Krzysztof Gojdź stał się w ostatnich miesiącach ulubionym bohaterem plotkarskich portali i kolorowej prasy. Występuje w telewizyjnym programie „Sekrety lekarzy”, jest częstym bywalcem rozmaitych imprez show-biznesowych, a facebookowy profil, na którym publikuje zdjęcia i nagrania z zabiegów przeprowadzanych w swojej klinice, śledzi kilkadziesiąt tysięcy internautów.
„Lubię lans. Uwielbiam bywać na imprezach, siedzieć na pokazach mody w pierwszym rzędzie. Nie ma w tym nic złego. Uwielbiam moje czerwone ferrari, bo w moim wieku to mam je jeszcze dla zabawy. Jakbym miał 50 plus, to już bym nie kupił, bo od faceta po pięćdziesiątce w ferrari bije determinacja. Wtedy kupuje się auto na podryw” – mówi Krzysztof Gojdź w rozmowie z „Vivą”, przekonując, że jest bezkonkurencyjny i to on wyznacza trendy w medycynie estetycznej.
Jako pierwszy Polak zdobył certyfikat prestiżowej American Academy of Aesthetic Medicine, na której obronił dyplom z pierwszą lokatą. „Mieszkając przez 5 lat na Manhattanie nauczyłem się, że opowiadanie o swoich sukcesach nie jest niczym złym. Mówię o nich, bo nie mam się czego wstydzić. Do wszystkiego doszedłem ciężką pracą. Nikomu nic nie ukradłem. Mogę być przykładem do naśladowania i motywacją dla młodych ludzi. Gojdź potrafi!” – przekonuje lekarz-celebryta, który posiada kilka klinik w Polsce, a wkrótce otwiera filię w Nowym Jorku, na Piątej Alei, nad butkiem Prady.
Dlaczego wariujemy na punkcie rzeczy sygnowanych przez celebrytów?
Krzysztof Gojdź posiada na Manhattanie 100-metrowy apartament, zaprojektowany przez Giorgio Armaniego i twierdzi, że jest spełnionym facetem. „Gdyby przyszło mi zginąć teraz w wypadku samochodowym, to moją ostatnią myślą byłoby: Stary, ale miałeś rewelacyjne życie. Jesteś szczęściarzem” – mówi lekarz.
Błyskotliwa kariera medialna Krzysztofa Gojdźa sprawiła, że trochę zapomniano o innym, jeszcze niedawno bardzo popularnym, specjaliście medycyny estetycznej. Marek Szczyt zdobył sławę dzięki udziałowi w programie „Sekrety chirurgii” – wielkim hicie telewizji TVN Style. Widzowie poznawali historie kobiet, którym defekty urody utrudniały życie, a rozwiązaniem ich problemów okazywała się operacja plastyczna, zwykle przeprowadzana przez dr Szczyta.
Fot. ONS
„Ludzie mnie poznają, uśmiechają się, proszą o autograf. To dla mnie jest nowością i łechce moje ego. Ludzie widzą, jakim jestem człowiekiem, z kim pracuję, mają przekonanie, że to ja im najlepiej pomogę” – mówił w jednym z wywiadów lekarz, który zasłynął z tego, że podczas operacji lubi… śpiewać.
Gdy kilka lat temu otwierał swoją klinikę, relacje z tego wydarzenia zamieściły niemal wszystkie kobiece magazyny. Niedługo później ukazała się książka „Chirurg czy artysta?”, w której Szczyt opowiadał o tajemnicach sukcesu, sekretach chirurgii i wszystkim tym, czego nie można zobaczyć w telewizji.
Fot. ONS
Jednym z pierwszych polskich lekarzy, który zawładnął masową wyobraźnią był prof. Zbigniew Lew-Starowicz, bez wątpienia najsłynniejszy seksuolog w naszym kraju, przyjmujący w swoim gabinecie księży, polityków, biznesmenów, artystów, a nawet pracowników tajnych służb i mafiozów. Nazywany „panem od seksu” od lat jest niestrudzonym edukatorem Polaków, który przejechał kraj wzdłuż i wszerz, by uczyć sztuki kochania w szkołach, w wojsku, na tajnych spotkaniach i w seminariach.
Nic dziwnego, że tak znanym lekarzem zainteresowali się spece od reklamy, co jednak spowodowało kłopoty Lwa-Starowicza. Kilka lat temu seksuolog zachwalał bowiem pewien specyfik, który ma pomagać kontrolować wytrysk i przedłużać czas stosunku seksualnego. Hasło produktu brzmiało: „Mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy”.
Fot. ONS
Oburzyło to Naczelną Izbę Lekarską. W rozmowie z portalem Gazeta.pl rzeczniczka NIL podkreślała, że Lew-Starowicz znajduje się w Centralnym Rejestrze Lekarzy, a to oznacza, że „wszelkie reklamowanie się jest zabronione, ponieważ lekarz tworzy swoją zawodową opinię jedynie w oparciu o wyniki swojej pracy”.
W efekcie seksuolog wycofał się z kontrowersyjnej kampanii, twierdząc, że został wprowadzony w błąd, bo ekspertyzy prawne, jakie przedstawił producent specyfiku, sugerowały, że jego udział w reklamie nie stwarza żadnego problemu.
Jednak Lew-Starowicz nie stracił wiarygodności, o czym świadczy jego udział w niedawnej kampanii społecznej „Wyłączamy prąd. Włączamy oszczędzanie”, zachęcającej do racjonalnego używania energii elektrycznej. Słynny seksuolog wystąpił w spotach u boku innego popularnego profesora, językoznawcy Jerzego Bralczyka.
Fot. ONS
Karierę telewizyjną robią nie tylko doświadczeni lekarze. Ogromną popularność zyskała szóstka medyków w trakcie specjalizacji z różnych dziedzin, która wystąpiła w bardzo popularnym telewizyjnym serialu dokumentalnym „Młodzi lekarze”.
Kamera pokazywała ich w pracy, ale także prywatnie. Zdjęcia kręcono pół roku i w tym czasie np. jeden z bohaterów wziął ślub, innemu urodziło się dziecko. Widzowie mogli dowiedzieć się, jak lekarze spędzają czas wolny i jakie mają pasje. Dr Jadwiga (nazywana w programie Jadźką) Kłapa-Zarecka jest np. uzdolniona muzycznie. Razem z mężem napisała do serialu piosenkę (on muzykę, ona słowa) „Każdy może być lekarzem” i ją zaśpiewała. Skomponowali też muzykę do serii. Materiał na gwiazdę? Jak najbardziej!
Iga Lis - jej kariera w modelingu nabiera tempa!
RAF