Narzekanie zdarza się wszystkim. A to brzydka pogoda, a to autobus nie przyjechał, a to sąsiadka nie odpowiedziała na nasze „dzień dobry”... Narzekając, wyrażamy swój sprzeciw wobec sytuacji, jaka nas bezpośrednio dotyka. Jest ono rodzajem wyuczonego zachowania, głęboko zakorzenionego w naszej naturze. Czasami bez głębszego zastanowienia, na pytanie: „Co słychać”, odpowiadamy, że, źle, beznadziejnie. Jeżeli za każdym razem będziemy wypowiadali się w ten sposób, możemy być pewni, że z czasem nikt nie zapyta o nasze życie, by nie wysłuchiwać ciągłych narzekań.
Okazuje się jednak, że w zależności od kultury, w jakiej przyszło nam żyć, narzekanie może być bardziej lub mniej nasilone. Badania polskich naukowców mówią, że to zachowanie wrosło głęboko w nasze życie społeczne.
Dla potwierdzenia powyższej tezy zapytano około 600 osób w wieku powyżej 24 lat o tematy codziennych rozmów. Wyniki są zdumiewające - sprawa dotyczy osób młodych, takich, które potencjalnie powinny być pełne energii i optymizmu. Okazało się jednak, że aż 61 proc. respondentów przyznało się, iż często lub bardzo często rozmawia o wysokich cenach, 56 proc. - o szerzącym się chamstwie, a 38 proc. o nieuczciwości polityków. Jak widać, narzekania jest stałym elementem naszej kultury, przekazywanym z dziada pradziada.
Inne badania na ten temat mówią, że zaledwie 23 proc. Polaków rozmawia na co dzień o szczęściu, nadziei i optymizmie, z kolei aż 51 proc. uważa, że w naszym kraju mówi się (oraz powinno się mówić) o narzekaniu i to takim bez powodu, aby nikt nie pomyślał, że nam się dobrze wiedzie.
Często narzekamy, bo chcemy, by nas wyręczano z różnych zadań. To sprawdzony i stary jak świat sposób na wywołanie litości. Jeśli ponarzekamy, ile to mamy zajęć, obowiązków i ciągle się z czymś nie wyrabiamy, ktoś w końcu powie: "Pomogę Ci”.
Generalnie, Polacy są postrzegani jako naród bardzo ponury, co da się zauważyć chociażby we wszelkich środkach komunikacji miejskiej. Nikt nie jest zainteresowany nikim, prócz siebie. Na stałe do naszego słownika weszło powiedzenie „Co się śmiejesz, jak głupi do sera”, tym samym sugerujące, że ten, kto się śmieje, jest po prostu głupi. A przecież my chcemy być mądrzy i poważni, dlatego najchętniej przyjmujemy posępny, odstraszający wyraz twarzy.
Narzekanie na tyle weszło nam w krew, że czasami potrafimy się prześcigać w dyskusji, kto ma gorzej, kto ma większe odsetki kredytu, kto ile wydaje na życie, kto jakich to nie ma chorób... Takie zjawisko da się zaobserwować zwłaszcza w przychodniach.
Jest jednak i druga strona narzekania. Można je wykorzystać przy autoprezentacji. Pewnie sądzicie, że to niemożliwe, bo przecież powinno kompromitować, a nie pomagać. A jednak! Są osoby, które zdolność manipulowania mają opracowaną do perfekcji i dzięki temu potrafią wyjść z twarzą z kłopotliwej sytuacji, mówiąc np.: „Złej baletnicy nawet rąbek u spódnicy”, by wszyscy dowiedzieli się, w jak trudnych warunkach przyszło im pracować, ile przeszkód, zasadzek....
Czasami zastanawiamy się, czy narzekanie jest dobre, czy też złe? Według psychologów, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ narzekając, w pewien sposób oczyszczamy się z problemów. Warto tylko pamiętać, aby dać się poznać z innej, bardziej pogodnej strony.
Zobacz także:
Dlaczego dręczą nas koszmary senne?
Filmy, które leczą - zafunduj sobie filmoterapię!
Borys Rząsa