Tajemnice śmierci klinicznej

Nawet jeśli twardo stąpasz po ziemi, może cię spotkać zdarzenie z pogranicza życia i śmierci. Na przykład śmierć kliniczna. Są osoby, które jej doświadczyły.
Tajemnice śmierci klinicznej
04.07.2011

W 1982 roku artysta tworzący witraże, Mellen-Thomas Benedict, przeżył własną śmierć. Przez ponad półtorej godziny był martwy. W tym czasie opuścił swoje ciało i udał się w kierunku światła. Dotarł do – jak sam to nazwał – energetycznej Pustki Nicości poza Wielkim Wybuchem. Benedict doświadczył śmierci klinicznej, czyli stanu zaniku widocznych oznak życia organizmu (bicie serca, akcja oddechowa, krążenie krwi), która jednak od śmierci biologicznej różni się nieprzerwaną aktywnością mózgu – stwierdza ją badanie elektroencefalograficzne (EEG). Zdarzają się sytuacje, w których u pacjenta w stanie śmierci klinicznej zostają przywrócone oznaki życia. To jednak fachowa definicja. Bo śmierć kliniczną najprościej można opisać słowami: dusza lub świadomość opuszczają ciało w chwili fizycznego zgonu.

Po prostu brak tlenu?

Osoby, które doświadczyły śmierci klinicznej, najczęściej mówią o podążaniu tunelem w kierunku światła. Częste jest również spotkanie ze zmarłymi krewnymi oraz uczucie miłości oraz radości Boga. Zazwyczaj pojawia się także powiadomienie, że trzeba wracać, ponieważ nie jest to jeszcze odpowiedni czas na zakończenie ziemskiej egzystencji. Jeszcze bardziej zdumiewający jest fakt, że ludzie, którzy doświadczyli śmierci klinicznej, przyznają, że widzieli własne ciało, słyszeli rozmowy wokół siebie i były świadkami wydarzeń, które w tym momencie miały obok niego miejsce. Zdaniem brytyjskiej psycholog Susan Blackmore wszystkie te doświadczenia można wytłumaczyć hipoksją, czyli niedoborem tlenu w tkankach powstającą w wyniku zmniejszonej dyfuzji tlenu w płucach. W takim przypadku pojawiają się m.in. zaburzenia nerwowo-mózgowe (stąd wrażenie podróży przez tunel w kierunku światła), endorfiny odpowiedzialne za uczucie spokoju oraz omamy słuchowe pojawiające się w wyniku anoksji mózgowej. Niektóre wizje związane ze śmiercią kliniczną bywają naprawdę szokujące.

śmierć kliniczna

Przerażające wizje

Śmierci klinicznej doświadczył również prof. Howard Storm, profesor sztuki na Uniwersytecie Północnego Kentucky – ateista i wróg wszelkich religii. 1 czerwca 1985 roku – z powodu perforacji żołądka – opuścił własne ciało, a po doświadczeniu śmierci klinicznej jego życie odmieniło się do tego stopnia, że zrezygnował z pracy na uniwersytecie i wstąpił do seminarium teologicznego. – Na jakiś czas straciłem przytomność. Trudno mi określić, jak długo mogło to trwać, ale kiedy odzyskałem świadomość, czułem się naprawdę dziwnie. Natychmiast otworzyłem oczy. Ku swojemu zdumieniu stałem obok łóżka i patrzyłem na własne ciało leżące na łóżku – wspomina Storm w książce „Doświadczenie śmierci klinicznej”. W końcu usłyszał, że ktoś go woła. Ruszył za głosem i wszedł... w kolorową mgłę. Wspomnienia Howarda Storma są jednak znacznie bardziej przerażające. Jak opowiada, prowadziły go dziwne istoty, które z czasem stawały się coraz bardziej agresywne. – Byłem popychany przez tłum nieprzyjaznych i okrutnych ludzi w nieznanym kierunku w mrok. Zaczęli wrzeszczeć i rzucać w moim kierunku przekleństwa i obraźliwe słowa, żądając, bym szedł jeszcze szybciej. Odmawiali odpowiedzi na jakiekolwiek pytania – opowiada.

Błąd częścią człowieczeństwa

Zaczął się modlić, chyba po raz pierwszy w życiu. I wtedy zobaczył zmierzającą w jego kierunku światłość. – Światło wyjaśniło mi, że kocha mnie w sposób, którego nie jestem w stanie wyrazić. Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, że można być kochanym w taki sposób. Był skoncentrowanym polem energii, świecącym w chwale, której nie można opisać inaczej jak dobro i miłość. Siła tej miłości przerasta ludzkie wyobrażenie – wspomina Howard Storm. On również słyszał muzykę. A otoczony przez niezwykle piękne istoty, obejrzał retrospekcję swojego życia. Dowiedział się również, że „wszechświat jest pełny życia”, że „nie będzie wojny nuklearnej”, a najlepszą religią jest ta, „która zbliża do Boga”. Będąc w „innym wymiarze”, Storm usłyszał, że błędy są częścią człowieczeństwa. Popełnianie błędów jest sposobem na uczenie się. – Tak długo, jak będę próbował postępować dobrze, będę na właściwej ścieżce. Jeżeli popełnię błąd, powinienem uznać go za błąd, odrzucić i starać się nie popełniać go już więcej – twierdzi Howard Storm. W końcu nie miał już pytań, zabrakło mu argumentów. Wrócił do życia – znów odczuwał ból, tylko dużo silniejszy.

Zdaniem Carla Sagana, autora książki „Umysł Broca”, śmierć klinicznym jest niczym innym, jak ponownym doświadczeniem własnych narodzin. Dlatego dotyka ona najczęściej dzieci między trzecim a dziewiątym rokiem życia.

Ewa Podsiadły

Zobacz także:

Wampiry – nieśmiertelni krwiopijcy

Poznaj fascynującą historię wampirów.

Niewiarygodna historia mrożąca krew w żyłach: 13-letnia Eva i jej braciszek Andy widzą zmarłych!

Oto dowód, że na świecie mają miejsce iście nadprzyrodzone zjawiska.

śmierć kliniczna

Spacer przez światło

Jednak tych, którzy doświadczyli śmierci klinicznej, nie przekonują medyczne wyjaśnienia. Mellen-Thomas Benedict w 1982 roku przegrywał walkę z nowotworem. Obudził się pewnego dnia nad ranem i wiedział, że nadchodzi jego koniec. Pożegnał się z bliskimi, obudził swoją opiekunkę w hospicjum. I zasnął. – Następne, co pamiętam, to początek typowej śmierci klinicznej. Nagle byłem w pełni świadomy i stałem, choć moje ciało spoczywało w łóżku. Otaczała mnie ciemność. Kiedy byłem poza ciałem, wszystko było bardziej wyraźne niż normalnie. Zobaczyłem światło i zwróciłem się ku niemu. Było takie wspaniałe. W miarę jak zbliżałem się do światła, wiedziałem intuicyjnie, że jeśli wejdę w nie, to umrę. Tak więc zbliżając się, powiedziałem: „Proszę, poczekaj chwilę, moment. Chcę to przemyśleć; chciałbym z tobą porozmawiać, zanim pójdę dalej” – opowiada Benedict w swoich wspomnieniach „Poprzez światło”. I wyjaśnia, że doświadczył pewnego rodzaju telepatii. Widział konstelację dusz, zrozumiał również, że każdy posiada coś, co można nazwać „Wyższym Ja”, a co łączy nas ze źródłem, czyli właśnie światłem.

W Oku Stworzenia

Mellen-Thomas Benedict twierdzi, że udało mu się zadać Bogu kilka pytań. Usłyszał w odpowiedzi, że żadna dusza nie jest z natury zła, a straszne rzeczy, które przydarzają się ludziom, sprawiają, że robią złe rzeczy – ale ich dusze nie są złe. – Zrozumiałem również, że już zostaliśmy zbawieni, ocaliliśmy siebie, ponieważ zostaliśmy stworzeni tak, byśmy się sami udoskonalali, podobnie jak reszta boskiego wszechświata – twierdzi Benedict. Doświadczając śmierci klinicznej, słyszał aksamitne, melodyjne dźwięki. Trafił również do Pustki Nicości. – Byłem w tym, co istniało przed stworzeniem, przed Wielkim Wybuchem. Przekroczyłem początek czasu: Pierwszy Świat, Pierwszą Wibrację. Byłem w Oku Stworzenia. Czułem się, jakbym dotykał twarzy Boga. To nie było doznanie religijne. Po prostu stanowiłem jedność z Najwyższym Życiem i Świadomością – wspomina Benedict. W końcu światło ponownie zabrało go w sferę wibracji, a on wrócił na ziemię, do tego samego ciała.

Polecane wideo

Komentarze (41)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 06.07.2011 12:31
hmm........ ciekawy artykuł
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 05.07.2011 17:39
Ja miałam podobne "wizje" jak się ostatnio zjarałam. Podobnie jak bohaterowie artykułu: uczucie błogości, przekonanie o byciu kochanym, światło. Zafundujcie sobie własną śmierć kliniczną za jedyne 30 zł
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 04.07.2011 22:33
Jak trwoga to do Boga!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 04.07.2011 21:44
zmien dilera
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 04.07.2011 21:22
JA PRZEŻYŁAM ŚMIERĆ KLINICZNĄ!!!, PAMIĘTAM WSZYSTKO Z TGO STANU, choć sama nie sądziłam że to ten stan, PAMIĘTAM UCZUCIE BŁOGOŚCI, WEWNĘTRZNEJ RADOŚCI I NIESAMOWITEJ CZUŁOŚCI,BIAŁEJ RĘKI KTÓRA MNIE GŁASKAŁA, NIE BYŁO CIEMNOŚCI BYŁA AUNA TAKIEJ MGŁY, I CAŁY CZAS SŁYSZAŁAM ODGŁOS "NIE STANIE CI SIĘ KRZYWDA" i naprawdę to dla mnie było wewnętrzne przeżycie utkwiła mi w pami,ęci ta delikatna reka i ten anielski głos, coś wspaniałego, następnie usłyszałam głos mojej siostry, moja siostra zmarła na raka, przed śmiercią jakieś 15 min przed recytowała Kochanowskiego "wielką mi uczyniłam pustkę moja Urszulko - zastanawiałam się dlaczego to recytoała - JA MAM NA IMIĘ ULA , zaczęło się od sepsy, w 1 fazie miałam 30% na przeżycie, przy sepsie to bardzo dużo, ale po 2 tyg sztucznej śpiączki fartmakologicznej do sepsy dołączyła jakaś szpitalna bakteria, szanse spadly o 2%, moji rodzice nie pozwolili na to by odłączyli mnie od aparatury KTÓRA PODTRZYMYWAŁA ŻYCIE i tak w 3 tyg cudownie sięwybudziłam, wszytkomi zaczelo cierpnąc, ale 6 dni po przebudzeniu wyszłam do domu, ta sytuacja miała miejsce 6 lat temu, miałam 20 lat
odpowiedz

Polecane dla Ciebie