„Kobiety są grzeczne. Miłe, uległe, skromne i wyrozumiałe. Tego się od nich oczekuje i tak myślą same o sobie. Grzeczność – ich zdaniem – stanowi klucz do życiowego sukcesu” – tak zaczyna swój słynny poradnik „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą” niemiecka terapeutka Ute Ehrhardt (wyd. Szafa 2010). Dziewczynkom od dziecka mówi się, że mają być posłuszne, ciche, spokojne. Nie powinny się wymądrzać, wywyższać, wychodzić przed szereg. Wygadana, zadziorna dziewczynka to nierzadko kłopot, podczas gdy wygadany chłopiec budzi podziw i szacunek.
O tym, jak głęboko zakorzeniony jest w nas ten stereotyp, pisze Sylwia Kubryńska w książce „Kobieta (dość) doskonała” (wyd. Czwarta Strona 2015). „Dziewczynka nie jest dobrym dzieckiem. (…) Dziewczynka nie jest dobrym dzieckiem, kiedy jest niegrzeczna. To chłopiec może być niegrzeczny, nie dziewczynka. Dziewczynka powinna być grzeczna, w nagrodę dostanie odznakę wzorowy uczeń. Chłopiec może być niegrzeczny, w nagrodę wyrośnie na prezesa zarządu. Córka jest dobrym dzieckiem, gdy można się nią pochwalić. Można na rodzinnej uroczystości pokazać świadectwo z czerwonym paskiem i ciotce Jadźce na nerwach pograć. – Mamo, czemu mnie nigdy nie chwaliłaś? – Bzdura. Zawsze się tobą chwaliłam”.
Mężczyźni nawet się z tym nie kryją, że woleliby mieć syna. Bo z dziewczynek przecież nie ma zbyt wiele pożytku. Chowane są na żony i matki. To mężczyźni, jak historia długa, rządzą światem. Czy ty też w to uwierzyłaś? „Gdy miałam siedem lat, ciotka Jadźka ofukała mnie za to, że mam chód po tatusiu. Powiedziała to z pełną nienawiści pasją, bo, jak wspomniałam, nie znosiła mojego ojca. Przy okazji poinstruowała mnie, że powinnam chodzić jak dziewczynka” – pisze dalej Kubryńska. Bo dziewczynka powinna pięknie wyglądać i pięknie się zachowywać. „Samo bycie chłopcem jest już taką satysfakcją, że na temat jego wyglądu można właściwie tylko piać. Z dziewczynką jest inaczej, od dziewczynki WYMAGA się, żeby była śliczna”.
Fot. Thinkstock
Ute Ehrhardt: „Kobiety częściej niż mężczyźni cierpią z powodu lęków i depresji. Są przekonane, że muszą sprostać większym wymaganiom niż mężczyźni. I tak w rzeczywistości jest. Kobiety starają się być bardziej perfekcyjne, pilniejsze, bardziej gotowe do kompromisu, współpracy i pomagania innym niż ich koledzy. Ale rezultaty osiągają raczej skromne. Częściej pracują efektywniej niż mężczyźni, nie są jednak ani odpowiednio wynagradzane ani awansowane. Same też nie cenią swoich osiągnięć”.
Wychowywane na grzeczne i ciche dziewczynki, gdy dorosną, mają duży problem z wyrażaniem swoich potrzeb i uczuć. Brakuje im pewności siebie, siły przebicia. Nie wierzą w swoje umiejętności, deprecjonują sukcesy. Już wiesz, czym grozi wpajanie córce, że powinna być grzeczna?
Fot. Thinkstock
A dziewczynka? Wie, że ma być karna, posłuszna, raczej wycofana. I, oczywiście, perfekcyjnie zorganizowana, bez mrugnięcia okiem wywiązująca się z obowiązków. „Jeśli przeanalizujemy obraz kobiety kreowany przez popularne seriale telewizyjne, ujrzymy istotę doskonałą, która wszystko potrafi i ze wszystkim sobie radzi. Z uśmiechem na ustach prowadzi dom, pracuje zawodowo, zajmuje się dziećmi i wypełnia obowiązki małżeńskie. Ofiarnie wspomaga karierę męża. Jest wyrozumiała, uległa i gotowa do pomocy; poświęca się, nie oczekując wdzięczności. Jest piękna, zadbana, wysportowana, pełna energii. Zajmując podrzędną pozycję zawodową, odnosi drobne sukcesy w pracy” – opisuje Ute Ehrhardt.
