„Muszę” – słowo, którego nie potrzebujesz

Wiele kobiet wciąż zmaga się z poczuciem przymusu. A może warto częściej zamieniać słowo „muszę” na „chcę”?
„Muszę” – słowo, którego nie potrzebujesz
Fot. Thinkstock
17.02.2017

Dorota ma już tego dość. „Od kiedy pamiętam zawsze coś musiałam. Jak byłam małą dziewczynką oczekiwano ode mnie, że będę zawsze grzeczna i uśmiechnięta, że będę nosiła sukienki i świetnie się uczyła. Ten przymus tworzyli rodzice i nauczyciele, a później także rówieśniczki, które uważały, że muszę słuchać takiej samej muzyki jak one i chodzić na te same imprezy. A ja się do tego dostosowywałam” – opowiada.

W dorosłym życiu przymus wcale się nie zmniejszył. Wręcz przeciwnie. „Przecież muszę znaleźć faceta i urodzić dziecko, bo rodzice już traktują mnie jak starą pannę, która na własne życzenie marnuje sobie życie. Presja otoczenia sprawia, że muszę też zarabiać jeszcze więcej pieniędzy, kupować jeszcze więcej rzeczy, dbać o aktywność fizyczną, stosować rozmaite diety, bo przecież nie wypada być teraz grubą czy mało wysportowaną” – wylicza Dorota. „Chciałabym po prostu nic nie musieć, ale czy w dzisiejszych czasach jest to w ogóle możliwe?” – zastanawia się młoda kobieta.

Zobacz także: Chyba jestem opętana... (Upiorna opowieść Ani)

Musizm nas gniecie w tych codziennych, rutynowych, głównie drobnych sprawach. Zakupy, porządki, kontakty z ludźmi. Musimy ogarniać rzeczywistość, musimy się z kimś zobaczyć. Ciągle nas to słowo pionizuje – nie ma chwili wytchnienia” – pisze Gosia Tchorzewska w „Gazecie Wyborczej”.

Nie da się ukryć, że współczesnej kobiecie trudno jest uciec od przymusu. Od najmłodszych lat jest bowiem atakowana przekazem, który ma wywołać w niej przekonanie, że coś „musi”. Na przykład gromadzić dobra. Już jako dziecko, poddana presji reklam i rówieśników, marzy o kolejnych lalkach. Dorosła pragnie jak najczęściej wymieniać telefon, komputer czy samochód. Kupując mieszkanie, w tyle głowy ma już plan budowy domu.

„Nasza kultura wmawia nam, że ciągle nie mamy wystarczająco dużo, żeby być szczęśliwymi. Stworzyliśmy świat obfitości, który sprawia, że ciągle chcemy więcej” – pisze John Naish w książce „Enough. Breaking Free From the World of Excess”.

Zdaniem Michała Pasterskiego, znanego coacha i trenera rozwoju osobistego, autora bloga Michalpasterski.pl, słowo „muszę” stanowi zazwyczaj negatywną kotwicę. „Kojarzy się z powinnością, z przymusem. Wywołuje negatywne emocje i obniża twoją motywację za każdym razem, gdy je wypowiadasz” – tłumaczy.

nic nie muszę

Fot. Thinkstock

Zdaniem Pasterskiego na przeciwnym biegunie emocjonalnym znajduje się słowo „chcę”, które wywołuje uczucie motywacji, chęci i przyjemności. Bowiem  to co chcemy, to rzeczy do których dążymy, których pragniemy, o których marzymy.

„(…) Tak naprawdę nic w życiu nie musisz. Masz wolną wolę i wszystko co robisz, robisz ponieważ chcesz tak robić. Nawet jeśli ktoś ci każe posprzątać w pokoju, nie musisz tego robić. Jeśli to zrobisz to dlatego, że chcesz mieć dobre relacje z tą osobą albo chcesz mieć święty spokój. A może nawet chcesz mieć porządek w pokoju. Tak czy inaczej chęć jest zawsze, nawet jeśli nazywasz ją przymusem. Każde działanie, za które się bierzesz wynika z twojej chęci, a nie powinności” – pisze Michał Pasterski.

nic nie muszę

Fot. Thinkstock

Ze słowem „muszę” walczą zwłaszcza zwolennicy idei minimalizmu. Proste życie promuje m.in. Anna Mularczyk-Meyer, w świecie wirtualnym znana jako Ajka Minimalistka, której „Prosty blog” cieszy się ogromną popularnością wśród internautów. „Właściwie można go (proste życie – przyp. red.) ująć w jednym krótkim zdaniu: nic nie muszę. (…) Wyeliminowałam ze swojego życia wszelkie musy. Bo szkoda mi na nie czasu i sił. Nie muszę spotykać się z ludźmi, którzy mnie nudzą i irytują. Nie muszę się stresować. Nie muszę wydawać pieniędzy na przedmioty, których nie potrzebuję. Nie muszę starać się podobać innym. Nie muszę tracić czasu na pracę, której nie lubię. Żyję jak chcę, tak, jak mi się podoba. A resztę mam w nosie” – pisze Ajka.

Praktyczny minimalizm jest dla niej życiem w wolniejszym, chociaż nie przesadnie wolnym, tempie. Zadowalaniem się prostymi przyjemnościami, takimi jak spotkania z rodziną i przyjaciółmi, spacerem, słuchaniem muzyki, lekturą ulubionych książek, skromnymi, domowymi posiłkami, kieliszkiem wina czy poranną kawą wypitą bez pośpiechu.

nic nie muszę

Fot. Thinkstock

„Nie jest rezygnacją z konsumpcji, jedynie sprowadzeniem tej konsumpcji do zdrowych proporcji, tak, by nie była ona celem życia, ale jedynie pewnym jego wycinkiem, potrzebnym, ale nie najważniejszym” – przekonuje Anna Mularczyk-Meyer.

Gosia Tchorzewska proponuje natomiast mały eksperyment i radzi, by przestać mówić „muszę” w sytuacjach, gdy tak naprawdę nie musimy tego robić. „Mówmy: zamierzam, planuję, zrobię. Informujmy, co robimy, a nie co musimy. Dziś po pracy pójdę odebrać płaszcz z pralni. Wieczorem jeszcze chwilę popracuję, bo tak sobie zaplanowałam. W przyszłym tygodniu podjadę do urzędu, bo chciałam odebrać stamtąd jeden świstek. A w niedzielę z przyjemnością podjadę do rodziców, zjem z nimi obiad. A tę książkę to ci pożyczę – koniecznie przeczytaj. Dziwnie, ale da się” – radzi dziennikarka.

nic nie muszę

Fot. Thinkstock

Oczywiście walka z „musizmem” powinna być dobrze przemyślana. „Niestety, w moim wypadku następuje niekiedy przegięcie w drugą stronę. Często wychodzę z założenia, że nic nie muszę i w efekcie bywają takie dni, że mało co udaje mi się zrobić. To kwestia motywacji, która jeśli nie pochodzi z narzuconego sobie „muszę”, powinna mieć źródła gdzie indziej. Przecież trzeba się kiedyś zabrać do pracy, sprzątania, zmywania. Wszyscy potrzebujemy samodyscypliny” – podkreśla Jagoda.

Najlepiej jednak zastąpić słowo „muszę” wspomnianym już „chcę”. Bez przymusu, wewnętrznego czy zewnętrznego, zdecydowanie łatwiej będzie nam zmagać się z życiowymi wyzwaniami.

RAF

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5

Polecane dla Ciebie