelnerek. Zresztą, co ja mówię, to nie były kelnerki, ale zwykłe wiejskie kobiety, które zajmują się pomaganiem na weselach. Oprócz normalnych obowiązków nosiłam dania, pytałam się, co podać do picia, dokładałam ciasta. Po prostu wymarzona rola… Gdyby młodzi nie byli rodziną, to powiedziałabym im wprost, że przesadzili.
Zobacz także: Jakie dania nie sprawdzą się na weselnym stole? 6 kulinarnych katastrof!
Fot. Thinkstock
Niedawno po raz pierwszy byłam świadkową na ślubie. Bardzo miło wspominam ten dzień, ale ostatnio doszły mnie plotki. Podobno za mało dałam do koperty. Panna młoda – moja koleżanka - wręcz obraziła się na mnie. Jestem w szoku, bo studiuję i nie było mnie stać na więcej niż 300 złotych za siebie i partnera. Wiem, że to mało, ale wesele do wystawnych nie należało, cięli po kosztach jak mogli. Poza tym byłam trzecią osobą, którą kumpela poprosiła o świadkowanie – reszta odmówiła. Dałam tyle, ile mogłam i jest mi przykro. Wszystko wskazuje na to, że bycie świadkiem zobowiązuje do włożenia do koperty kosmicznej sumy, nawet jeżeli z młodą nie łączą bardzo zażyłe relacje.
Fot. Thinkstock
Nie wiem, jakie zwyczaje obowiązują na weselach, bo bardzo rzadko na nie chodzę, ale nie podobało mi się, jak zostałam potraktowana. Kuzynka poprosiła mnie, żebym była świadkową. Gdybym wiedziała, co mnie czeka, odmówiłabym. Mój chłopak, którego po raz pierwszy przedstawiłam całej rodzinie na weselu, musiał siedzieć sam pod ścianą, bo ja zabawiałam gości. Było obecnych wielu podstarzałych, samotnych wujków albo nieśmiałych chłopców bez pary. Zgodziłam się zachęcić ich do zabawy i zatańczyć kilka razy, ale kuzynka co chwilę żądała, żeby się z nimi bawiła. W pewnym momencie zaprotestowałam, ale zaraz zleciało się kilka ciotek i powiedziało, że to jej dzień i nie mogę odmówić. Chłopak powinien zrozumieć. Nie miałam wyjścia, bo cała rodzina by mnie zlinczowała. Mój facet w końcu zrozumiał, ale na początku był wściekły i zaliczyliśmy kłótnię.
Fot. Thinkstock
Tylko raz byłam świadkową i więcej nie mam zamiaru popełnić tego szaleństwa. Panna młoda – stara znajoma – stroiła straszne fochy. Chodziło jej o moją sukienkę. Pytałam, jaką mam kupić i czy ewentualnie może mi towarzyszyć podczas zakupów. Okazało się, że nie ma czasu i kreacja musi być pastelowa. Nie wyglądam dobrze w pastelach, bo mam śniadą karnację, ale jej zdanie było ważniejsze. Dostosowałam się do tego życzenia. Kiedy Kaśka zobaczyła sukienkę, nie spodobało jej się, że za bardzo podkreśla moją figurę. Sama była w zaawansowanej ciąży… Oddałam sukienkę i kupiłam model o zupełnie innym kroju. Po raz kolejny spotkałam się z krytyką Kaśki. Tym razem sukienka nie pasowała stylem do jej kreacji. Na szczęście zachowałam paragon i po raz kolejny oddałam sukienkę. Następnym razem Kaśka łaskawie zgodziła się iść ze mną. Wybrała dla mnie okropną, staroświecką sukienkę. Nie protestowałam, bo zapłaciła za nią. Do tej pory wspominam stres i kłopot, który miałam z tytułu bycia świadkową.
Fot. Thinkstock
Bycie świadkiem to koszmar. Nie wiem, dlaczego na polskich stołach zawsze musi stać wódka i dlaczego wszyscy powtarzają, że bez niej nie ma prawdziwego wesela. Jako osiemnastolatka poważnie zatrułam się alkoholem i od tej pory prawie nie piję. Toleruję jedynie wino i szampana. Na widok wódki dostaję mdłości. Nie chciałam pić na weselu i spotkałam się ze dużą krytyką. Nie chciałam opowiadać wszystkim, a w tym obcym ludziom, jak się kiedyś zatrułam. Poza tym, dlaczego miałabym się tłumaczyć? Wznosiłam toast winem, ale zdaniem niektórych ludzi nie byłam dobrą świadkową, bo nie chciałam pić wódki.
Zobacz także: Jak wygląda wesele warte... miliard dolarów?!