Wyznania załamanych narzeczonych: „Zaręczyłam się kilka lat temu, a ślubu nie widać”

One nie wiedzą, czy kiedykolwiek zostaną żonami. Mają się czym martwić?
Wyznania załamanych narzeczonych: „Zaręczyłam się kilka lat temu, a ślubu nie widać”
fot. Thinkstock
26.04.2017

Nie ma reguły na to, ile powinny trwać zaręczyny. U niektórych to kwestia tygodni, a u innych lat. Wszystko zależy od zapału narzeczonych oraz sytuacji finansowej. Jeżeli chodzi o pierwszy przypadek, zdarza się, że jedna z osób zaczyna mieć wątpliwości. Dlatego sprawa przeciąga się w czasie. Są też sytuacje, gdy zakochani potrzebują czasu na zebranie pieniędzy. Zależy im na zorganizowaniu wystawnego wesela. W efekcie miesiące mijają, a ślub nadal wydaje się niejasnym punktem w przyszłości. Takie skupianie się na jego otoczce sprawia, że nieraz do niego nie dochodzi.

Zosia, Ewa i Hania mają wątpliwości, czy kiedykolwiek powiedzą „tak” na ślubnym kobiercu. Ich zaręczyny trwają tak długo, że zaczęły bać się o przyszłość swoich związków. Czy faktycznie powinny się przejmować?

- Z Mariuszem związałam się, będąc w szkole średniej. Mieliśmy oboje po 16 lat. Mariusz oświadczył mi się 7 lat później. Przyznaję, zaręczyny były odrobinę wymuszone. Mieszkaliśmy pod jednym dachem, więc oczekiwałam deklaracji. Mariusz się nie spieszył, więc wzięłam sprawy w swoje ręce. Porozmawialiśmy i miesiąc później dostałam pierścionek. Mój narzeczony zaznaczył jednak, że zanim weźmiemy ślub, musimy skończyć studia i znaleźć prace.

Zobacz także: Przygnębiająca historia Magdy: „Mój były się żeni”

długie zaręczyny

Fot. iStock.com

Zosia ma obecnie 28 lat. Jej zaręczyny trwają 5. Nic nie wskazuje na to, że niedługo zmieni status „narzeczonej” na „żony”.

- Zgodziłam się wtedy na żądanie Mariusza, ale teraz żałuję. Skończyliśmy studia, znaleźliśmy prace, jednak wówczas narzeczony stwierdził, że musimy trochę zarobić, bo trzeba kupić mieszkanie. Powiedział, że nie wyobraża sobie, abyśmy jako małżeństwo wynajmowali lokum od kogoś. No i do tej pory oszczędzamy. Co najśmieszniejsze w tym wszystkim, zarówno moi rodzice, jak i rodzice Mariusza powiedzieli, że nam dołożą, żebyśmy mogli wreszcie wziąć kredyt. Niestety Mariusz się uwziął. On jest taki uparty i powtarza, że prawdziwy mężczyzna sam musi zarobić na mieszkanie. Nie ma zamiaru brać od rodziców ani grosza. Ja osobiście uważam, że to bardzo głupie. Jeżeli już, stopniowo moglibyśmy zwracać rodzicom pożyczkę. Normalnie wzięlibyśmy ślub, kupilibyśmy mieszkanie i nie bawili w idiotyczny honor. Jednak moje argumenty go nie przekonują. Trwa przy swoim zdaniu. Zaczynam się obawiać, że za tym stoi coś więcej. Może po prostu kombinuje, jak tu się ze mną nie ożenić? Niepokoi mnie, że tak to odwleka w czasie. Nie wspomnę już o tym, że nadal nie mamy ustalonej daty ślubuPo co?- powiedział Mariusz. „Skoro i tak nie wiemy, kiedy będziemy mogli sobie pozwolić na tę uroczystość

 Narzeczony Ewy już trzy razy przekładał datę ślubu.

