Trudne wyznania: „Nie kocham rodziców”

„Czułam się samotna i opuszczona”, to zdanie przewija się w wypowiedziach osób, które nie nawiązały z rodzicami relacji. Czy miłość do nich to nasz obowiązek?
Trudne wyznania: „Nie kocham rodziców”
Fot. Thinkstock
08.07.2017

Na początek wyjaśnienie: wszystkie imiona w artykule zmieniłem. Nie każdy z rozmówców o to prosił, ale w przypadku poruszanego tematu wydało mi się to rozsądne. Tylko jedna z bohaterek nie miała problemu z podaniem jej imienia. Być może zorientujecie się która. „Czy miłość do rodziców, a raczej jej brak jest tematem tabu? Oczywiście, że tak” – stwierdziła. „Ale ja nie boję się ani nie wstydzę mówić o tym głośno”.

Większość jednak się wstydzi.

Zobacz także: Komu z tej czwórki pomogłabyś w pierwszej kolejności? Odpowiedz i sprawdź, co to znaczy!

Więź, której nie ma

Agata jest najstarszą z trojga rodzeństwa. Rocznik ’86. Wychowana na blokowisku w dużym polskim mieście nie wiedziała, co to luksus, bo w domu się nie przelewało. „Żyło się od pierwszego do pierwszego, ale jakoś dawaliśmy radę. Ja i tak miałam lepiej, bo wszystko dostawałam nowe, ale mój brat i siostra, zwłaszcza ona, większość rzeczy mieli po mnie”. Spracowani, zmęczeni rodzice nie poświęcali dzieciom wiele uwagi. „Zajmowaliśmy się sobą nawzajem, dużo pomagała babcia”.

Agata kończyła liceum, gdy jej ojciec wyjechał do Anglii. Dostał pracę w dużej fabryce. Miało im się poprawić. Finansowo faktycznie się poprawiło. I tylko finansowo, bo po paru miesiącach ojciec ściągnął do siebie matkę. „Zostaliśmy zupełnie sami. Co z tego, że z babcią? Opuścili nas i tyle” – mówi Agata. Rodzice mieli dzwonić, pisać, przyjeżdżać, ale szybko się okazało, że to nie takie proste. A rozłąka zrobiła swoje. Z czasem codzienne telefony stały telefonami tygodniowymi, a spotkania miały miejsce coraz rzadziej. „Rodziców nie było przy nas w najważniejszych momentach naszego życia. Po prostu wyparowali”.

Gdy Agata skończyła studia, matka wpadła na pomysł, że ją do siebie ściągnie. „Powiedziała: przyjedź, mam tu dla ciebie pracę przy taśmie, zarobisz dużo więcej niż w Polsce. Ja byłam już wtedy zaręczona, a moja mama mojego narzeczonego spotkała tylko raz. Nie widziała w swojej propozycji niczego niestosownego. Powiedziałam jej, że mam życie tutaj, w Polsce, że nie interesuje mnie praca przy taśmie, nie po to skończyłam politologię, żeby pakować kawę czy coś w tym stylu. Posprzeczałyśmy, rzuciła, że nie w Polsce nigdy tyle nie zarobię, a chłopaka mogę sobie znaleźć wszędzie. Od tamtego czasu zdzwaniamy się raz na pół roku, widujemy średnio raz na rok”.

Agata wstydzi się, gdy pytam ją, co czuje do rodziców. Wstydzi się, że nie wie. Wzrusza ramionami. Na pytanie, czy ich kocha, odpowiada ciszą.

brak miłości

Fot. Thinkstock

Nie wiedziałam, gdzie moje miejsce

Bezpośrednia jest natomiast Kamila, która o swoich rodzicach nie ma najlepszego zdania. „Ojciec ulotnił się, gdy byłam mała, nie pamiętam go, nie utrzymujemy ze sobą kontaktów. Założył drugą rodzinę”. A mama? Mama była, oczywiście. Aż za bardzo”.

Gdy urodziła Kamilę, nie miała jeszcze dwudziestu lat. To diametralnie wpłynęło na sposób wychowania córki. „Matka bardzo chciała być moją kumpelką, to nie mogło się udać”.

Ze swojego dzieciństwa i dorastania dziewczyna pamięta mamę, która nalegała, by pożyczały sobie ubrania i kosmetyki, a przede wszystkim nie miały przed sobą tajemnic. „Matka była dziwna – mówi Kamila. Tak strasznie chciała trzymać ze mną sztamę, że chyba nie rozumiała, jaka jest rola matki. Przychodziły do mnie koleżanki, a ona siedziała z nami. Raz uznała, że moje koleżanki jej się nie podobają i zabroniła mi zapraszać je do nas. Dostawała szału, gdy z imprezy wróciłam dziesięć minut za późno. Sama jednak od czasu do czasu lubiła zaszaleć – zapraszała do domu cholera wie kogo i urządzała imprezy albo oddelegowywała mnie do babci. Z jednej strony chciała być matką i ojcem w jednym. Z drugiej strony była zagubioną dziewczynką, której przytrafiło się dziecko. Nie umiałam się w tej sytuacji odnaleźć. Nie wiedziałam, gdzie moje miejsce”.

Kamila potrzebowała pilnie odciąć pępowinę. Okazja nadarzyła się, gdy wyjechała na studia. Matka najpierw urządziła awanturę, że ją opuszcza. Potem zamieszkała z facetem. Kamila: „Tak bardzo się zaangażowała w tę znajomość, że zupełnie o mnie zapomniała. Z wielkiej przyjaciółki stała się niemal obca. To trochę zabawne, trochę żałosne, a przede wszystkim bardzo smutne”.