Tylko czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, dokąd to prowadzi? Odpowiedź może okazać się bardziej oczywista, niż ci się wydaje. Spójrz w lustro. Jeśli wychowano cię na grzeczną dziewczynkę, a teraz masz problem z niską samooceną i nieustannie zmagasz się z kompleksem niższości, wiesz już, gdzie jest pies pogrzebany.
Fot. Thinkstock
Córki pani Elżbiety są dorosłe. Kobieta nie kryje, że wychowała je zgoła inaczej, niż nakazywały obyczaje. „Na wiele im pozwalałam. Trzymałam oczywiście rękę na pulsie, ale uważałam chowanie pod kloszem za krzywdzące. Moim zdaniem dziecko uczy się na błędach i nie ma znaczenia, czy to córka, czy syn. Zdarzyło się, że zostałam wezwana do szkoły, bo któraś z córek nakrzyczała na koleżankę albo nieładnie odezwała się do nauczycielki. Potem długo z nią o tym rozmawiałam. Myślę, że gdyby zachował się tak chłopiec, nauczyciele przymknęliby na to oko. Dziś moje córki są dorosłe, żyją w udanych związkach, spełniają marzenia. Jestem z nich dumna”.
Ute Ehrhardt uważa, że kobiety muszą się nauczyć nie liczyć po cichu na wdzięczność, lecz głośno mówić, czego oczekują w zamian. Muszą pojąć, że albo wyświadczają komuś przysługę, albo robią coś, ponieważ spodziewają się wdzięczności, uznania lub rewanżu. „Jeśli chcesz skończyć z tym sposobem myślenia, zacznij od razu. Wymień trzy cechy, za które siebie lubisz. Ważne są te cechy, które tobie przynoszą korzyści” – radzi Ute Ehrhardt. A jeśli masz córkę, poproś ją o to samo. Ute Ehrhardt sumuje: „W zgodzie żyją te kobiety, które potrafią utrzymać równowagę między zaspokajaniem własnych potrzeb a spełnianiem oczekiwań otoczenia. Szukają własnej drogi i nie boją się ryzyka. (…) W rezultacie wcale nie stają się podłe i bezwzględne, lecz odważne, niezależne i pełne radości życia”.
RAF
Fot. Thinkstock
A mimo to wiele kobiet marzy o córce. I gdy to marzenie im się spełnia, najczęściej powielają te same stereotypy: uczą ich posłuszeństwa, wymagają od córek więcej niż od synów. Gdy w domu są dziewczynki i chłopcy, pierwsze najczęściej wyręczają tych drugich w codziennych pracach i obowiązkach. Dziewczynka nie powinna mówić zbyt głośno, krytykować innych, wyrażać swojego zdania, kłócić się, mieć startych kolan. To bardzo krzywdzące – i dla dziewczynek, i dla chłopców.
„Niedojrzali faceci wychowali się w domach, w których matka była pobłażliwa, nadopiekuńcza, tolerancyjna i dumna z syna. Na wiele im pozwalano. Jeżeli chłopak dobrze się uczył czy był dobrym studentem, przymykano oko na jego wybryki w myśl zasady, że powinien się wyszumieć. Tyle tylko, że temu wyszumieniu nie ma końca. Szumi niekiedy do końca życia. Niedojrzały mężczyzna nie toleruje rygorów, wymagań, nudy stabilizacji. (…) Wszelkie obowiązki go przerażają, więc najchętniej przerzuca je na kobietę, która zwykle podejmuje decyzje i zajmuje się codziennymi sprawami” – wyjaśnia wybitny seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz w rozmowie z Krystyną Romanowską („Lew-Starowicz o mężczyźnie”, wyd. Czerwone i Czarne 2012).