Pierwsze wrażenie, dotyczące drugiego człowieka, powstaje na podstawie jego wyglądu. Ludzie brzydsi zazwyczaj są oceniani w oczach innych jako osoby drugiej kategorii. Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku osób z nadwagą. Automatycznie przypisywane są im negatywne cechy charakteru, takie jak gnuśność, lenistwo, żarłoczność czy brak celów w życiu, bo `w końcu coś musiało doprowadzić ich do takiego stanu`. Rzadko kiedy przychodzi na myśl, że otyłość może być wynikiem choroby. Podobnie bywa w przypadku innych wad fizycznych. Ludzie wyróżniający się negatywnymi cechami wyglądu często spychani są na margines, jeżeli nie nadrabiają braku urody innymi zaletami.
Uroda pomaga w życiu. Ładni ludzie nie mają problemów ze znalezieniem sobie partnera czy znajomych. Wygląd nierzadko pomaga im także w osiąganiu celów zawodowych. Brzydkie osoby zawsze mają trochę pod górkę.
Niedawno na skrzynkę naszej redakcji trafił list od Pauliny, która zwierzyła się, jak bardzo wygląd wpłynął na całe jej życie. Zdaniem dziewczyny brzydka twarz je rujnuje…
Zobacz także: Mam 27 lat, mieszkam z rodzicami
Fot. Thinkstock
Paulina nie jest już dzieckiem, ale jej życie nie zmieniło się. Brzydota ciągle wszystko rujnuje.
Kiedy patrzę w lustro, widzę dużą, pucołowatą twarz pokrytą gęstymi piegami. Na rękach i dekolcie widnieją liczne przebarwienia. Włosy są rude i przypominają puch – w żadnym wypadku nie da się ich zapuścić bardziej niż do ramion. Oczy to wąskie, niebieskie szparki, w tym jedna ma lekkiego zeza. Brwi i rzęsy praktycznie nie istnieją. Jedynie figurę mam zgrabną, ale to nigdy nie pomogło mi w znalezieniu faceta. Wiem, że moja figura nawet przyciąga wzrok, ale kiedy faceci dostrzegają twarz, odwracają się z obrzydzeniem. Kilka razy, gdy szłam ulicą, przechodzący obok mnie mężczyźni zaglądali w twarz i szybko kierowali wzrok w drugą stronę. W ich oczach widziałam wstręt. Nie muszę chyba wspominać, że nigdy nie miałam faceta. Mało tego, skończyłam 19 lat, a nigdy nawet nie zostałam zaproszona do tańca! Nie licząc starszych, przyjacielskich wujków na weselach…
Fot. Thinkstock
Także w domu Paulina nie mogła liczyć na wsparcie. Jej rodzice byli osobami przywiązującymi ogromną wagę do wyglądu. Brzydotę córki odczuwali jak własną życiową porażkę.
Od najmłodszych lat słyszałam utyskiwania, w kogo to ja się wrodziłam, bo tak brzydkiej osoby w naszej rodzinie jeszcze nie widziano… Moja mama jest zgrabną, długowłosą blondynką. Wszyscy chyba oczekiwali, że będę do niej podobna, a tu taki psikus… Ojciec także jest przystojny. Odkąd pamiętam mama ciągle powtarzała, że trzeba zbierać na operacje plastyczne. Próbowała ratować mój wygląd ładnymi ubrankami, malowała mi nawet paznokcie, ale to nic nie dawało. Wyglądałam na jeszcze większe dziwadło.
Matka Pauliny wpadła na kilka pomysłów, dzięki którym wygląd córki miał zmienić się na lepsze. Nie rozumiała, że takim postępowaniem tylko pogłębia kompleksy córki.
Zobacz także: LIST: „Na wesele wydałam grosze! Mrożone jedzenie, rozcieńczany alkohol, sztuczne kwiaty...”
Fot. Thinkstock
Nigdy nie byłam ładnym dzieckiem – wspomina Paulina. – Miałam zbyt dużą głowę w stosunku do reszty ciała, rzadkie rude włosy w brzydkim odcieniu, piegi i skośne oczy, których prawie nie było widać w pucołowatej twarzy. Mijające lata przyniosły jedną zmianę – wszystkie moje wady uwydatniły się. W szkole nie zwracano się do mnie inaczej jak `rudy piegus`, `kulfon` czy `plastuś`. Ostatnie przezwisko odnosiło się do odstających uszu, których także mi w życiu nie oszczędzono. Jakby tego było mało mam zeza w jednym oku. Co prawda przeszłam operację, ale nie powiodła się. Nie mogę na siebie patrzeć. Mam wrażenie, że wszystkie ohydne cechy skumulowały się w mojej osobie.
Paulina odczuwała swoją brzydotę już od najmłodszych lat. Rówieśnicy zachowywali się wobec niej naprawdę okrutnie…
Przezwiska w szkole to jeszcze nic. Dzieci nie chciały siedzieć ze mną w ławce, być w parze podczas gier i zabaw. Byłam wytykana palcami, popychana, wyśmiewana. Niektóre nauczycielki nawet to widziały, ale w ogóle nie reagowały. Zamiast tego popijały sobie kawę i plotkowały z innymi nauczycielami – przez słowa Pauliny przebija prawdziwa gorycz.
Fot. Thinkstock
Matka była do tego stopnia zdesperowana, że kiedy miałam dwanaście lat zaczęła prowadzać mnie do solarium, żeby chociaż trochę zakryć piegi. Piegi u niektórych ludzi wyglądają ładnie i są zaletą. W moim przypadku oczywiście mocno szpeciły i tak jest do teraz. Niedługo po tym, jak zaczęła zabierać mnie do solarium, wpadła na pomysł, że trochę rozjaśni mi włosy. Akurat było lato, więc inni ludzie nie byli mocno zbulwersowani, po prostu tłumaczyła się, że to efekt działania słońca. Wyglądałam trochę lepiej, ale w moim przypadku lepiej nigdy nie oznacza nawet znośnie.
Zachowanie osób z otoczenia dziewczyny sprawiło, że stała się osobą zamkniętą w sobie i bardzo niepewną. Wolny czas zazwyczaj spędzała w domu i unikała innych ludzi.
Fot. Thinkstock
Brzydki wygląd staje na przeszkodzie w realizacji marzeń i ambicji Pauliny. Dziewczyna coraz bardziej pogrąża się w apatii.
Zawsze byłam ostatnią osobą wybieraną do gier towarzyskich. W liceum chodziłam na kółko teatralne, ale nigdy nie mogłam zdobyć upragnionej roli. Zawsze wybierano ładniejsze dziewczyny i powtarzano mi, że wygląd też się liczy, a mój typ nie pasuje do odgrywanej postaci. A ja naprawdę miałam talent… To między innymi dlatego zrezygnowałam z ubiegania się o przyjęcie do szkoły filmowej. Tam jest oceniania także osobowość i charyzma, a ja jej nie mam.
Niepewność siebie i kompleksy odebrały mi wszystko. Dostałam się za to na medycynę. W przyszłości zamierzam zająć się medycyną estetyczną. Mam nadzieję, że dzięki studiom wpadnę na pomysł, co mogę w sobie zmienić….
Paulina
Zobacz także: Sun stripping - najnowsza technika konturowania!