przechodzony związek

Fot. iStock.com

- Bartek ciągle trzyma mnie w niepewności. Jesteśmy razem od 6 lat, w tym od ponad trzech noszę pierścionek zaręczynowy na palcu. Nasza sytuacja jest skomplikowana. Oboje pochodzimy ze wsi i związaliśmy się ze sobą, bo nie mieliśmy lepszych perspektyw. Studiowaliśmy rolnictwo na tej samej uczelni, a potem wróciliśmy do domu. Znajomi byli już po ślubie albo go planowali. Tylko my nie mieliśmy swoich drugich połówek. Chyba to nas połączyło. Związaliśmy się ze sobą z rozsądku, żeby zobaczyć, jak to będzie, czy nam wyjdzie. W tym czasie ja pokochałam Bartka i gorąco zapragnęłam zaręczyn. Nasze rodziny były zachwycone, że jesteśmy razem i bardzo nas dopingowały. Jak tylko pojawialiśmy się u krewnych, natychmiast zaczynali żartować, kiedy w końcu weźmiemy ślub. Mówili, że tak doskonale do siebie pasujemy. Oboje interesujemy się rolnictwem, mamy podobne charaktery, podobne plany na przyszłość, a nasze rodziny przyjaźnią się od wielu lat. Wszyscy czekali zatem na dobrą nowinę. Ja także wymownie spoglądałam na Bartka, ale on milczał.

W końcu, dwa lata później Ewa doczekała się zaręczyn.

- Z jego ust nie padły słowa „Kocham Cię”, ale oświadczyny były w miarę romantyczne. Czułam radość z faktu bycia jego narzeczoną. Od razu wyznaczyliśmy datę ślubu. Po kilku miesiącach Bartek zmienił zdanie. Powiedział, żebyśmy się nie spieszyli, bo on musi jeszcze wszystko przemyśleć. Byłam załamana, ale stwierdziłam, że nie mogę się poddać. Wkrótce Bartek i ja ustaliliśmy nową datę. Niestety śmierć jego matki wszystko skomplikowała i data ślubu została przełożona po raz drugi. Ja tego nie chciałam. Próbowałam namówić Bartka, żebyśmy po prostu nie wyprawiali wesela, ale był nieugięty. Twierdził, że w ogóle go nie rozumiem. Poprosił, żebym uszanowała jego cierpienie. No i co miałam zrobić? W tamtym okresie bardzo często kłóciliśmy się. Raz doszło do rozstania, ale wróciliśmy do siebie. Ustaliliśmy datę po raz trzeci. Niestety wyszło na jaw, że podczas naszego rozstania Bartek kogoś poznał. Powiedział mi o wszystkim po miesiącu od ustalenia trzeciej daty. Wyznał, że nie jest pewien, jak powinien postąpić. Stwierdził, że nie wie, czy nie czuje czegoś do tamtej. Z drugiej strony nie chce mnie porzucać, bo chodzi ze mną od tylu lat. Powiedział, żebyśmy odłożyli ślub w bliżej nieokreślonym czasie. Potem da mi ostateczną odpowiedź.

narzeczeni

Fot. iStock.com

Ewa kocha Bartka i czeka, ale nie wie, czy dobrze robi. Czy jest sens tkwić w takim związku przez kolejne miesiące, bez pewności, że ukochany w końcu zadeklaruje się na stałe?

Hania jest rekordzistką. Zaręczyła się w wieku 18 lat. Teraz ma 28 i nie wie, czy właściwie nadal może nazywać się narzeczoną.

