Żyjemy w kraju katolickim, w którym większość z nas chodzi na lekcje religii, do kościoła i obchodzi chrześcijańskie święta. Duża część naszego społeczeństwa przyjmuje sakramenty święte. Jednym z nich jest spowiedź. Przystępujemy do niej, kiedy chcemy przed Bogiem oczyścić się z grzechów. Wiele osób, mimo grzechów lekkich, przystępuje do spowiedzi co kilka dni. Wszystko po to, żeby otrzymać rozgrzeszenie, czyli odpuszczenie grzechów. Czym jednak owo rozgrzeszenie właściwie jest? Czy naprawdę spowiedź i darowanie niecnych występków są nam niezbędne do życia?
Dla wielu osób już samo podejście do konfesjonału i przyznanie się do swoich grzechów przed duchownym jest aktem oczyszczenia się. Tak naprawdę wartościowe jest rozgrzeszenie, jakiego kapłan udziela nam w imieniu Boga. Żyjemy wtedy w czystości, a nasze grzechy nam nie zagrażają. Dla wielu osób świadomość ta jest niezwykle ważna. Ludzie mocno wierzący nie wyobrażają sobie życia w grzechu. Spowiadają się często i starają się unikać pokus. Życie w czystości jest dla nich sposobem na osiągnięcie szczęścia na świecie. Pozwala żyć roztropnie, rozważnie i w zgodzie z przyjętymi zasadami.
Jeżeli chęć spowiadania się i przebywania blisko Boga nie przeradza się w dewocję, wtedy idea spowiedzi i rozgrzeszenia ma bardzo duży sens. Nie chodzi tutaj już nawet o samo dojście do Boga, ale o życie doczesne. Ludzie, którzy żyją w poczuciu spokoju, pojednania nie tylko ze Stwórcą, ale i ze sobą, są szczęśliwsi, bardziej skupieni niż osoby, które wyciszenie oraz dążenie do harmonii ducha bagatelizują.
Spowiedź bywa jednak bardzo często jedynie obowiązkiem, a rozgrzeszenie - jej naturalnym następstwem. Jeżeli podchodzimy do kwestii otrzymania odpuszczenia grzechów w sposób machinalny, a nawet lekceważący, wtedy spowiedź jest pozbawiona głębszego sensu.
Kiedy spowiedź nie jest nam w ogóle potrzebna?
Przede wszystkim, kiedy w kółko powtarzamy te same grzechy. Według portalu spowiedz.pl, ciągłe powtarzanie tych samych grzechów jest wyrazem zniechęcenia i – zdaniem niektórych – dowodem, że nasze spowiedzi niczemu nie służą. Pisaliśmy już o tym, dlaczego się spowiadamy. Wyznanie grzechów służy zastanowieniu się nad sensem życia wraz z jego jasnymi i ciemnymi aspektami. Obłędne powtarzanie w kółko tych samych grzechów jest znakiem, że ze złym nastawieniem podchodzimy do spowiedzi i w gruncie rzeczy nie jest nam ona w ogóle do niczego potrzebna. Spowiedź i rozgrzeszenie mają sens, kiedy się nad nimi zastanawiamy, rozważamy je i staramy się żyć według zaleceń duchownego, który nas wysłuchuje.
Innym problemem jest fakt, że wielu ludzi w ogóle nie czuje potrzeby podejścia do spowiedzi i otrzymania rozgrzeszenia. Robią to dla świętego spokoju, dla wspomnianego obowiązku, z konieczności, przymusu. Uważają, że otrzymanie odpuszczenia jest im potrzebne z samej „zasady” – bo tak zostali wychowani, jednak sami od siebie nie dają absolutnie nic. Słowa udzielającego rozgrzeszenia księdza traktują jak nudne kazanie, puszczając je mimo uszu. W takim wypadku rozgrzeszenie nie jest w ogóle potrzebne! Musimy pamiętać, że w czasie słuchania naszych grzechów i odpuszczania ich, duchowny w konfesjonale to tylko osoba pośrednia. Prawdziwym (i jedynym!) adresatem naszych rozterek oraz grzechów jest Bóg. Jeżeli tego nie zrozumiemy, spowiadanie się nie ma większego sensu.
Jak podaje portal spowiedz.pl, nie wystarczy wyznanie grzechów, aby otrzymać rozgrzeszenie. Odnosząc trzydzieści srebrników do arcykapłanów i starszych, Judasz wyznał swój grzech: „Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną” (Mt 27, 3-4). Najważniejsze jest uświadomienie sobie, że popełniliśmy grzech i postanowienie poprawy. Wtedy rozgrzeszenie ma sens. Po jego otrzymaniu powinniśmy się zastanowić, dlaczego zgrzeszyliśmy. Istotne jest mocne postanowienie poprawy – po to, żebyśmy żyli w zgodzie z samymi sobą, bliźnimi i Bogiem. Tylko przy takim założeniu podchodzenie do spowiedzi jest wartościowe. Żałowanie za grzechy ma nam pomóc stać się lepszymi ludźmi.
Ewa Podsiadły
Zobacz także:
Wciąż istnieje sprzeczność między nakazami religijnymi a cielesnym okazywaniem uczuć ukochanej osobie. Czy te skrajnie różne kwestie można jakoś pogodzić?
Spowiednik powinien być przede wszystkim dobrym psychologiem, ale dzisiaj terapeutyczna funkcja pokuty zanika.