Od paru lat media wieszczą kryzys męskości. Coraz więcej kobiet narzeka, że współcześni faceci nie spełniają ich oczekiwań. Co im zarzucamy? Przede wszystkim brak ambicji, lenistwo, opieszałość w działaniu, bierność, niedojrzałość. Wybitny amerykański psycholog prof. Philip Zimbardo w rozmowie z „Newsweekiem” opowiedział o przeprowadzonym przez niego i grupę uczonych badaniu internetowym, w którym wzięło udział ok. 20 tys. osób – głównie młodych mężczyzn. Jedną z najczęściej powtarzanych przez nich wypowiedzi było: „Jestem zagubiony w życiu, gdzieś dryfuję”.
Polecamy: Usunęła ciążę i zdradza, co czuła przed i po aborcji. Żałuje?
Ciekawe wnioski daje również duże międzynarodowe badanie „Facetologia” kanału History oraz koncernu A+E Networks, które przeprowadzono na 18 światowych rynkach. Badanie wykazało, że według ponad połowy Polaków współczesny świat nie jest już zdominowany przez mężczyzn. Dostrzegamy, że za pozycję społeczną nie odpowiada, jak niegdyś, jedynie płeć. Mężczyźni nie widzą problemu w tym, żeby partnerka zarabiała więcej od nich. Mało tego – przybywa mężczyzn, którzy w ogóle nie mają ochoty robić kariery i zadowalają się życiem u boku przedsiębiorczej, świetnie zorganizowanej kobiety. Prof. Zimbardo uważa, że określanie nas mianem „słabej płci” to nieporozumienie.
Lista zażaleń do współczesnych mężczyzn jest znacznie dłuższa. Kobiety skarżą się, że mężczyźni się rozleniwili: nie garną się do prac domowych, mają roszczeniowe podejście do życia, praktycznie w niczym nas nie wyręczają. Rzecz jasna, nie wszyscy, a jednak internautek żalących się na nieudolność i bierność partnerów jest mnóstwo. Gdzie leży przyczyna?
Źródła problemu są różne, ale na jedną przyczynę warto zwrócić szczególną uwagę. Chodzi o matki współczesnych mężczyzn. Opowiada o tym prof. Zbigniew Lew-Starowicz w rozmowie z Krystyną Romanowską („Lew-Starowicz o mężczyźnie”, wyd. Czerwone i Czarne 2012). Jego zdaniem to właśnie nadgorliwe matki zepsuły mężczyzn, co dotkliwie odczuwają współczesne kobiety. Wychowani w warunkach cieplarnianych, nierzadko pozbawieni męskich wzorców chłopcy coraz częściej nie są w stanie sprostać oczekiwaniom kobiet. Stąd, jak zauważa prof. Lew-Starowicz, epidemia Piotrusiów Panów.
Fot. Thinkstock
Kamila przyznaje, że jej mąż wychował się w domu, w którym były cztery kobiety: jego matka plus trzy siostry. We wszystkim go wyręczano. Prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza by to nie zdziwiło. „Wielką winę w kształtowaniu niedojrzałych mężczyzn ponoszą nadopiekuńcze matki, które niczego nie wymagają, a na dodatek nie wyciągają wobec chłopców żadnych konsekwencji za niewypełnione obowiązki, nawet te ograniczone do minimum. I w dodatku wysyłają sprzeczne komunikaty. Mówią mu: Bądź męski, mężczyzna nie płacze, mężczyznę nie boli. A za chwilę: Masz być dobry i czuły dla kobiet. To nie zawsze jest do pogodzenia. Nadopiekuńcze matki odsuwają synów od ojca. To utrudnia rozwój męskości”.
Właśnie nieobecność ojców ma w tym przypadku niebagatelne znaczenie. Deficyt mężczyzn odbija się na psychice chłopców. Prof. Lew-Starowicz tłumaczy Krystynie Romanowskiej, że ojciec jest nieobecny w domu, politycy nie budzą zaufania, hierarchowie kościelni – również nie. Szkoła też jest sfeminizowana. Zdaniem seksuologa nie ma wzorów w filmach i serialach. A polski katolicyzm sprawia, że mamy więcej kobiecego pierwiastka kulturowego. To wszystko powoduje, że coraz więcej jest mężczyzn zniewieściałych, czyli: coraz mniej atrakcyjnych dla kobiet.