- Ja i Kamil bardzo się w sobie zakochaliśmy. Poznaliśmy się, gdy mieliśmy po 17 lat. Rok później dostałam od niego pierścionek zaręczynowy. Z dumą poinformowaliśmy rodziców o zaręczynach, ale oni zareagowali negatywnie. Powiedzieli, że nie mają nic przeciwko, ale żebyśmy poczekali ze ślubem do ukończenia studiów. My oczywiście planowaliśmy ceremonię jak najszybciej. Wcale nie chcieliśmy wyprawiać wesela. Bardziej interesowała nas romantyczna opcja z kilkorgiem przyjaciół i najbliższą rodziną. Uszanowaliśmy jednak zdanie rodziców. Nie mieliśmy wyjścia, bo nie za bardzo mieliśmy gdzie zamieszkać. I tak minęło kilka lat. Po ukończeniu studiów Kamilowi przeszedł zapał do małżeństwa. Nadal rozmawialiśmy o ślubie, ale bez konkretów. Narzeczony stwierdził, żebyśmy niczego nie ustalali i cieszyli się życiem, bo dobrze jest tak, jak jest. Obecnie na ten temat w ogóle nie rozmawiamy. Tak naprawdę zastanawiam się, czy w ogóle jestem narzeczoną. Słyszałam jak kilka razy Kamil nazwał mnie swoją dziewczyną przy znajomych. Gdy zwróciłam mu na to uwagę, powiedział, że się czepiam. Poza tym reaguje nerwowo na wszystkie wzmianki o ślubie. Czuję się bardzo niepewnie, bo mam prawie 30 lat, jedenastoletni staż związku na koncie i nie wiem, czy nadal mogę mówić, że jestem narzeczoną Kamila.

Zobacz także: „Wyjdę za mąż przed maturą” (Historia licealistki, która szykuje się do ślubu)

 

Polecane wideo

Komentarze (19)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 27.04.2017 17:43
Mi się wydaje, że czasem to można na drugiej osobie wymusić wszystko i zaręczyny i ślub. Tylko, że nawet ślub nic nie zmieni. Zawsze się można rozwieść. Albo tkwić będąc nieszczęśliwym i uciekać np. w pracę. Ja człowiek czegoś nie czuje to kawałek metalu szlachetnego na palcu nic nie zmieni (nie ważne czy pierścionek czy obrączka). Znam wiele nieudanych małżeństw. Znam też te udane. Czy jest reguła? Na pewno nie chodzi o lata znajomości czy staż wspólnego mieszkania. Jedyne co można zaobserwować u szczęśliwych par to umiejętność rozmowy ze sobą, porozumienia... i.. widać, że ci ludzie zwyczajnie naprawdę się lubią.
zobacz odpowiedzi (1)
to ja (Ocena: 5) 26.04.2017 20:57
Ja to się w sumie nie dziwię takim sytuacjom.Skoro ludzie mieszkają ze sobą, uprawiają seks i zachowują się jak małżeństwo, to po co im taki wydatek jak wesele, skoro to mało zmieni.Ja osobiście mam inne podejście do tego.Zaręczyłam się z chłopakiem po dwóch latach związku i już planujemy ślub na kwiecień przyszłego roku.Ale u nas jest inna sytuacja, zamieszkamy razem dopiero po ślubie, dlatego nie mamy po co chodzić jako narzeczeni 10 lat.
zobacz odpowiedzi (2)
gość (Ocena: 5) 26.04.2017 16:02
Takie zaręczyny bez dalszego planowania ślubu są zawsze kojarzą mi się z "rezerwacją" dziewczyny, niby jest zaręczona, nadzieja na ślub też ale faceci niejednokrotnie bardzo z tym zwlekają albo oświadczają się dla świętego spokoju.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 26.04.2017 14:03
Ją na miejscu tych dziewczyn po prostu oddała pierścionek chłopakowi i czekać na jego reakcje. Powiedzialabym że już go nosić wcale nie będę bo nie ma sensu. Jeżeli by mu to pasowało i nie wyznaczył daty to bym odeszła bo cóż ten ślub facetowi po tylu latach by przeszkadzał. Przecież on nic nie zmienia w życiu na co dzień.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 26.04.2017 12:57
Dobry artykuł pokazujący, że same zaręczyny, na ktore wiele dziewczyn tak naciska, nic nie znaczą.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie