Sezon weselny w pełni. Niektórzy szczęśliwcy tylko latem mają przed sobą kilka podobnych uroczystości w najbliższym otoczeniu. Kolejne zaproszenia przyjmujemy wręcz z przerażeniem, bo zdajemy sobie sprawę, jak będzie to dla nas wymagające. Nie tylko pod względem finansowym (choć to najbardziej dotkliwe), ale także czasowym, organizacyjnym i emocjonalnym. Nie na każde wielkie wyjście nas stać, nie każdy termin nam pasuje i nie u każdej pary młodej mamy ochotę się bawić. Czasami nie pozostaje nic innego, jak grzecznie odmówić.
Zazwyczaj wolimy siedzieć cicho, niż otwarcie podziękować za zaproszenie i zastrzec, że niestety nie uda nam się dotrzeć. Termin potwierdzenia obecności mija, a gość milczy, wierząc że może organizatorzy o nim zapomną. Mamy złą wiadomość – nie zapomną i najprawdopodobniej o sobie przypomną. W takich momentach z zaskoczenia wymyślamy najróżniejsze usprawiedliwienia, które nie tylko nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale brzmią wręcz absurdalnie.
O wiele lepiej powiedzieć, że „nie dam rady”, niż zrzucać winę na swoje dzieci, rodziców, pracodawcę, sąsiadów, pogodę czy plany wakacyjne. Nikt nie będzie Cię przesłuchiwał, więc postaw na proste „dziękuję, tym razem się nie uda, życzę wszystkiego najlepszego”, niż kompromitującą Cię historię. Oto najgorsze próby usprawiedliwienia nieobecności na ślubie, z jakimi muszą mierzyć się młode pary.
NIE MAM Z KIM ZOSTAWIĆ DZIECI
Coraz częściej wesela zarezerwowane są tylko dla dorosłych gości. Organizator ma pełne prawo zaprosić Cię wyłącznie w towarzystwie męża lub partnera, nawet jeśli jesteś także matką. Najwidoczniej uznał, że nie jest w stanie zapewnić najmłodszym odpowiedniego menu czy dodatkowych atrakcji. Albo zwyczajnie chce mieć ciszę i spokój. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zaopiekuje się Twoim potomstwem, więc nie ma sensu wzbudzać w nowożeńcach poczucia winy.
NIE MAM Z KIM ZOSTAWIĆ PSA
Myślicie, że to się nie zdarza? Z przeprowadzonej przez nas sondy wynika, że niektórzy goście nie mają żadnych oporów, by usprawiedliwiać się koniecznością opieki nad czworonogiem czy jego chorobą. Nawet o tym nie myśl, bo zabrzmisz po prostu śmiesznie.
NIE MAM CO WŁOŻYĆ DO KOPERTY
Wyjątkowo popularne stwierdzenie, zwłaszcza wśród gości pochodzących z dalszej rodziny. Nie za bardzo wiadomo, czemu ma służyć. Poinformowaniu o kłopotach finansowych? Zwróceniu uwagi parze młodej, że ma czelność oczekiwać prezentu? W tym przypadku o wiele rozsądniej będzie poprzestać na zwykłym „nie dam rady, dziękuję”. Ciekawe, co zrobiłby gość, który usłyszy, że nie ma się czym przejmować i musi się zjawić, nawet jeśli nie ma grosza przy duszy. Nagle zmieni zdanie? Absurd.
WYJEŻDŻAMY NA WAKACJE
W sezonie weselnym okazuje się, że wszyscy rezerwują swoje wakacje przynajmniej na 2 lata wcześniej. Informujesz o sierpniowym ślubie w grudniu poprzedniego roku – niektórzy już wiedzą, że w tym czasie będą się smażyć na plaży. Sygnalizujesz jeszcze wcześniej – już planują wakacje swojego życia, których nikt im nie zakłóci. To nie jest PRL, kiedy mamy do wyboru jeden turnus w Juracie i urlop w wyznaczonym przez innych momencie.
NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ
Usprawiedliwienie rzucane na ostatni moment, zazwyczaj przez gości, którzy nie kwapią się do potwierdzenia swojej obecności. Najpierw nie informują o swoich zamiarach, później nie odbierają telefonów, a na ostatniej prostej przed uroczystością – stwierdzają, że nie potrafią dobrać kreacji, albo ich na nią nie stać. Brzmi bardzo przekonująco, naprawdę...
BO ZAPROSILIŚCIE KOGOŚ, KOGO NIE LUBIĘ
Takie wieści rozchodzą się wyjątkowo szybko. Para młoda nie zdążyła jeszcze zaprosić nawet 1/3 gości, a pozostali już wiedzą, kogo mogą się spodziewać na sali weselnej. Osoby skonfliktowane ze sobą często stawiają warunek – albo ja, albo on/ona. Takich dylematów nie ma sensu rozstrzygać.
W PONIEDZIAŁEK JESTEM ZAJĘTA
Co ma poniedziałek do soboty? Teoretycznie niewiele, ale w praktyce to ogromny problem tysięcy ludzi. Młodzi bardzo często spotykają się z usprawiedliwieniem, że w poniedziałek ktoś zdaje egzamin, ktoś inny idzie do pracy, nie udało się załatwić urlopu, obowiązki wzywają itd. Naprawdę, można uczestniczyć w uroczystości ślubnej nawet na drugim końcu Polski i wrócić do siebie niedzielnym popołudniem. Wystarczy chcieć.
NIE LUBIĘ TAŃCZYĆ
Gdyby para młoda liczyła wyłącznie na królów i królowe parkietu, zaproszeni powinni przedstawić dyplomy ukończenia kursów tańca. Na szczęście tak nie jest, więc wymyślaj absurdalnych wymówek. Na weselach nie brakuje osób, które ograniczają swoją działalność do siedzenia i jedzenia – potrafią się świetnie bawić.
POMYLIŁAM DATY
Usprawiedliwienie już po terminie. Zwłaszcza, kiedy przypadkiem natykamy się na parę młodą, a wcześniej nie odwołaliśmy swojego przybycia. Nikt w to nie uwierzy!