Fot. Thinkstock
„Ona może obniżyć poprzeczkę, związać się z nim, ale prędzej czy później zacznie żyć swoim życiem. On będzie i tak na uboczu. Dla niejednego to, że ma dom i michę, to już szczyt zadowolenia” – mówi wprost znany polski seksuolog.
Charakterystyczny dla współczesnych mężczyzn jest też lęk… przed kobietami. Bo we wszystkim próbujemy być od nich lepsze, co sprawia, że panowie zaczynają się wycofywać. Nieprzypadkowo wiele kobiet „straciło głowę” dla Christiana Greya, który reprezentuj archetyp zdecydowanego mężczyzny sukcesu. Co więc mogą zrobić współczesne kobiety? Zbigniew Lew-Starowicz radzi: „Pomagaj mu w dojrzewaniu, ale nie przyjmuj roli wychowawczyni, bo to źle odbije się na związku. Poczekaj, daj mu się wyszaleć w roli chłopca. (…) Człowiek od najbliższej osoby musi dostawać pozytywne wzmocnienia co najmniej kilka razy dziennie! Badania mówią, że jeśli związek ma być udany, to na jedną uwagę krytyczną musi być pięć pochwał”.
Kim Kardashian odważnie podziękowała Westowi za syna!
RAF
Fot. Thinkstock
„Niedojrzali faceci wychowali się w domach, w których matka była pobłażliwa, nadopiekuńcza, tolerancyjna i dumna z syna. Na wiele im pozwalano. Jeżeli chłopak dobrze się uczył czy był dobrym studentem, przymykano oko na jego wybryki w myśl zasady, że powinien się wyszumieć. Tyle tylko że temu wyszumieniu nie ma końca. Szumi niekiedy do końca życia” – wyjaśnia seksuolog w rozmowie z Krystyną Romanowską.
Efekt taki, że mężczyzna rośnie w przekonaniu, że nic nie musi. Owszem, może być duszą towarzystwa, ale do stałego, dojrzałego związku się nie nadaje. Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: „Niedojrzały mężczyzna nie toleruje rygoru, wymagań, nudy, stabilizacji. Ciągle go gdzieś nosi, od przygody do przygody, ciągle szuka wyzwań. Kiedy się ożeni, traktuje swoją partnerkę jako mamę bis, od której oczekuje przede wszystkim pobłażliwości i wyrozumiałości. Wszelkie obowiązki go przerażają, więc najchętniej przerzuca je na kobietę, która zwykle podejmuje decyzje i zajmuje się codziennymi sprawami”.
Fot. Thinkstock
Prof. Lew-Starowicz uważa, że wzrost liczby związków, w których rządzi kobieta, to skutek nadopiekuńczości matek. „Mężczyzna spod jej skrzydeł trafia pod skrzydła partnerki, która mu mamę zastępuje, we wszystkim go wyręcza. W dzieciństwie mama kupowała mu buty, koszule, gotowała, prała, prasowała, a on miał tylko się uczyć. Niczego od niego nie wymagano, nie było konsekwencji za niewypełnione obowiązki itp. Teraz ma tylko chodzić do pracy, a wszystkim innym zajmuje się żona, bo on już inaczej nie umie. Nie potrafi prowadzić swoich spraw. To wszystko jest konsekwencją tzw. bezstresowego wychowania” („Lew-Starowicz o kobiecie”, rozmawia Barbara Kasprzycka, wyd. Czerwone i Czarne 2011).
O tym, że takie życie jest bardzo męczące, na własnej skórze przekonała się Kamila, która za mąż wyszła cztery lata temu. Z początku bardzo cieszyła się, wręcz chełpiła, że to ona w związku podejmuje wszystkie decyzje. – Zawsze mówiłam, że mój mąż na wszystko się zgadza. Widziałam, że koleżankom to imponuje. Ale po jakimś czasie zaczęło mnie to męczyć, bo zorientowałam się, że mój mąż bardzo sprytnie załatwił sobie wygodne życie. Wszystko było na mojej głowie, to ja musiałam wszystko organizować, załatwiać, ogarniać. On tylko „na wszystko się zgadzał”. W zasadzie tak jest do dzisiaj, choć nalegam, by wziął sprawy w swoje ręce, bardziej się zaangażował. Ale po tylu latach to walka z wiatrakami.