Czy możliwe, że nie kocham rodziców?

Życie pisze różne scenariusze. Czasem więź w dzieciństwie jest silna, by rozpaść się w dorosłym życiu. Czasem jest odwrotnie, kiedy brak więzi we wczesnych latach rzutuje na przyszłość. Patologiczne warunki, przemoc, alkohol, słowem – trauma wyniesiona z domu rodzinnego upośledza relacje rodziców z dzieckiem. Bywa jednak, że na pozór wszystko gra. Brakuje jednak najważniejszego – miłości. Choć zdarza się też wcale nierzadko, że brak miłości i nałogi idą w parze.

brak miłości

Fot. Thinkstock

„Czy możliwe, że nie kocham rodziców?” – zastanawia się jedna z internautek, lat 19. Wyznaje, że nie przypomina sobie, by ze strony matki kiedykolwiek padło słowo kocham. Nigdy też nie była przytulana. „Matka nigdy nie pytała o inne sprawy, problemy, zawsze liczyła się tylko nauka. (…) Tata – bałam się go w dzieciństwie. Po pierwsze, dlatego że pił i pije, wtedy dokuczał mi – łaskotał, gadał bzdury, a ja nie chciałam nawet tego łaskotania, bo to bolało, nie był zbyt delikatny, zawsze gdy jest pijany, nie daje mi spokoju. A po drugie, bo dostawałam pasem po tyłku, po głowie ręką (nigdy nie dostałam w twarz ani z pięści), każdy krzyk przyprawiał mnie o płacz. Dodam, że od połowy szkoły podstawowej stałam się klasowym i szkolnym wyrzutkiem, śmieciem, wiadomo, o co chodzi. Rodzicom nic nie mówiłam, do tej pory nic nie wiedzą. Ale musieli widzieć, że coś jest nie tak, lecz nigdy nie zapytali, czy było mi potrzebne wsparcie”.

Autorka wpisu wyznaje, że rodzice nagle zaczęli wtrącać się w jej sprawy, ewidentnie próbując nawiązać dialog, lecz ona pisze, że nie chce z nimi rozmawiać. „Mieli swój czas, nie wykorzystali go, a teraz, gdy jestem dorosła, nagle się obudzili. Ale teraz jest już za późno. (…) W ogóle nie odczuwam, żebym ich kochała, czasami ich… lubię, a czasami nie lubię, jak mnie wkurzą. W tym roku zamierzam się wyprowadzić jak najdalej, wyjeżdżając na studia do innego miasta”.

Nie każdy wie, jak kochać

Psycholog i doradca małżeński dr Marie Hartwell-Walker tak odpowiada internautce, która w serwisie psychcentral.com wyznała, że nie kocha swojej matki: „Niestety, nie każdy ma mamę, która wie, jak nią być. Twoja nie wiedziała, jak cię kochać ani jak chronić. W twoim sercu jest emocjonalna dziura, której nie potrafisz wypełnić. Ale miałaś tyle szczęścia, że otaczały cię zastępcze matki: babcia, ciocia. Czasem to inni muszą zaspokoić nasze emocjonalne potrzeby, gdy rodzice nie dają rady. Wtedy to oni stają się źródłem właściwych wzorców i miłości. Pokazują, jak być dobrym rodzicem w przyszłości”.

Dr Marie Hartwell-Walker dodaje, że osoba, która wyznaje, że nie kocha matki – bo ta była ciągle nieobecna, surowa, agresywna – być może nie pokocha jej już nigdy. Uważa również, że autorka listu prawdziwe uczucie, jakie powinno łączyć rodziców z ich dziećmi, odnalazła dzięki babci i ciotce. Terapia może pomóc takim osobom poczuć się lepiej, a także nauczy, jak być dobrym rodzicem.

RAF

Polecane wideo

Komentarze (11)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 09.07.2017 07:35
Mają was poznawać, spędzać czas. I oczywiście w między czasie zarabiać kokosy na dom i wasze przyjemności. Dorośniecie, zobaczycie jakie prawdziwe życie jest, kiedy człowiek się boi czy będzie miał prace jutro. Za zapewnienie dachu nad głową, jedzenia i wykształcenia powinniście ich szanować. Za poświęcenie, wyrzeczenia, nieprzespane noce, ból porodu w przypadku matki. Nikt nie jest idealny. Powiem więcej, może pomyślcie czy ich rodzicie rozpieszczali. Jesteśmy kopiami swoich rodziców, więc pewnie kiedyś coś podobnego usłyszycie od swoich dzieci.
zobacz odpowiedzi (3)
gość (Ocena: 5) 08.07.2017 14:00
Ja nie pochodze z patologii, a teznie niee jestem zzyta z moimi rodzicami. Nigdy im jakos nie zalezalo na dobrych relacjach. Sadzili, ze wystarcza pieniadze, dach nad glowa, jedzenie i lozko. Zapomnieli tylkoo o poznaniu mnie i spedzaniu czasu. Ojciec do dzis nie jest pewien kiedy obchodze urodziny, a matka tylko wydawala rozkazy. W efekcie w doroslym zyciu sa mi obojetni.
zobacz odpowiedzi (4)
gość (Ocena: 5) 08.07.2017 10:48
Ja swoją mamę trochę kocham, za to ojciec to dla mnie śmieć i wprost nie mogę się doczekać, kiedy napluję na jego grób.
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie