Maja (imiona bohaterów zmienione) żartuje, że ona i Polska to niedobrana para. – Nie odpowiada mi mentalność i natura Polaków, sytuacja na rynku pracy, brak perspektyw zawodowych, kiepska polityka prorodzinna. Poza tym w Polsce jest mi za zimno – mówi. Plan na życie miała od dawna: nie idzie na studia, tylko po maturze wyjeżdża za granicę. Padło na Włochy, bo tam ma siostrę. Wyjechała, znalazła pracę – najpierw jako opiekunka do dziecka, potem w fabryce. – Byłam zadowolona. Dobra kasa, wspaniały klimat, cudowni ludzie.
A jednak od ponad pół roku znowu mieszka w Kozienicach. Dlaczego? – Nie zakładałam powrotu, ale złożyło się na to kilka spraw – przyznaje. Te sprawy to przede wszystkim rozczarowanie miłosne. W Neapolu poznała Włocha, związała się z nim, byli razem przez parę miesięcy, nawet się do niego wprowadziła, ale związek nie przetrwał. – Miałam dwadzieścia dwa lata, a wydawało mi się, że mam ze czterdzieści lat i właśnie zostałam na lodzie. Z dnia na dzień zniechęciłam się do Italii i do Włochów. Byłam zdołowana – wyznaje.
Swoje zrobił też… Facebook. – Koleżanki wrzucały zdjęcia swoich rodzin, dzieci, chwaliły się sukcesami zawodowymi, a ja pracowałam w fabryce i pakowałam ciastka na taśmie. Byłam ponad trzy lata we Włoszech, a dotarło do mnie, że stoję w miejscu, nic nie osiągnęłam. Moja siostra była w zupełnie innej sytuacji, bo emigrowała z całą rodziną, jej mąż dostał w Neapolu dobrze płatną pracę, więc to było co innego. Poza tym urodziło im się trzecie dziecko i poczułam, że trochę im zawadzam. Postanowiłam wrócić do Polski.
Czy żałuje decyzji? Maja przyznaje, że początki były trudne. – Musiałam na nowo przyzwyczajać się do Polski. Zaczynałam od zera! Ale pobyt za granicą mnie zahartował. Postawiłam sobie za punkt honoru, że uda mi się w Kozienicach. Rozkręcamy z koleżanką mały butik. Pomału się wszystko układa. Jest w porządku. Tylko polska pogoda wciąż mnie dobija – mówi pół żartem, pół serio.
Fot. Thinkstock
Jak żyć?
Polscy emigranci, którzy wrócili, przyznają zgodnie, że początki są najtrudniejsze. Trzeba od nowa przyzwyczajać się do polskiej mentalności, zwyczajów, otoczenia, sytuacji. Pojawia się wiele wątpliwości: czy znajdę pracę? Czy poradzę sobie z polską rzeczywistością? Jak się utrzymam? Ci, którzy wrócili, są podzieleni. Jedni żałują. Inni – przeciwnie, cieszą się z powrotu.
Oto, co piszą o tym internautki:
„Ja wróciłam i żałuję. Super perspektywy na stażu za 950 zł raczej bez szans na zatrudnienie potem. A nawet jeśli, to praca za 1200, max 1500 zł. Jak za to żyć i się usamodzielnić, nie wiem. Powrót do Polski był błędem. Oczywiście wolałabym żyć w PL, ale tu się zwyczajnie nie da. Pensje głodowe, bezrobocie ogromne (nie wiem, co to będzie, jak skończę staż). Za granicą trzeba zapierniczać ostro, ale można godnie żyć”.
Fot. Thinkstock
Wracać czy nie wracać?
Badania dotyczące polskich emigrantów dają skrajne wyniki. W 2013 roku media informowały, że Polacy masowo wracają z zagranicy. Z ostatnich sondaży wynika jednak coś odwrotnego: przybywa Polaków, którzy rozważają emigrację zarobkową. I tych, którzy są już za granicą, a do ojczystego kraju wracać nie zamierzają.
