Mam straszny kłopot z moim chłopakiem. Jest on ode mnie starszy o kilka lat, ale raczej tego po nim nie widać. Nie chodzi o wygląd, bo ten jest jak najbardziej męski i odpowiada jego wiekowi. Na co dzień doskonale się dogadujemy i nic nie wskazuje na to, że skrywa w sobie takie pokłady niewiedzy... Bywają jednak sytuacje, kiedy drżę na samą myśl, że może się odezwać w szerszym gronie. Poprawnie konstruuje zdania (studiuję polonistykę, więc zwracam na to uwagę), ale kompletnie nie radzi sobie ze stroną merytoryczną. Myli fakty, nie jest w stanie nazwać niektórych rzeczy, często dopytuje co dany termin oznacza itd. Jak skończony imbecyl.
Tak jak wspominałam, na co dzień nie jest to wielki problem, bo rozmawiamy o przyziemnych sprawach i data chrztu Polski, nazwisko prezydenta czy skład chemiczny powietrza nie są nam specjalnie potrzebne do szczęścia. Niestety, kiedy rozmowa ze znajomymi lub moją rodziną schodzi na inne tory, pojawiają się naprawdę strome i niebezpieczne schody. Jednym słowem potrafi wprawić wszystkich w osłupienie. Naprawdę nie wiem, w jaki sposób ukończył te wszystkie szkoły i gdzie on żyje, że nie ma pojęcia o najprostszych sprawach. Przy nim czuję się jak alfa i omega, choć nigdy nie byłam wybitna.
Niektórym mogłoby to nawet schlebiać, bo bycie mądrzejszą od faceta to dla wielu powód do dumy. Wolałabym jednak, żeby mój ukochany chociaż odrobinę zbliżył się do mojego stanu wiedzy. Kilka razy prawie spaliłam się ze wstydu, kiedy odwiedziliśmy moich rodziców. Mój tata wspominał, jak wiele lat temu działał w polityce i znał osobiście wielu słynnych działaczy. Przytaczał nazwiska, które do dzisiaj przewijają się w mediach. Chłopak dopytywał o każdego, bo nie miał pojęcia o kim mowa... Przecież część nich nadal zasiada w sejmie, niektórzy byli ministrami, często jest o nich głośno.
Kolejna sytuacja – jemy razem obiad, telewizor rodziców nadaje jakiś teleturniej. Padają pytania, bardzo różnej trudności. Mój chłopak, zamiast zamknąć się i nie kompromitować, rywalizował z moim ojcem na poprawne odpowiedzi. Udzielił chyba jednej dobrej – coś na temat marki samochodu. Wspomniana polityka, geografia, historia, film, muzyka – wszystko źle! Dosłownie. Albo głucha cisza, albo jakiś absurd z jego strony. Tata miał niezły ubaw, mama siedziała cicho, najwyraźniej mocno zmieszana. Oczytana i mądra córka związała się z idiotą.
Może byłam zaślepiona, ale przez dłuższy czas jakoś mi to nie przeszkadzało. Liczyła się jego obecność, czułe słówka, snucie planów na przyszłość, opowieści o znajomych, rodzinie, uczelni, pracy. Z czasem dostrzegłam jego braki w wiedzy. Mocno się to kłóci z wartościami, które zawsze wyznawałam. Śmiałam się z facetów, którzy prowadzają się z głupimi laskami, a sama w coś takiego zabrnęłam. Co prawda, mój mężczyzna posiada coś takiego jak „mądrość życiową”, ale fakty też powinno się znać. Przynajmniej podstawowe. On jest głupi jak but.
Już nie wystarcza poprawianie go słowami w stylu „głuptasie, ale to nie tak”. Jak sobie z tym poradzić? Nie dość, że mało wie, to na dodatek głośno to wszystkim udowadnia. Nakazać mu oglądanie „Jednego z Dziesięciu”? Czytać mu encyklopedię do snu? To mogłoby być całkiem zabawne, gdyby nie było tak tragiczne...
Joanna