Decyzja o powrocie do Polski jest trudna, ale często zmusza do tego sytuacja. – Wróciłam, bo w Anglii nie widziałam dla siebie przyszłości – przyznaje 29-letnia Marlena. – Zresztą od początku zakładałam, że jadę góra na dwa lata i słowa dotrzymałam. Wiem, że Anglia to kraj z pespektywami, ale ja ciągle czułam się tam jak emigrantka. Pracowałam fizycznie, co nie jest szczytem moich marzeń. Poza tym najlepiej czuję się, mówiąc po polsku, choć po angielsku mówię płynnie.
Z wypowiedzi internautów wynika, że za powrotem do ojczystego kraju stoją różne przyczyny. To m.in. tęsknota za Polską, bliskimi, językiem. Chęć osiągnięcia sukcesu w państwie, z którego się pochodzi. Przekonanie, że za granicą jest się tylko emigrantem i trudno się przebić. Niektórzy od początku zakładają, że wyjeżdżają na jakiś czas. Chcą zdobyć doświadczenie zawodowe i życiowe, poznać nowych ludzi i inną kulturę, zarobić albo i nawet odłożyć parę groszy.
Fot. Thinkstock
Mam dość puddingów
Dla tych, którzy za granicą byli krótko, powrót do Polski często bywa wybawieniem. – Miałam dość angielskiej pogody, angielskiego poczucia humoru, chleba tostowego, puddingów i herbaty z mlekiem – mówi Agnieszka, która w Manchesterze spędziła blisko cztery miesiące. – Byłam tam od czerwca do września i od sierpnia niecierpliwie odliczałam dni do powrotu. Chciałam zarobić na samochód, co mi się udało, ale nie widzę siebie za granicą na stałe – przyznaje.
Jednak dla większość emigrantów – szczególnie tych, którzy za granicą byli długo – powrót do kraju bywa trudny. Czasem decydują się na to świadomie: po prostu nie chcą układać sobie życia w obcym kraju. Czasem nie mają wyboru: bo tracą pracę, bo zmusza ich do tego zdrowie czy sytuacja rodzinna. Bywa i tak, że Polacy wracają do kraju pełni nadziei i pozytywnej energii, ale zderzenie z polską rzeczywistością okazuje się brutalne. Pisze o tym jedna z internautek: „Stało się, wróciłam do Polski… Studia w UK skończone, doświadczenie zawodowe jest, a pracy w Polsce nie ma, bo nie jestem niczyją znajomą, smutne, ale prawdziwe. Teraz staram się rozkręcić biznes tutaj… ale jest ciężko”.
Fot. Thinkstock
„Ja też wróciłam i nie żałuję, żałuję tylko, że spędziłam w Holandii aż cztery lata. Jestem w kraju dopiero dwa miesiące, a już udało mi się dostać pracę, na stacji benzynowej, ale zawsze coś. Decyzję o powrocie podjęłam w lipcu, razem z chłopakiem, postanowiłam pracować do końca umowy, ale im dłużej tam siedziałam, tym bardziej chciałam wrócić. W domu czuję się jeszcze trochę nieswojo, ale cieszę się na myśl, że mam tu swoich znajomych, przyjaciół. Jedyne, co mi się podobało za granicą, to kasa”.
„Zależy, co jest dla ciebie ważne. (…) Według mnie osoby, które nie potrafią sobie poradzić za granicą, to tu też sobie nie poradzą. Tzn. dla mnie radzenie sobie to nie jest praca w sklepie czy na stacji. Ja znam wiele osób, które wyjechały i wróciły. W tym miesiącu trzy z nich z powrotem pojechały np. do Holandii, były tu pół roku, rok i nie mogły wytrzymać. Moja kuzynka z kolei mieszkała w Londynie kilka lat, wróciła, bo tęskniła za rodziną. Ale ona jest tu zadowolona, bo ma dwie firmy przewozowe i jest ich szefową, więc to trochę inne realia. Dalsza rodzina – małżeństwo i dwójka dzieci, wrócili z Anglii i wiedzie im się tragicznie, nie mogą na razie wyjechać stąd, choć to ich marzenie, do którego dążą. Wszystko zależy od wielu czynników”.
RAF